Izrael – Morze Martwe, różnorodna kultura i drogocenne olejki [Podróże Manuka, cz. 18]

Izrael – Morze Martwe, różnorodna kultura i drogocenne olejki [Podróże Manuka, cz. 18]

Dzisiejszy Izrael to kraj pełen różnych kultur, religii i kuchni, ale surowe, pustynne warunki od tysiącleci pozostają niezmienne… jakich kosmetyków używano w czasach biblijnych i jak kąpać się w Morzu Martwym?

Ląduję w Tel Awiwie i od razu wpadam w objęcia mojej znajomej Efrat, która obiecuje zapoznać z tutejszą kuchnią i zawieźć nad Morze Martwe. Zaczynamy od hummusu (zgłodniałem po podróży…), doprawiamy filiżanką mocnej kawy, a potem ruszamy w drogę przez izraelski krajobraz.

Prosto z natury: starożytne olejki

O urodę dba się na terenach dzisiejszego Izraela już od czasów biblijnych – a niektóre receptury z powodzeniem można wykorzystać także dzisiaj. W Starym Testamencie wielokrotnie wspomniano o drogocennych olejkach, które zwykł stosować Izraelitki – na przykład, Estera namaszczała się „sześć miesięcy olejkiem mirrowym, a sześć miesięcy balsamami i kosmetykami kobiecymi” (Est 2,12).

W suchym bliskowschodnim klimacie trudno było (i jest) o wodę, stąd rozmaite olejki stanowiły dużą część specyfików wykorzystywanych do zabiegów higienicznych i kosmetycznych. Należy do nich także nieśmiertelna oliwa z oliwek, która sprawdzi się w domowym spa jako składnik maseczek czy peelingów. Efrat podsuwa mi pomysł na maskę do włosów: ¾ szklanki oliwy, do tego pół szklanki wytrawnego wina i szklanka jogurtu. Wmasowujemy we włosy i zostawiamy na 10 minut, potem wystarczy rozczesać i umyć zwykłym szamponem.

olejki
Namaszczanie się olejkami to starożytna praktyka, opisana nawet w Biblii.

„Niektóre moje znajome lubią też naturalne kosmetyki podobne do tych, które przed laty stosowały Beduinki”, tłumaczy Efrat i wylicza kilka najbardziej typowych składników: wielbłądzie mleko czy rozmaite zioła i rośliny, jak kumin albo kolocynta, rodzaj dzikiego arbuza. Olej z kolocynty okazuje się wyjątkowo wydajny w produkcji mydeł, a sama roślina daje sobie radę w nawet najbardziej trudnych, pustynnych warunkach.

Kąpiele błotne i morskie

Morze Martwe to tak naprawdę wielkie, słone jezioro, które leży w najniższym punkcie na całej Ziemi. Od tysiącleci słynie ze swojego poziomu zasolenia – dzięki niemu można się utrzymać na powierzchni bez większego wysiłku!

Co prawda kąpiel nie należy do szczególnie przyjemnych – ojj, czuję wszystkie drobne zadrapania na ciele, już nie mówiąc o tym, że skóra trochę swędzi… ale dla urody można trochę pocierpieć. Efrat unosi się na wodzie jak korek tuż obok mnie, ale nie wytrzymuje zbyt długo i idzie się wypłukać pod zwykłym, słodkim prysznicem.

morze martwe
Sól odkłada się na brzegu Morza Martwego dzięki parowaniu wody

Gęsta, słona woda – zbawienna na wszystkie dolegliwości skórne – to tylko jedna z atrakcji Morza Martwego. Równie znane są kąpiele błotne: skwapliwie nacieram się błotem, które gromadzi się przy morskim brzegu i jest wyjątkowo bogate w różne składniki mineralne: magnez, wapń, siarkę… podobno już Kleopatra okładała się tutejszym błotem dla poprawy cery.

Dziś izraelskie elegantki przywożą znad morza całe słoiki wypełnione czarną mazią, ale nie ma to jak wytarzanie się w błocie na miejscu… to może jeszcze jedna warstwa?

izrael
Najpierw smarujemy się błotem, a potem hop! do słonej wody

Gdy akurat niezbyt po drodze nam nad Morze Martwe, możemy na szczęście skorzystać z dobrodziejstw morskiej kąpieli w zaciszu własnej wanny, na przykład dzięki własnoręcznie przygotowanemu peelingowi: trzeba zmieniać ¼ szklanki soli morskiej z połową szklanki olejku do masażu, można też dodać szczyptę sproszkowanych wodorostów albo kilkanaście kropel olejku lawendowego dla aromatu.

Kulinarny tygiel kulturowy

Zgłodniałem po tej kąpieli! Efrat  śmieje się, że woda „wyciąga” i że pora na kolejną porcję hummusu. Próbuję też falafeli, czyli kotlecików z mielonej ciecierzycy, wyjadam Efrat trochę szakszuki (jajka na smażonych pomidorach, pyszne!) i popijam sokiem ze świeżych pomarańczy. Och, wspaniale orzeźwia.

„My, Izraelczycy, jemy bardzo zdrowo!”, mówi Efrat i nie da się ukryć, tyle pysznych warzyw i owoców to na pewno zbawienna dieta. Kuchnia izraelska jest przy tym niezwykle różnorodna, to mieszanka przepisów i smaków z całego świata, żydowskich, arabskich i wielu innych. Na deser obowiązkowa chałwa!

hummus
Hummus, szakszuka, falafele… same smakowitości prosto z izraelskiej kuchni!

Hmm, chyba wywożenie błotka znad Morza Martwego w zwykłym słoiku to nie jest dobry pomysł, jeśli idzie o kontrolę celną… ale za to zapas oliwy nie powinien sprawiać kłopotu. Upycham w walizce jeszcze dwie paczki chałwy, chyba się trochę uzależniłem…

Zdjęcia:

  • Sól nad brzegiem: https://pixabay.com/en/dead-sea-israel-salt-water-nature-2118555/
  • Kąpiel błotna: https://pixabay.com/en/dead-sea-sea-mud-israel-salt-sand-380745/