Indie – świat kontrastów, ostrego jedzenia i magicznych olejków [Podróże Manuka, cz. 14]
Indie, kolebka wspaniałej cywilizacji, mieszanka religii, kraj niezwykłych cudów natury, ale i rąk człowieka. Zapachy, kolory, smaki, ale także wszechobecna bieda, tłok, hałas oraz bollywoodzki kicz. Dla jednych piękno w czystej postaci, źródło inspiracji, dla innych najgorszy koszmar. Jakie są Indie naprawdę?
Postanowiłem sprawdzić. Dlaczego właśnie teraz? Nie wiem, może zimne, szare dni, obejrzany niedawno fragment filmu „Padmaavat”, a może wreszcie niezwykle poruszająca i sugestywna Paulina Wilk?
Podróż samolotem dość długa, męcząca. Przesiadka w Moskwie. W końcu jednak jestem, wylądowałem. New Delhi, wczesny ranek, jeszcze trochę ciemno i dość przejmujący chłód, jakieś 6° C. Ale zaszczepiony przeciwko wzw, tężcowi, błonicy i nie wiem czemu tam jeszcze, ruszam na podbój Indii!
Tłoczne i nieco hałaśliwe New Delhi
Postanowiłem przenocować w Majnu Ka Tilla. Może trochę na uboczu, ale za to niedrogo i przede wszystkim spokojnie. Hotelik czysty, przyjemny, w przeciwieństwie do tego, co słyszałem o hotelach w New Delhi i przed czym mnie ostrzegano.
Obudziłem się koło dziesiątej, na zewnątrz zdecydowanie cieplej. Za radą jednej z recepcjonistek zjadłem channa bhatura, intensywne curry z ciecierzycy oraz tutejszy chlebek. Wypiłem chai, herbatę z mlekiem i przyprawami. Teraz mogę już zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest stolica Indii.
Niewiarygodne, indyjska taksówka może nie mieć świateł, może mieć problemy z hamulcami i niesprawnym zawieszeniem. Ale nie może zabraknąć klaksonu. Bez tego na tutejszej drodze jesteś nikim! Próba „pokojowego” przejazdu przez miasto zawsze skończy się bowiem tak samo – szalenie wolnym tempem i stratą czasu.
Tłoczne i hałaśliwe ulice Delhi
W końcu znalazłem się na Connaught Place – handlowym centrum miasta i pozostałości po czasach kolonialnych. Wyjątkowe miejsce, zarówno pod względem architektury jak atmosfery.
Drogą Rajpath docieram do India Gate, wizytówki miasta, znanej chyba na całym świecie. Bahai Lotus Temple – największa bahaistyczna świątynia w Indiach też robi wrażenie.
Magia naturalnych olejów
Indie to bez wątpienia kraj pięknych kobiet o egzotycznej urodzie. Nieskazitelna cera, długie i lśniące czarne włosy oraz niezwykle kobiecy sposób poruszania.
Jedna z Pań na tutejszym targu tłumaczy mi, że stosowanie w pielęgnacji naturalnych olejów, jak np. olej kokosowy, arganowy oraz licznych olejków eterycznych nie zmieniło się od lat, a kobiety pielęgnują swoją urodę w podobny sposób, w jaki robiły to ich matki i babki. Hinduski bardzo dbają także o depilację ciała oraz możliwie jasną skórę.
Na dzisiaj dość. Hałas, zgiełk, czuję, że zaczyna boleć mnie głowa. Postanowiłem zwiedzić okolicę mojego hostelu i coś zjeść. Wąskie uliczki, więc nie ma tuk tuków, tłumów i ciszej, przede wszystkim ciszej.
Wokół masa tybetańskich restauracji. To może coś na ruszt? Wybieram się do jednej z tutejszych knajpek… Wybór padł na paneer burgji. Ch…., ale ostre!
W Dehli spędziłem kilka dni. Niezwykłe wrażenie robi Lal Qila – Czerwony Fort, piękny zespół obronno-pałacowy z czerwonego piaskowca, pomnik mongolskiej potęgi. I oczywiście Taj Mahal. Mnóstwo zielonych papug, piękne trawniki i krzewy, a przede mną majestatyczne mauzoleum. Warto było tu przyjechać.
Czas na posiłek!
Hindusi niewątpliwie lubią dobrze i smacznie zjeść, najlepiej kilka potraw naraz. W tym przypadku doskonale sprawdza się thali. Podstawowymi składnikami są: dal, czyli rodzaj sosu, ryż, warzywa, pikle, ser, jogurt i chleb. W zależności od miejsca pobytu, regionalnych specjalności i typu lokalu można skosztować thali wegetariańskiego, mięsnego, a nawet słodkiego.
Warto się targować. Wymaga to wprawy i uporu, ale kiedy to na każde zawołanie – 100 rupii, odpowiadam twardo – 20, udaje sporo zaoszczędzić! W Indiach trzeba popróbować street food – samosa, pakora, chow mein, jest smacznie, świeżo i tanio. Absolutną koniecznością przy daniach głównych jest ćapati lub pyszne naa. Potrawy są bardzo ostre, dlatego dobrze mieć ze sobą wodę, butelkowaną. Lepiej nie pić wody z kranu ani napojów na ulicy.
Lecę do Goa
Goa to miejsce relaksu i jogi. Zatem rano zajęcia z jogi, a potem plaża i morze…
Palolem – najczystsza i najpiękniejsza plaża na południu Goa. Cudownie wyjść wcześnie rano, by zobaczyć wschód słońca, a o zachodzie obserwować wypływających na połów rybaków.
Wieczorem wody Morza Arabskiego roją się od świateł statków, kutrów majaczących w oddali na tle granatowej tafli wody – niesamowity widok!
Bombaj i koniec podróży
Wybierając się do Bombaju, ostatniego punktu podróży, zarezerwowałem nocleg w dzielnicy Fort. Znajduje się blisko wybrzeża Morza Arabskiego oraz słynnego hotelu Taj Mahal Palace i drugiej Bramy Indii.
W Fort mam okazję być świadkiem ślubu. Niecodziennego ślubu, dodajmy – ogromna ilość kolorowo ubranych ludzi, zespół muzyków grających tradycyjną muzykę indyjską, panna młoda cała w biżuterii. Ilość „błyskotek” jest ważna, ponieważ pokazuje status finansowy rodziny, tłumaczy mi jedna z obserwujących ślub kobiet.
Panna młoda ma też hennę na nogach i na rękach. Jedynie Pan młody odziany jest w bardziej standardowe ciuchy – biała koszula, mundu orazelegancki skórzany sandał.
Kapłan przekazuje pannie młodej girlandę wykonaną z kwiatów, ona wiesza ją na szyi wybranka. Pan młody robi to samo. Tempo muzyki wzrasta. Pan młody wkłada złoty pierścionek na palec narzeczonej, a panna młoda odwzajemnia się tym samym… Piękne chwile!
Daleko od ideału…
Bombaj to jednak także inne, mniej zachwycające widoki. To chyba miasto największych slumsów na świecie. Mieszka tu kilkanaście milionów ludzi, a ogromna część z nich żyje w skrajnym ubóstwie. Wszędzie zalegają stosy śmieci, pomiędzy którymi przechadzają się święte krowy, biegają psy, a co jakiś czas przemknie sporych rozmiarów szczur.
Następnego dnia jadę na lotnisko, znowu anarchia i delikatnie mówiąc nonszalancja indyjskich kierowców, którzy wierzą w życie po śmierci.
Pomimo tego, pokochałem Hindusów! Za co? Za duchowość, różnorodność kulturową i religijną, a przede wszystkim za ich gościnność.
Indie to niewątpliwie kraj kontrastów, w którym bieda miesza się z bogactwem, a tradycja z nowoczesnością, kraj, który w urzekający sposób jest absurdalny pod każdym względem. Dlatego też nie wierzcie nikomu, kto będzie zachęcał was, by odwiedzić Indie lub odradzał wam wyjazd. To po prostu trzeba przeżyć samemu…
Zdjęcia:
https://pixabay.com/pl/delhi-drogi-indie-chaos-282933/
https://pixabay.com/pl/asia-riksza-asian-bangkok-samoch%C3%B3d-2179107/
https://pixabay.com/pl/samosa-fast-food-sri-lanka-indyjski-165850/
https://pixabay.com/pl/kobiety-pla%C5%BCa-woda-kobieta-morze-1664925/
https://pixabay.com/pl/henna-r%C4%99ce-mehendi-dese%C5%84-kobiet-691901/