Manuka w Tajlandii [Podróże Manuki cz. 7]

Manuka w Tajlandii [Podróże Manuki cz. 7]

Po rejsach oceanicznych i zwiedzaniu różnych wysp wracamy na kontynent. Cel: Bangkok, samo serce Tajlandii! Tutejsze panie słyną z nieskazitelnej cery i pięknego uśmiechu. Jak odnaleźć chwilę spokoju w tętniącym życiem mieście i z czego powstają najlepsze tajskie maseczki?

Niejeden turysta przybywa do Tajlandii w poszukiwaniu odnowy i relaksu. Można zatrzymać się w jednym z licznych spa czy centrów odnowy, ale ja liczę na doświadczenie prawdziwego tubylca: moja znajoma, Anong, obiecuje pokazać mi Bangkok swoimi oczami.

 

Tamaryndowiec, czyli strączki pełne dobroci

 

Najpierw Anong zabiera mnie na targ niedaleko swojego domu. Idziemy wśród bajecznie kolorowych straganów, a ja co chwilę przystaję, żeby dopytać, co to za roślina i czy możemy ją zjeść na kolację. Przystajemy obok stoiska, na którym sprzedają niewielkie, jasnobrązowe strączki.

Anong podpowiada, że to tamaryndowiec, albo powidlnik, który ma wiele zastosowań w tajskiej kuchni. Warto zaznaczyć, że może być też wykorzystywany jako składnik domowych kosmetyków.

Maseczka z miąższu owoców tamaryndowca wspaniale rozjaśnia skórę, pomagając zredukować wszystkie przebarwienia. „Bardzo łatwo się ją robi”, wyjaśnia mi Anong, nabierając jeszcze jedną garść strączków. „Mieszasz pół szklanki pasty z owoców tamaryndowca z odrobiną miodu i trzema łyżkami jogurtu. Nakładasz na twarz na 10 minut i potem spłukujesz”.

Taka maseczka świetnie oczyszcza cerę i dobrze wpływa na krążenie krwi. Dobrze, że mam w walizce słoiczek Miodu Manuka, mojego imiennika prosto z Nowej Zelandii, będzie jak znalazł do maseczki!

 

Tamaryndowiec

Tamaryndowiec dotarł też do kuchni europejskiej – bez niego nie mógłby powstać słynny sos worcestershire!

Trawa cytrynowa i inne przyprawy tajskiej kuchni

 

Wciągam powietrze… tak, znam ten cytrusowy zapach! Chyba nie ma bardziej znanego i charakterystycznego składnika kuchni tajskiej niż trawa cytrynowa. Anong obiecuje ugotować wieczorem curry z kurczakiem i hojnie doprawić je trawą cytrynową, już mi burczy w brzuchu na samą myśl o tej uczcie!

Wspomniana trawa działa najlepiej w formie oczyszczającego drinka. Siekamy garść trawy i razem z odrobiną świeżego imbiru i świeżych liści bazylii gotujemy przez około 10 minut. Schładzamy powstały wywar i dodajmy trochę soku z cytryny albo limonki i popijamy przez cały dzień. Nic dziwnego, że Tajki mają taką piękną cerę…

Tajskie piękności korzystają także z dobroczynnego wpływu kurkumy (pasta z kilku łyżeczek kurkumy i odrobiny wody to też świetna maseczka!), oleju kokosowego czy soli morskiej (dawniej stosowano sól jako środek wybielający zęby!). Zresztą, zbilansowana dieta to konieczny element dbania o siebie – mieszkańcy Tajlandii jedzą dużo owoców. Trudno się dziwić, przy takiej obfitości, jak na targu koło mieszkania Anong, też bym jadł prawie same owoce…

 

trawa cytrynowa

Tajska kuchnia pachnie trawą cytrynową – ale ta roślina sprawdzi się też jako składnik oczyszczającego drinka!

 

Owocowy zawrót głowy

 

Owocowe maseczki to szczególnie lubiana przez Tajki forma dbania o lśniącą skórę. Zapisałem sobie już przepis na maseczkę z tamaryndowca, ale widzę, że Anong pakuje do torby kilka owoców mango. Z nich też można zrobić coś pysznego, prawda? Nie, nie chodzi mi tylko o sałatkę owocową… Anong podpowiada, że mus z mango można wykorzystać jako maskę na całe ciało. Pachnie niebiańsko!

Mango to jeden z najpopularniejszych tajskich owoców – w całym kraju hoduje się ich ponad 200 odmian, jestem pewien, że każda z nich nadaje się na maskę. Podobnie twórczo podczas pielęgnacji skóry można wykorzystać przepyszny świeży owoc  papai albo guawy. Wystarczy zmiksować je na gładką pastę i nałożyć na twarz na kilka-kilkanaście minut.

 

mus z mango

Mus z mango, czyli dwa w jednym: można go zaserwować jako deser albo zastosować jako maskę na skórę całego ciała.

 

Coś dla ciała, coś dla ducha

 

„Przed kolacją – medytacja!”, proponuje Anong. Harmonia ciała i ducha, zdrowe odżywianie, naturalne kosmetyki i dbanie o wyciszenie umysłu – to wszystko składa się na sekret urody i dobrego samopoczucia Tajek. Stres życia codziennego może przynieść nam tylko więcej zmarszczek, więc chwila relaksu, na przykład w jednym z buddyjskich ośrodków, zapewni spokój, którego tak bardzo potrzebuje nasze ciało.

 

medytacja

Medytacja, czyli coś dla ducha: zapewnia wyciszenie, relaks i ukojenie stresu

 

Ciało można dopieścić także poprzez masaż – kto z nas nie słyszał o tajskich masażach! Połączenie akupresury, czyli uciskania konkretnych punktów ciała, wraz z technikami rozluźniającymi, od wieków sprawdza się jako wspaniały sposób na rozluźnienie napiętych mięśni. Dawniej na taką przyjemność mogli pozwolić sobie tylko członkowie rodziny królewskiej, dziś na szczęście masaż jest dużo bardziej demokratycznym środkiem relaksu.

Mój pobyt w Bangkoku powoli dobiega końca, ale na pewno zdążę jeszcze na jedną sesję medytacji przed wylotem. Miejski zgiełk potrafi znużyć i taka chwila spokoju naprawdę pomaga się zresetować. A potem koniecznie porcja świeżych owoców prosto z targu!

 

 

 

Zdjęcia:

Tamaryndowiec: https://pixabay.com/en/exotic-brown-shell-group-ripe-69403/

Mango: https://pixabay.com/en/mango-drink-fruits-diet-healthy-3380631/

Trawa cytrynowa: https://foter.com/photo2/lemongrass-4/

Medytacja: https://cdn.pixabay.com/photo/2014/10/09/05/06/girls-481261_960_720.jpg