Blog Large Image Whole Post

Turcja – kraina łaźni, pasty cukrowej i bakławy [Podróże Manuka, cz. 20]

Turcja, kolejny tygiel kulturowy na Bliskim Wschodzie, słynie ze swoich łaźni. Odwiedzimy tradycyjny hammam, sprawdzimy przepis na pastę cukrową, dowiemy się, do czego poza kuchnią przydaje się ocet… i spróbujemy bakławy!

Istambuł, miasto na styku kontynentów, na rozdrożu cywilizacji, miejsce spotkań religii, kultur i kuchni. Wciągam do płuc wilgotne, morskie powietrze i idę rozejrzeć się po mieście. Planuję odwiedzić nie tylko wspaniałe meczety i dokształcić się z historii Turcji, ale też… porządnie się wykąpać!

Jak łaźnia, to tylko hammam!

Kiedy myślę o łaźni, od razu przychodzi mi na myśl hasło „łaźnia turecka”. Jej historia sięga starożytności i wiele dawnych, tradycyjnych łaźni – czyli hammamów, co po arabsku znaczy „łazienka” – przetrwało do dzisiaj. W XVI wieku w samym tylko Stambule było trzysta łaźni publicznych i ponad 4 tysiące prywatnych! Wymóg utrzymania higieny i rytualne ablucje to ważny aspekt islamu, ale ma też swoje „cywilne” zalety.

Hammam
Hammam, czyli dosłownie „łazienka”, to znakomite miejsce na relaks po męczącym dniu!

We wspaniale zdobionych hamamach obowiązuje cała łaźniowa procedura: przygotowujemy się w pomieszczeniu przejściowym, żeby nastawić ciało na wysokie temperatury. Potem przechodzimy do właściwego hammamu, gdzie może być nawet 55 stopni! Tam czeka nas peeling i masaż, a potem znów wracamy do pomieszczenia przejściowego na relaks. Ojj, muszę chyba się nawodnić po tej parówce… może łyk soku z tureckich granatów? Mało co tak orzeźwia!

Nieodłączną częścią kąpieli w łaźni jest, rzecz jasna, mydło – i tutaj też Turcja może się pochwalić naturalnymi skarbami. W hammamach można znaleźć nie tylko śliczne mydełka o kształcie i zapachu owoców, ale także rozmaite naturalne mydła wykonane na bazie oliwy czy oleju kokosowego, które wspaniale odżywiają skórę. Niektóre mają dodatki ziołowe – jak lawenda czy rumianek – można też natrafić na mydło z mleka koziego, idealne dla suchej skóry!

Naturalne mydła
Naturalne mydła to tradycyjny element wizyty w hammamie

Pasta cukrowa… ale nie do jedzenia!

Na Bliskim Wschodzie, a już zwłaszcza w Turcji, kobiety od wieków wykorzystują pastę cukrową albo karmel do depilacji – to nie tylko sposób na pozbycie się niechcianych włosów, ale także na złuszczenie martwego naskórka. Można taką pastę stosować na ciepło albo na zimno (ale ostrożnie z tą ciepłą, można się poparzyć!). Idealna dla alergików – ma same naturalne składniki!

Przypadkiem podsłuchuję rozmowę dwóch ślicznych Turczynek przed łaźnią – jedna wylicza adresy zaprzyjaźnionych salonów kosmetycznych, a druga przekonuje, że najlepsza jest pasta do depilacji zrobiona w domu. Odważnie podchodzę, zagajam i szybko zapisuję przepis na domową pastę cukrową – rozumiecie, dla koleżanki…

Pasta cukrowa
Pasta cukrowa – naturalny specyfik do depilacji, łatwy do przyrządzenia w domowym spa

Domowa pasta cukrowa:

  • pół szklanki wody
  • sok z połowy cytryny
  • szklanka cukru
  • łyżka miodu

Co dalej? Zagotować wodę w garnku, dodać pozostałe składniki i gotować na małym ogniu, cały czas mieszając. Pasta jest gotowa, kiedy osiągnie bursztynowy kolor.

Dziewczęta mają dla mnie jeszcze jeden sekret tureckich piękności: klasyczny ocet. To naturalny sposób na rozjaśnianie skóry i różnych jej przebarwień, przydaje się także jako remedium na trądzik, a nawet na podrażnienia po goleniu. Hmm, gdzie ta moja maszynka?

Dużo cukru w cukrze, czyli desery!

Zamiłowanie do słodyczy widać oczywiście także w tureckiej kuchni. Ta to jest dopiero miodem płynąca! Tutaj słodkie naprawdę znaczy słodkie, a najlepiej smakuje z mocną, aromatyczną turecką kawą. Oprócz standardowej dla tego regionu chałwy we wszystkich odmianach najbardziej znany turecki deser to bakława (albo baklava).

O, i tu się zaraz uaktywnia moje zamiłowanie do miodu: klasyczna bakława składa się bowiem z olbrzymiej ilości warstw cieniutkiego ciasta, przełożonego orzechami z miodem. Całość kroi się na małe kawałeczki, zapieka, a potem polewa syropem z wody, miodu, soku z cytryny i cukru. Dla niektórych ulipek, dla mnie – bomba! Ciekawe, jak miód manuka, mój imiennik rodem z Nowej Zelandii, będzie pasował do takiego tureckiego deseru? Muszę sprawdzić!

Różne rodzaje bakławy prosto z targu w Stambule – miodowa, lepka słodycz!

Tak, taki pomysł na zwiedzanie miasta mi się bardzo podoba: najpierw solidny spacer po okolicy, potem relaks w hammamie i pyszności razem z czarną kawą. Szkoda, że już pora wracać – pakuję do walizki kilka tureckich mydełek… może się jeszcze zmieści paczuszka z bakławą!

Zdjęcia:

  • https://foter.com/photo2/hammam/
  • https://pixabay.com/en/soap-purple-lavender-rose-shell-2726387/
  • https://unsplash.com/photos/6EGQaO5WJjY

Miody świata – miód akacjowy

Piękne, dorodne drzewo, obsypane małymi, białymi kwiatami – to dzięki niemu powstaje miód akacjowy. Jasny, słodki i pełen korzystnych dla naszego organizmu właściwości: prawdziwe płynne złoto od Matki Natury!

Rozmaite rodzaje miodów możemy odróżnić dzięki roślinom, które miały największy udział w ich powstaniu. Mamy na przykład miody owocowe czy te powstające dzięki ziołom, jak również miody „drzewne”, jak lipowy czy właśnie akacjowy.

O drzewie akacjowym słów kilka

Fałszywa akacja to potoczne określenie robinii akacjowej, którą niekiedy określa się też jako biała lipa lub biała akacja. Jej właściwa ojczyzna to Ameryka Północna, ale dziś występuje we wszystkich zakątkach świata – a do Europy trafiła dzięki francuskiemu botanikowi, Jeanowi Robinowi, któremu zawdzięcza także swoją oficjalną nazwę. W Polsce można ją spotkać właściwie wszędzie, ozdabia zarówno miejskie parki, jak i wiejskie ogrody.

robinia akacjowa
Robinia akacjowa może osiągać nawet 25 metrów wysokości.

Warto dodać, że robinia akacjowa jest nie tylko wyjątkowo dekoracyjna oraz miododajna (choć uważana za gatunek inwazyjny). Jej kwiaty znajdują też zastosowanie w zielarstwie – na przykład do przyrządzania naparów uspokajających, a także moczopędnych. Część z tych właściwości kwiatów „przenosi się” także na akacjowy miód. Pozostałe części robinii (jak kora czy liście) są jednak dla ludzkich organizmów szkodliwe. Twarde drewno akacji może być wykorzystywane jako opał, jest też szeroko stosowane w przemyśle meblarskim.

Smaczny i wartościowy – miód akacjowy!

Miód akacjowy powstaje dzięki drobnym białym kwiatkom z żółtą plamką, które zaczynają kwitnąć z początkiem czerwca, zapewniając upojny zapach w całej okolicy. Świeżym miodem akacjowym możemy się rozkoszować mniej więcej od połowy czerwca!

Drobne, białe kwiatki robinii akacjowej – to dzięki nim powstaje miód!

Sam miód akacjowy wyróżnia się wśród innych jasną, słomkową, a niekiedy prawie przezroczystą czasem barwą. Bardzo długo pozostaje w płynnej postaci z uwagi na dużą zwartość fruktozy. Gdy się już skrystalizuje, przybiera piękny, kremowy kolor.
To jeden z najsłodszych miodów – szczególnie lubią go najmłodsi smakosze. Dzięki temu sprawdzi się także jako zamiennik cukru, a przy tym korzystnie działa na różne problemy z układem pokarmowym.

Zbawienne działanie miodu akacjowego mogą docenić zwłaszcza ci, którzy zmagają się z bezsennościąłyżka miodu zjedzona przed pójściem do łóżka może pomóc zasnąć nawet najbardziej zmęczonym i wyczerpanym. Dobrze sprawdzi się w towarzystwie szklanki ciepłego mleka. Na skołatane nerwy z kolei przyda się natomiast napar z melisy, posłodzony łyżeczką miodu!

Imbir, cytryna i miód akacjowy – przepis na zdrowie!

Pyszny sposób na podanie miodu to napar z imbiru i przypraw z miodem: zalewamy gorącą wodą świeży imbir (1-2 łyżeczki startego imbiru, wedle upodobania) z dodatkiem szczypty przypraw (na przykład kurkuma, kardamon i cynamon).

Gdy całość nieco ostygnie, dodajemy łyżeczkę miodu akacjowego i odrobinę soku z cytryny – trzeba tylko pamiętać, że miód w kontakcie z wrzątkiem traci swoje właściwości.

Zdjęcia:

  • https://farm1.staticflickr.com/904/42179082462_7a8af48e9d_c.jpg
  • https://cdn.pixabay.com/photo/2015/04/24/00/24/flowers-737061_960_720.jpg
  • https://cdn.pixabay.com/photo/2015/01/14/15/47/tea-599227_960_720.jpg

Turkmenistan – zapomniana kraina [Podróże Manuka, cz. 19]

Pustynia, podziemne jezioro i „wrota piekieł”… Turkmenistan należy do mniej znanych państw Azji Środkowej, ale kryje w sobie wiele niespodzianek. Najmilszą z nich jest wielka gościnność jego mieszkańców!

Turkmenistan to jeden z najrzadziej odwiedzanych krajów świata i bardzo ciekawi mnie, co w nim zastanę. Przylatuję do stolicy, czyli do Aszchabadu (nazwa ta znaczy dosłownie „miasto miłości”) i na szczęście od razu witam się z moim znajomym, Mergenem. Wsiadamy do dżipa (paliwo kosztuje tutaj grosze) i jedziemy zwiedzać.

Gościnność? Oczywiście!

„My, Turkmeni, jesteśmy bardzo gościnni”, mówi Mergen i faktycznie, nietrudno w Turkmenistanie o zaproszenie do wspólnego biesiadowania. Często można liczyć na takie zaproszenie przy okazji pielgrzymek, przy różnych rozsianych po kraju meczetach, w których pobożni wyznawcy dziękują za wszystkie, nawet najskromniejsze dobra otrzymane w życiu.

„Do życia nie potrzeba przecież wiele”, przekonuje mnie Mergen i opowiada, jak jego ojciec regularnie zwykł pielgrzymować w podzięce po prostu za swój nieduży dom i chleb powszedni. Przy tym chętnie dzielił się swoim szczęściem, zapraszając innych pielgrzymów na poczęstunek.

turkmenistan
Turkmeni w drodze do meczetu

Prosto, ale smacznie

Ludzie pustyni jedzą proste potrawy, a zdecydowana większość Turkmenistanu to tereny pustynne, w tym słynna piaszczysta Kara-kum. Właśnie przez południowe krańce tej pustyni przed wiekami prowadził Jedwabny Szlak, którym karawany podróżowały między Europą, Bliskim Wschodem i Azją, przewożąc rozmaite dobra i towary. To kulturalne i geograficzne dziedzictwo zaważyło także na turkmeńskiej kuchni.

Turkmeńska biesiada – ta pielgrzymkowa i nie tylko – rzadko może obejść się bez dań z baraniny, jak pilaw serwowany z ryżem czy warzywami. Oprócz tego bardzo ważnym elementem codziennej kuchni są chlebki zwane çörek(wymawiamy jak „czorek”), przygotowywane zazwyczaj na kozim mleku. Pyszności! Mergen tłumaczy mi, że pieczenie chlebków to sztuka sama w sobie, a piec, w którym rosną, traktuje się jak święte centrum domu. Już nie mówiąc o tym, że gotowe çörki są traktowane jako ochronne amulety.

A deser (tak, wychodzi ze mnie łasuch)? Jada się tutaj podobne smakołyki, jak w innych krajach Azji Mniejszej i Środkowej (chałwa!), ale lokalną specjalnością są melony o miodowym posmaku. Mergen obiecuje mi zapakować kilka do bagażu, ja z kolei rewanżuję się słoikiem miodu manuka, mojego imiennika prosto z Nowej Zelandii.

melony
Melony to jeden z turkmeńskich przysmaków – od 1994 roku obchodzi się tutaj nawet Dzień Melona!

Kąpiele w jeziorze… pod ziemią!

Niekiedy stepowy, niekiedy półpustynny turkmeński krajobraz kryje w sobie wiele niespodzianek – jedną z najsłynniejszych są tzw. „wrota piekieł”, płonące w Derweze nieprzerwanie od lat 70-tych. Ale znajdziemy tu także bardziej „wodne” niespodzianki, jak podziemne jezioro Kow Ata, leżące na głębokości 65 metrów. „Kąpiel tutaj to wspaniałe doświadczenie”, przekonuje Mergen.

Pływanie w podziemnej jaskini? Rzeczywiście, ciekawe przeżycie, ale też bardzo ożywcze dla ciała – taka kąpiel przynosi orzeźwienie w upalny dzień, pod ziemią wszak chłodniej i można skryć się przed skwarem. A wody Kow Ata zawierają przy tym dużo siarki, której dobroczynne działanie jest znane od lat.

Kow Ata
Podziemne jezioro Kow Ata – niezapomniana kąpiel w siarce!

Wykąpany i objedzony miodowymi melonami – skreślam kolejny kraj na mojej liście „do odwiedzenia”. Na długo zapamiętam turkmeńską gościnność, a następnym razem muszę przyjechać na święto znane jako… Dzień Melona!

Zdjęcia:

  • https://pixabay.com/en/melons-cantaloupe-watermelon-848086/
  • https://foter.com/fff/photo/44591629325/891d677f8f/
  • https://foter.com/fff/photo/35616703412/4b66df5a06/

Wilelaiki Honey – przysmak prosto z Hawajów

Spośród rozmaitych miodów z całego świata Wilelaiki (Christmas Berry) Honey wyróżnia się bursztynowym kolorem i lekko pikantnym posmakiem. Powstaje dzięki kwiatom wilelaiki… prosto z Hawajów!

Hawaje słyną nie tylko z wspaniałych plaż i wymarzonych warunków dla surferów – tutejsza flora zadziwia obfitością i różnorodnością. Soczyste ananasy i nieco mniej znane, ale pełne dobroczynnych właściwości owoce drzewa kukui czy noni, hawajska morwa – to tylko niektóre przykłady. Jest także krzew wilelaiki, z którego kwiatów powstaje przepyszny miód! Produkcja kwitnie zwłaszcza na Hawaiʻi, największej wyspie archipelagu Hawajów.

Roślina znana jako wilelaiki – po hawajsku dosłownie znaczy to „świąteczna jagoda”, przekład z angielskiego „Christmas berry” – pochodzi z Brazylii, a na hawajski archipelag trafiła z początkiem XX wieku jako ozdobny krzew. Pochodzi skądinąd z tej samej rodziny roślin, co mango i pistacja.

Wilelaiki to niewielki krzew, w sezonie obsypany drobnymi, czerwonymi owocami. Owoce te dojrzewają w zimie i często służą jako świąteczna dekoracja – stąd nazwa całej rośliny.

Owoce wilelaiki
Owoce wilelaiki – trochę podobne do ostrokrzewu – budzą świąteczny nastrój!

Choć w niektórych zakątkach świata (na przykład na Florydzie) wilelaiki postrzegana jest jako uciążliwy szkodnik, gdzie indziej hoduje się ją na potrzeby szeroko pojętej kuchni. Wysuszone jagody sprawdzają się jako przyprawa: nasiona wilelaiki wydzielają słodki, przypominający sosnowy aromat i zapewniają potrawom świeży, lekko cierpki smak.

Także zwierzęta doceniają tę roślinę: szopy i oposy zajadają się owocami, podobnie jak ptaki (które przyczyniły się zresztą do rozprzestrzenienia się świątecznej jagody). Kwiaty wilelaiki są uwielbiane również przez pszczoły: dzięki nektarowi powstaje wyjątkowy miód o bardzo intrygującym aromacie.

Jasny, bursztynowy Wilelaiki Honey ma delikatny, pieprzowy posmak. Bardzo dobrze komponuje się z warzywami, pasuje też do owsianki. Można też polać nim rozmaite sery, na przykład camembert albo kozi, i podawać razem z orzechami – nie tylko pięknie wygląda, ale również obłędnie smakuje!

 Wilelaiki Honey
Wilelaiki Honey bardzo dobrze pasuje do serów – na przykład serwowanych na grzankach!

Miód z kwiatów wilelaiki może też być wykorzystany w marynatach do mięsa, zwłaszcza w sezonie grillowym. Przykładowy przepis? Zaczynamy od zmieszania 1/3 szklanki miodu z połową szklanki soku z cytryny lub limonki, potem dodajemy łyżeczkę musztardy i łyżeczkę kuminu. Składniki łączymy starannie i smarujemy marynatą wybrane mięso, na przykład kurczaka. Czekamy minimum cztery godziny, a najlepiej całą noc – i już można grillować!

Zdjęcia:

  • https://foter.com/fff/photo/8520461858/3fc89f39c6/
  • https://pixabay.com/en/cheese-goat-cheese-mediterranean-1915601/

Izrael – Morze Martwe, różnorodna kultura i drogocenne olejki [Podróże Manuka, cz. 18]

Dzisiejszy Izrael to kraj pełen różnych kultur, religii i kuchni, ale surowe, pustynne warunki od tysiącleci pozostają niezmienne… jakich kosmetyków używano w czasach biblijnych i jak kąpać się w Morzu Martwym?

Ląduję w Tel Awiwie i od razu wpadam w objęcia mojej znajomej Efrat, która obiecuje zapoznać z tutejszą kuchnią i zawieźć nad Morze Martwe. Zaczynamy od hummusu (zgłodniałem po podróży…), doprawiamy filiżanką mocnej kawy, a potem ruszamy w drogę przez izraelski krajobraz.

Prosto z natury: starożytne olejki

O urodę dba się na terenach dzisiejszego Izraela już od czasów biblijnych – a niektóre receptury z powodzeniem można wykorzystać także dzisiaj. W Starym Testamencie wielokrotnie wspomniano o drogocennych olejkach, które zwykł stosować Izraelitki – na przykład, Estera namaszczała się „sześć miesięcy olejkiem mirrowym, a sześć miesięcy balsamami i kosmetykami kobiecymi” (Est 2,12).

W suchym bliskowschodnim klimacie trudno było (i jest) o wodę, stąd rozmaite olejki stanowiły dużą część specyfików wykorzystywanych do zabiegów higienicznych i kosmetycznych. Należy do nich także nieśmiertelna oliwa z oliwek, która sprawdzi się w domowym spa jako składnik maseczek czy peelingów. Efrat podsuwa mi pomysł na maskę do włosów: ¾ szklanki oliwy, do tego pół szklanki wytrawnego wina i szklanka jogurtu. Wmasowujemy we włosy i zostawiamy na 10 minut, potem wystarczy rozczesać i umyć zwykłym szamponem.

olejki
Namaszczanie się olejkami to starożytna praktyka, opisana nawet w Biblii.

„Niektóre moje znajome lubią też naturalne kosmetyki podobne do tych, które przed laty stosowały Beduinki”, tłumaczy Efrat i wylicza kilka najbardziej typowych składników: wielbłądzie mleko czy rozmaite zioła i rośliny, jak kumin albo kolocynta, rodzaj dzikiego arbuza. Olej z kolocynty okazuje się wyjątkowo wydajny w produkcji mydeł, a sama roślina daje sobie radę w nawet najbardziej trudnych, pustynnych warunkach.

Kąpiele błotne i morskie

Morze Martwe to tak naprawdę wielkie, słone jezioro, które leży w najniższym punkcie na całej Ziemi. Od tysiącleci słynie ze swojego poziomu zasolenia – dzięki niemu można się utrzymać na powierzchni bez większego wysiłku!

Co prawda kąpiel nie należy do szczególnie przyjemnych – ojj, czuję wszystkie drobne zadrapania na ciele, już nie mówiąc o tym, że skóra trochę swędzi… ale dla urody można trochę pocierpieć. Efrat unosi się na wodzie jak korek tuż obok mnie, ale nie wytrzymuje zbyt długo i idzie się wypłukać pod zwykłym, słodkim prysznicem.

morze martwe
Sól odkłada się na brzegu Morza Martwego dzięki parowaniu wody

Gęsta, słona woda – zbawienna na wszystkie dolegliwości skórne – to tylko jedna z atrakcji Morza Martwego. Równie znane są kąpiele błotne: skwapliwie nacieram się błotem, które gromadzi się przy morskim brzegu i jest wyjątkowo bogate w różne składniki mineralne: magnez, wapń, siarkę… podobno już Kleopatra okładała się tutejszym błotem dla poprawy cery.

Dziś izraelskie elegantki przywożą znad morza całe słoiki wypełnione czarną mazią, ale nie ma to jak wytarzanie się w błocie na miejscu… to może jeszcze jedna warstwa?

izrael
Najpierw smarujemy się błotem, a potem hop! do słonej wody

Gdy akurat niezbyt po drodze nam nad Morze Martwe, możemy na szczęście skorzystać z dobrodziejstw morskiej kąpieli w zaciszu własnej wanny, na przykład dzięki własnoręcznie przygotowanemu peelingowi: trzeba zmieniać ¼ szklanki soli morskiej z połową szklanki olejku do masażu, można też dodać szczyptę sproszkowanych wodorostów albo kilkanaście kropel olejku lawendowego dla aromatu.

Kulinarny tygiel kulturowy

Zgłodniałem po tej kąpieli! Efrat  śmieje się, że woda „wyciąga” i że pora na kolejną porcję hummusu. Próbuję też falafeli, czyli kotlecików z mielonej ciecierzycy, wyjadam Efrat trochę szakszuki (jajka na smażonych pomidorach, pyszne!) i popijam sokiem ze świeżych pomarańczy. Och, wspaniale orzeźwia.

„My, Izraelczycy, jemy bardzo zdrowo!”, mówi Efrat i nie da się ukryć, tyle pysznych warzyw i owoców to na pewno zbawienna dieta. Kuchnia izraelska jest przy tym niezwykle różnorodna, to mieszanka przepisów i smaków z całego świata, żydowskich, arabskich i wielu innych. Na deser obowiązkowa chałwa!

hummus
Hummus, szakszuka, falafele… same smakowitości prosto z izraelskiej kuchni!

Hmm, chyba wywożenie błotka znad Morza Martwego w zwykłym słoiku to nie jest dobry pomysł, jeśli idzie o kontrolę celną… ale za to zapas oliwy nie powinien sprawiać kłopotu. Upycham w walizce jeszcze dwie paczki chałwy, chyba się trochę uzależniłem…

Zdjęcia:

  • Sól nad brzegiem: https://pixabay.com/en/dead-sea-israel-salt-water-nature-2118555/
  • Kąpiel błotna: https://pixabay.com/en/dead-sea-sea-mud-israel-salt-sand-380745/

Trujący bluszcz – źródło niezwykłego miodu

Bluszcz – symbol wierności i trwałości życia, a jednocześnie roślina trująca, którą w średniowieczu obsadzono mury obronne, by odstraszyć wroga. Z jednej strony jej spożycie może być groźne dla zdrowia i życia człowieka, z drugiej, to roślina niezwykle miododajna.

Trochę o samym bluszczu

Bluszcz pospolity (Hedera helix) należy do rodziny araliowatych i jest gatunkiem zimozielonym i długowiecznym. Niektóre odmiany, potrafią mieć nawet do 700 lat.

Trwałość bluszczu wynika z jego niewielkich wymagań glebowych i klimatycznych. W Polsce występuje we wszystkich typach lasów i jest pod ochroną. Można go spotkać także w parkach, na ogrodzeniach, budynkach oraz balkonach. Jego popularność to zasługa nie tylko trwałości, ale przede wszystkim dekoracyjności, posiada bowiem wiecznie zielone liście, które stanowią ozdobę nawet zimą.

bluszcz
Bluszcz – roślina niezwykle dekoracyjna nawet zimą

Na innych kontynentach, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Nowej Zelandii, Indiach czy Brazylii traktowany jest jako gatunek inwazyjny.

Pomimo swojego trującego działania, bluszcz jest zjadany przez niektóre gatunki zwierząt, jednak spożyty przez człowieka, może spowodować odrętwienie, skurcze, a nawet zatrzymanie oddechu.

Kwiaty nawet zimą

Bluszcz zakwita po raz pierwszy dopiero po około 8 latach i kwitnie od września do listopada, a nawet grudnia. Mimo, iż żółto-zielone kwiaty w kształcie parasola nie są może zbyt atrakcyjne oraz wydzielają… zapach padliny, to wytwarzają dużo nektaru i pyłków, stanowiąc niezwykle ważne źródło pożywienia dla wielu gatunków owadów.

Jest on szczególnie atrakcyjny dla pszczół miodnych, ponieważ jest słodki, łatwo dostępny, a przede wszystkim bardzo obfity. Poza tym pod koniec jesieni czy nawet na początku łagodniejszej zimy, to jeden z niewielu pokarmów, na który mogą liczyć.

kwiat bluszczu
Kwiaty bluszczu to bogate źródło pyłku i nektaru, który zwabia nie tylko pszczoły

Owoce bluszczu, małe ciemne pestkowce, dojrzewają wiosną w następnym roku po kwitnieniu i są chętnie zjadane są przez ptaki, jak np. drozd czy pliszka, dla których nie stanowią zagrożenia.

owoce bluszczu
Owoce bluszczu dla ptaków nie są groźne

Miód bluszczowy

Ten wyjątkowy miód to przede wszystkim źródło niezbędnych witamin i minerałów, takich jak witamina C, witaminy z grupy B, potas, wapń, magnez, fosfor, cynk itp. Zawiera także przeciwutleniacze oraz saponiny roślinne: Hederacoside C. i alpha-hederin.

Wykazuje działanie izotoniczne. Wartości odżywcze i wysoka zawartość cukru sprawiają bowiem, że rozpuszczony np. w wodzie stanowi doskonały naturalny tonik o właściwościach energetyzujących.

Miód bluszczowy na ogół zawiera duże ilości pyłku, dlatego powinny ostrożnie podchodzić do niego osoby ze skłonnościami alergicznymi.

Świeżo zebrany miód posiada ciemny bursztynowy kolor. Podczas krystalizacji, ma tendencję do tracenia żywego pigmentu i przyjmuje jaśniejszą, mleczno-żółtą barwę z beżowo-białawymi odcieniami. Ze względu na dużą ilość glukozy (ok. 50–80%) po zebraniu granuluje w ciągu zaledwie 2 tygodni. Jeszcze zanim ulegnie krystalizacji, ma gęstą, gumowatą konsystencję, dlatego wydobycie go z plastrów może sprawiać pszczelarzom trudność.

miód bluszczowy
Wydobycie gęstego miodu z plastrów często sprawia pszczelarzom trudność

Miód bluszczowy podczas krystalizacji tworzy dość duże i twarde kryształy. Aby ułatwić konsumentom korzystanie z jego dobrodziejstw, producenci stosują tzw. kremowanie. Kremowanie miodu to pozbawianie go grudek i kryształków oraz zapewnienie mu takiej konsystencji, która będzie łatwa w użyciu.

Ważna jest tutaj jednak zastosowana metoda, bowiem podgrzewanie miodu do wyższych temperatur może pozbawić go korzystnych właściwości. Najlepiej miód z bluszczu spożywać na surowo, nieogrzewany i całkowicie nieprzetworzony.

Miód bluszczowy początkowo może mieć dość nieprzyjemny ziołowy smak i zapach lekarstwa, które jednak znikają w ciągu kilku miesięcy, pozostawiając przyjemny, delikatny aromat oraz niepowtarzalny smak.

Będzie wówczas idealnym dodatkiem nie tylko do herbaty, ciast, czy płatków śniadaniowych, ale bardzo dobrze sprawdzi się również w kuchni, jako dodatek do mięs czy sałatek. Ze względu na swój niezwykły bukiet może stanowić lekki akcent w daniu, jaki i grać w nim główną rolę.

Zdjęcia:

  • https://foter.com/fff/photo/14125893572/8f930a18be/
  • https://foter.com/fff/photo/6231479872/55e111c477/
  • https://foter.com/fff/photo/25684480667/519354ba63/
  • https://pixabay.com/pl/pszczo%C5%82y-pszczelarstwo-mi%C3%B3d-894289/

Iran – nieprzyjazny krajobraz, przyjaźni ludzie [Podróże Manuka, cz. 17]

Kraj owiany tajemnicą, mitami i przesądami, przed którym ostrzegają politycy. Do niedawna zamknięty, z roku na rok otwiera się przed światem coraz bardziej, ukazując swoje wspaniałe skarby i jedną z najstarszych i największych na świecie kultur.

Lotnisko w Teheranie. Czeka na mnie Amir, którego poznałem podczas jednej z moich podroży. Na co dzień żyje i pracuje w Teheranie jako taksówkarz.

Duże zaskoczenie

Kobiety w Iranie muszą ubierać się zgodnie z zasadami szariatu. Nie powinny się malować, ani ubierać tak, aby pokazać cokolwiek więcej niż twarz i dłonie. Tymczasem uwagę przykuwa intensywny makijaż, pomalowane paznokcie, eleganckie ubrania i chusty. Zamiast spodziewanej czerni, feeria barw.

Amir uśmiecha się widząc moja zdziwioną minę: – „Zakazy zakazami. A kobiety, sam widzisz”?

Faktycznie zamiast hidżabów kolorowe chusty, czadorów – manty, które jak śmieje się, puszczając do mnie oko Amir, są coraz krótsze i bardziej dopasowane. Wreszcie zamiast luźnych spodni – dopasowane leginsy. Słyszałem o zmianach, ale co innego zobaczyć je na to własne oczy.

Tzw. fashionistki to w Iranie twarz rewolucji obyczajowej. To, co u nas kojarzy się z rozrywką czy nawet próżnością, tutaj jest ważną, polityczną manifestacją. Kobiety zmieniają prawo i nie można ich już aresztować za niewłaściwie noszony hidżab albo trzymanie się mężczyzną za rękę na ulicy.

Iran
Współczesny Iran, Zamiast hidżabów  kolorowe chusty, czadorów – manty

Nieco inaczej jest w północnej części miasta, tutaj kobiety o bardziej tradycyjnych poglądach częściej odziewają się od stóp do głów w czarne czadory. Obecnie jednak w Iranie to raczej kwestia wyboru, nie przymusu.

To, co jednak przede wszystkim urzeka, to wspaniali ludzie, ich uśmiech i życzliwość. Wszędzie jestem przyjmowany z ciekawością, ale i otwartymi ramionami. Prawdę powiedziawszy to dla mnie największe zaskoczenie.

Nie byłem amatorem ryżu

W domu wita mnie Omid, żona Amira, z przyjaciółką Szirin. Ryż i chleb to dwa podstawowe elementy kuchni irańskiej. Nie jestem fanem ryżu, ale po skosztowaniu sabzi polo z  miętą, pietruszką, szczypiorkiem i kolendrą, zdecydowanie zmieniam zdanie.

ryż
Ryż, obok chleba to podstawa kuchni irańskiej

Na stole jeszcze tahdig, chrupiąca warstwa ryżu z jogurtem, pistacjami i szafranem. Zarówno smakowo, jak i wizualnie wszystko prezentuje się znakomicie. To nie koniec, jeszcze irański gulasz choreszami orazpolo z berberysem i baraniną.

Berberys przypomina nieco żurawinę, ma równie cierpki smak, a do tego przepiękny rubinowy kolor, który nadaje potrawie wyjątkowy charakter.

Po takiej uczcie, przez długi czas ciężko mi się ruszyć, ale Amir koniecznie chce mi pokazać Milad Tower – najwyższą w Iranie wieżę. Faktycznie niesamowity punkt widokowy na blisko ośmiomilionową metropolię.

Powrót do przeszłości

Następnego dnia po zjedzeniu smacznych omletów, które przypominają bardziej naszą jajecznicę oraz szklance niezwykle wyrazistej czarnej herbaty, wybieramy się do Persepolis, kiedyś jednego z najpiękniejszych miast starożytności.

Ruiny Persepolis
Ruiny Persepolis

Kilkaset kilometrów jazdy przez, z jednej strony fascynujące, a z drugiej strony nużące krajobrazy Iranu, godzinne rozmowy o polityce, snucie marzeń o Iranie wolnym od ajatollahów, w końcu zatrzymujemy się. Przystanek – Isfahan. Na moment oderwany od współczesnej polityki, przeniesiony zostałem, do krainy niczym z baśni, do miejsca, gdzie marzenia o wymarzonej Persji, spełniają się – Plac Naqsh-E Jahan.

Plastry na nosach

Na całym świecie, zabiegi chirurgii plastycznej to sprawa dyskretna, a nawet drażliwa. W Iranie jest odwrotnie, to powód do dumy. Plaster po operacji nosa noszony jest jeszcze przez miesiąc, a nawet kilka miesięcy. Według rządzących operacja plastyczna to nie forma buntu religijnego przeciwko konserwatywnej ideologii, ale nowy wyraz starych zwyczajów.

Najwięcej na świecie operacji plastycznych przeprowadza się właśnie w Iranie. Jednak dla Iranek zabieg korekty nosa to coś więcej niż poprawa urody. Wiele z nich traktuje operację jak manifestację swoich praw, dla innych to manifest statusu społecznego.

Włosy – powód do dumy czy przekleństwo?

Iranki bardzo dbają o włosy, to tutaj niekwestionowany symbol kobiecej urody. Żona mojego gospodarza raz w tygodniu kilka godzin przed kąpielą wciera we włosy i skórę głowy olejek z gorzkich migdałów i pozostaje z takim kompresem aż do wieczora.

Omid używa też mikstury na porost włosów bazującej na wyciągu z ziół, którą również wciera w skórę głowy.

Poza tym, jak opowiada, raz w tygodniu chodzi do fryzjera. Nie tylko po to, by je pielęgnować, ale także w sprawie depilacji.

– „Niestety, standardy w tej kwestii są u nas nieubłagane” – zauważa Omid.

Olej z gorzkich migdałów – sposób na piękne włosy

Sposób na usuwanie zbędnego owłosienia to tutaj nitkowanie czyli depilacja za pomocą bawełnianej nitki, której dwa skrzyżowane końce pociera się w charakterystyczny sposób. Stanowi wspaniałą alternatywę np. dla wosku, nadaje się bowiem do każdego rodzaju skóry.

W Iranie nitkuje się również brwi. Nie chodzi o to, żeby zmienić ich kształt, ale by wydobyć ich charakter, precyzyjnie usuwając niepotrzebne, nawet najmniejsze włoski.

irańska kobieta
Piękne włosy i zadbane brwi to atuty irańskiej kobiety

Mydło z krowiego tłuszczu

Omid do codziennej pielęgnacji i mycia twarzy używa sefidab, które jest mieszanką krowiego tłuszczu z rodzajem białej glinki. Działa jak peeling, usuwa zanieczyszczenia i martwy naskórek, a przy tym rozjaśnia i nawilża.

Zaopatrzony w olej z gorzkich migdałów, sefidab oraz inne irańskie mydełka o zapachu granatu, kardamonu, cynamonu itp., powoli zaczynam się pakować.

Będę tęsknił za moimi przemiłymi gospodarzami oraz jednym z najbardziej fascynujących krajów, w jakich byłem. Trzeba przyznać, że każdy spędzony tutaj dzień to kolejne odsłony miejsca pełnego zagadek, sprzeczności, a przede wszystkim otwartych ludzi, którzy codziennie sprawdzają, które z reguł islamu można by jeszcze bardziej obejść lub nagiąć.

Zdjęcia:

  • https://foter.com/photo2/modern-hijab/
  • https://pixabay.com/pl/ry%C5%BC-%C5%BCywno%C5%9Bci-zdrowe-kuchni-posi%C5%82ek-498688/
  • https://pixabay.com/pl/myd%C5%82o-olej-migda%C5%82y-rdzeni-g%C4%85bka-2333391/
  • https://pixabay.com/pl/persepolis-iran-archeologia-588885/
  • https://unsplash.com/photos/C_mrDgXbP2g

Miód pitny – napój bogów i ludzi

Miód pitny sycono już w czasach starożytnych. Podobno delektowali się nim nawet greccy i rzymscy bogowie. W Polsce pijano go najczęściej w czasach średniowiecznych. Polecany był małżonkom tuż po ślubie, stąd nazwa miodowego miesiąca. Co warto o nim jeszcze wiedzieć?

Historia produkcji tego trunku zaczęła się, gdy stwierdzono, że miód łatwo fermentuje – wystarczyło wymieszać go z wodą, wlać do glinianego dzbana i „zapomnieć” na kilka miesięcy. Miód pitny uważany jest zresztą za najstarszy na świecie napój alkoholowy. Gliniane naczynia z jego resztkami odkryte w Chinach mają 9 tysięcy lat!

W przypadku wyrobu miodów pitnych najlepiej korzystać ze sprawdzonej pasieki. Najpopularniejszy to miód lipowy, ale można sięgnąć także po miód wielokwiatowy, akacjowy, nawłociowy i gryczany.

Rodzaje miodów pitnych

W Polsce nasi przodkowie tak polubili miodosytnictwo, że rozwinęli je w sposób iście mistrzowski. Już w XV wieku wprowadzili podział na gatunki miodu pitnego, związany ze stopniem stężenia alkoholu. To znane do dziś półtoraki, dwójniaki, trójniaki i czwórniaki. Tak ścisła selekcja nie występowała i nie występuje nigdzie indziej.

miody pitne
Półtoraki, dwójniaki, trójniaki i czwórniaki

W zależności od tego, jakie są proporcje miodu i wody, miody pitne mają różną moc, kolor, smak i – przede wszystkim – wymagają innego czasu leżakowania. Im więcej miodu w napoju, tym dłużej dojrzewa.

Najmocniejsze, zawierające największą ilość alkoholu są półtoraki. Półtoraki i dwójniaki określane są niekiedy mianem miodów królewskich.

Trójniak leżakuje od 1,5 roku do 4 lat, natomiast półtorak od ośmiu do dziesięciu lat. Piątaki i czwórniaki, czyli miody wytrawne, dojrzewają najszybciej i nadają się do spożycia po upływie 6–8 miesięcy.

Biorąc pod uwagę technologię wytwarzania, miody pitne można dzielić również na sycone i niesycone. Miody sycone powstają w wyniku fermentacji brzeczki, która była wcześniej powoli gotowana. Tak przyrządzone trunki są ciemniejsze. Brzeczka miodów niesyconych nie jest gotowana. Szczególnie dotyczy to miodów o intensywnym aromacie i smaku, których szkoda tracić w czasie sycenia.

Następnie brzeczkę szczepi się drożdżami winiarskimi, pod wpływem których cukry z miodu zostają przerobione na alkohol. Gdy miód sfermentuje i się sklaruje, odstawiany jest, by leżakował.

Miód pitny powstający w sposób naturalny bez dodatku drożdży nazywany jest esencją lub nektarem. Najczęściej gotuje się go do momentu, aż odparuje połowa albo 1/3, później przelewa do beczki, gdzie w sposób naturalny fermentuje pod własnym ciężarem.

Miód pitny można wzbogacić

Różne bukiety smakowe miodów uzyskuje się przez doprawianie brzeczki sokami owocowymi lub przyprawami korzennymi. Najczęściej do wyrobu miodów korzenno-ziołowych stosuje się: chmiel, cynamon, goździki, imbir, pieprz, jałowiec, wanilię, płatki róży, migdały, cytrynę i skórkę pomarańczową.

Ze względu na wykorzystane dodatki wyróżnia się również winiaki, dereniaki, poziomczaki i miody makowe.

Najlepszej jakości miód półtorak i dwójniak pija się bez dodatków. Jest nieco zdradliwy i lepiej go nie nadużywać – nie od razu uderza do głowy, za to trudno po nim wstać od stołu, a kac utrzymuje się nawet dwa dni!

półtorak
Ostrożnie z półtorakiem i dwójniakiem, może być zdradliwy!

Miód pitny – świetne rozwiązanie na zimę!

Trójniaki i czwórniaki doskonale sprawdzą się zwłaszcza zimą. Są pyszne zwłaszcza z dodatkiem korzennych przypraw, cytrusowym skórek, owocowych soków. Możemy je dodawać do pierników, polewać nimi owocowe desery, a także mięso i drób tuż przed końcem pieczenia.

Na zimę proponujemy przepis na miód pitny na gorąco z przyprawami korzennymi i jabłkami.

Potrzebujemy:

  • 160 g ml miodu pitnego (trójniaka lub czwórniaka),
  • 120 ml soku jabłkowego lub niegazowanej wody mineralnej,
  • laska cynamonu,
  • 2 gwiazdki anyżu,
  • sok z cytryny,
  • plasterki jabłka do dekoracji.
miód pitny
Miód pitny na gorąco z jabłkami i przyprawami korzennymi doskonale rozgrzeje zimą

Miód pitny wlać do rondelka, dodać sok jabłkowy lub wodę, cynamon i anyż. Podgrzewać na małym ogniu, maksymalnie do 80 °C., nie doprowadzając do wrzenia i często mieszając. Gorący napój zdjąć z ognia, przyprawić sokiem z cytryny. Rozlać do szklanek z żaroodpornego szkła lub  kamionkowych kufli. Dodać plasterki jabłka. Gotowe!

Zdjęcia:

  • https://pixabay.com/pl/miody-pitne-produkty-pszczele-446707/
  • https://foter.com/fff/photo/6252753209/b908b07de1/
  • https://unsplash.com/photos/U6dWj2nhPEA

Sri Lanka – tam gdzie rośnie herbata [Podróże Manuka, cz. 16]

Sri Lanka – tam gdzie rośnie herbata

Piękne plaże i ajurwedyjskie masaże przyciągają na Sri Lankę tych, którzy ponad wszystko cenią sobie błogie lenistwo. Cudowny smak herbaty, zapach curry, bujna fauna i flora dżungli, górskie szczyty, wielkie wodospady, rwące rzeki – po prostu raj na ziemi. Nic więc dziwnego, że postanowiłem zamienić nieznośny zgiełk i tłok Bombaju czy Katmandu na ciszę i relaks, a himalajskie wyzwania i przenikliwy chłód na słońce jednej z plaż Sri Lanki.

Ajurweda – tego trzeba spróbować!

Ajurweda, czyli starożytna medycyna, liczy sobie już kilka tysięcy lat i pochodzi z Indii. Gabinety oferujące, zabiegi, masaże i kąpiele w olejkach znajdują się tu praktycznie w każdej miejscowości. Wybrałem abhjanga. Duża ilość ciepłych ziołowych olejków, niezwykłe zapachy, podobno nie tylko zwiększa sprawność umysłową i fizyczną, ale również wspiera proces usuwania toksyn z ciała.

Pani imieniem Abir zaczyna od masażu głowy, następnie kolejne partie ciała. Czuję zapach sezamu, a moje kanały energetyczne powoli odblokowują się, pozwalając na swobodny przepływ energii życiowej!

Po godzinnym zabiegu jestem śliski jak ryba, ale nie wolno mi się wykąpać. W ciało muszą wniknąć wszystkie dobroczynne substancje z tutejszych olejków. Jeszcze 20 minut sauny, po której Abir częstuje mnie pyszną pieprzną herbatą.

ajurwedyjski masaż
Ajurwedyjski masaż – tego trzeba spróbować

Dla moich obolałych i napiętych pleców to cudowne doświadczenie, czuję się nie tylko o kilka lat młodszy, ale i o kilka kilogramów lżejszy.

Jestem w raju

„Dzień dobry Mr Manuka, have another beautiful day in Sri Lanka!” wita mnie Zamil, mój lankijski przewodnik. Faktycznie, jest pięknie. Na Sri Lance widać, że mieszkańcy kochają to miejsce i wyjątkowo o nie dbają, obejścia są czyste i schludne. W przeciwieństwie do śmieci i brudu ostatnio zwiedzanych miast, to naprawę miła odmiana.

Zresztą, cała Sri Lanka wydaje mi się trochę taka, jak mój przewodnik, radosna, pomocna, pełna optymizmu, planów i marzeń.

sri lanka
Piękne plaże Sri Lanki – cisza, spokój i szum fal oceanu

Ciężko mi się przyzwyczaić tylko do jednego – przeciętny Europejczyk, gdy chce powiedzieć tak, kiwa głową z góry na dół, a gdy pragnie zaprotestować kręci nią w prawo i w lewo. Na Sri Lance jest odwrotnie J

Kulturalna stolica kraju pachnąca herbatą

Lista lankijskich „must see” jest długa, za długa na niespełna dwa tygodnie pobytu. Proszę Zamila o pomoc.

Na początek wybiera jedną z najważniejszych dla buddystów świątyń, Świątynię Zęba Buddy w Kandy. Ukryty jest w siedmiu złotych szkatułach, których przepych mogłem podziwiać podczas robiącej duże wrażenie pudży.

Kandy to niezwykle połączenie  kolonialnej historii z lankijskim chaosem, to także brama do Krainy Herbaty, skąd można robić jednodniowe wypady po okolicy. Trasa kolejowa do Elli wijąca się między górami pokrytymi plantacjami herbaty zaliczana jest do  najpiękniejszych tras kolejowych na świecie. Przejażdżka tym pociągiem to coś, co po prostu trzeba zrobić.

Ella to prawdziwa kraina herbaty w pigułce. Będąc tutaj trzeba zobaczyć jej plantacje oraz obejrzeć cały proces produkcji tego napoju w fabryce. W powietrzu unosi się niezwykle intensywny zapach mielonej herbaty, a jej degustacja, znowu przenosi mnie do raju.

Bujna przyroda jest po prostu bezczelna i obezwładniająca!

Zamil zabiera mnie do Dambuli, wspaniałego kompleksu skalnych świątyń z niezliczonymi wizerunkami Buddy. W poszukiwaniu cienia siadamy na dziedzińcu pod rozłożystym drzewem bodhi. Do kompleksu wiedzie droga złożona z kilkuset kamiennych schodów, obsadzona przez posterunki małp, które niczym najbardziej skrupulatni celnicy sprawdzają, czy nie mam przypadkiem w plecaku czegoś smakowitego.

słonie
Wszechobecne słonie

Zwierzęta na Sri Lance są wszechobecne, egzotyczne gatunki wyglądają zza krzaków i przelatują nad głową. Jak nie piszczeć z zachwytu nad uroczymi, gigantycznymi wiewiórkami czy przechadzającym się majestatycznie pod palmami słoniem? A co kilkanaście kilometrów trzeba zatrzymywać busa, by przepuścić wyluzowanego warana.

I jeszcze ta pyszna, lankijska kuchnia!

Słodka, karmelizowana cebula, ostre chili, barwne curry, dal, wszechobecny ryż, kokos, oraz pokaźna dawka kminu, goździków, cynamonu, kardamonu i bananowych liści, tutejsze potrawy zachwycają feerią barw i smaków. 

Kuchnia na Sri Lance
Kuchnia na Sri Lance – pyszna, ale ostra

Mieszkańcy nie używają sztućców, jedzą palcami prawej dłoni. Według nich, podobnie jak ostatnio w Nepalu, ten sposób pozwala lepiej poznać smak potraw. W restauracjach montuje się niewielkie krany lub po prostu podaje miskę z wodą. Ręce myje się zarówno przed posiłkiem, jaki po. Wystarczy przetrzeć oczy rękoma, na których znajdują się resztki przypraw, aby przekonać się, że to niezbędny element tutejszej kuchni.

Curry podawane z ryżem to w tutejszym menu punkt obowiązkowy! Wariantów tego przysmaku spotkać można tu niewiarygodną wręcz ilość, z drobiu, koźliny, owoców morza, ryb, warzyw czy wreszcie egzotycznych owoców – wszystko to zaś przyprawiane na przeróżne sposoby. Prawdziwe lankijskie przysmaki to nierzadko dania zdolne wypalić podniebienie, ale warto!

Czy każdy piękny sen musi się tak szybko kończyć?

Obkupiony w najwymyślniejsze gatunki herbat, aromatyczne przyprawy i oczywiście… papier z odchodów słonia. Obiecuję sobie, że jak już zwiedzę wszystkie zakątki świata, wrócę tu… i zamieszkam!

Zdjęcia:

  • https://pixabay.com/pl/odnowy-biologicznej-masa%C5%BC-relaks-589770/
  • https://pixabay.com/pl/sri-lanka-palmy-postacie-rybak-3322207/
  • https://pixabay.com/pl/s%C5%82o%C5%84-matka-dziecko-sri-lanka-2419945/
  • https://pixabay.com/pl/%C5%BCywno%C5%9Bci-kr%C4%99gle-curry-posi%C5%82ek-2424541/

Nepal – kraj na dachu świata [Podróże Manuka, cz. 15]

Góry i rzesze alpinistów pragnących zmierzyć się z najwyższymi szczytami świata, ale także rafting oraz cudowna przyroda nieskażona cywilizacją to właśnie Nepal! Inny świat, pełen magii i zapachu kadzideł. Świat, gdzie żyje się skromnie, a rytm życia wyznaczają prawa natury oraz góry zajmujące prawie 80% niewielkiego kraju pomiędzy wielkimi mocarstwami. To tu przyszedł na świat Gautama Budda.

Już sama podróż olśniewa i zachwyca. Przez okno iluminatora samolotu widzę olbrzymie szczyty o wysokości ponad 8000 m n.p.m., usiłujące przesłonić niebo. Wiem, że czeka mnie niezwykła przygoda!

Katmandu – magiczne miasto

Stolica kojarzona z najwyższym szczytem Ziemi – Mount Everest, cudami przyrody w czystej postaci – na pierwszy rzut oka strasznie mnie rozczarowuje.  Zatłoczona, głośna, brudna i nie ma czym oddychać!

katmandu
Katmandu – stolica u stóp Himalajów

Mimo pierwszego szoku postanawiam jednak dać temu miejscu szansę. Okazałe sanktuaria, jak Pashupatinath, gromadzące rzesze wiernych, tłumnie odwiedzane przez pielgrzymów z pewnością robią wrażenie. Z drugiej strony małe, przyuliczne świątynie, wokół których bawią się dzieci, zapomniane i zakurzone, często na podwórzach obwieszonych praniem czy za straganami, gdzie handluje się czym popadnie.

Nieustanny wir modlitewnych młynków wiszących na zewnątrz każdej buddyjskiej świątyni, półkoliste stupy, zapach kadzideł, a prawie każda napotkana osoba wita mnie pogodnym „Namaste”. Hmm, przyznaję, że wąskie uliczki Katmandu zaczynają mnie powoli czarować.

W hipnotyzującym tłumie Durbar Square – uwagę przykuwają między innymi wielobarwne sari, tradycyjne stroje tutejszych kobiet. Jak opowiedziała mi moja gospodyni Kesang, komplet sari składa się z materiału o długości około pięciu metrów i metra szerokości. Kobiety owijają się nim według ścisłych reguł, upinając dolną część tkaniny wokół talii, a pozostałą przekładając przez lewe ramię.

sari
Wszędzie uwagę przykuwają kolorowe sari

Kuchnia do najlepszych nie należy

Dal bhat tarkari, które podano mi w pierwszej kolejności w tutejszej knajpie to dość pikantna, gęsta zupa. Kucharz, imieniem Kesang serwuje ją z ryżem oraz warzywami, do tego też pikantna, sfermentowana kiszonka. Nie jest najgorsze, ale przyznaję, że podczas poprzednich podróży jadałem lepiej.

Dodatkowo stresuje mnie jedzenie ręką – moim gospodarzom idzie to niezwykle sprawnie. Brak koordynacji moich ruchów najwyraźniej mocno ich rozbawił!

Jeden z gości w knajpie zagaja, że w Nepalu warto spróbować chhang – tybetańskiego piwa warzonego z prosa, jęczmienia oraz ryżu. Tutejszym „fast foodem” jest natomiast momo. To rodzaj pierożków z nadzieniem z mięsa, najczęściej kurczaka, jagnięciny lub wieprzowiny oraz warzyw. Nadzienie przyprawiane jest zazwyczaj kolendrą, imbirem, kurkumą, kminkiem i chili. Oczywiście koniecznie trzeba spróbować sera żółtego zrobionego z mleka samicy jaka. Jest dostępny niemal wszędzie.

W tutejszych małych lokalikach warto podelektować się także aromatem herbaty z liści rosnących na zboczach Mount Everestu. Promienie słońca, czyste górskie powietrze, woda spływająca z lodowców i monsunowe deszcze sprawiają, że himalajskie herbaty mają niepowtarzalny smak i aromat.

Dal bhat tarkari
Dal bhat tarkari

Nareszcie w góry!

Spragniony prawdziwych wrażeń, a przede wszystkim tlenu, wybieram się na jeden z najpiękniejszych szlaków trekkingowych świata, wokół majestatycznego masywu Annapurny. Ale zanim dotrzemy na miejsce czeka mnie jeszcze dreszczyk emocji podczas raftingu na rzece Trishuli.

Nasz punkt wypadowy to Pokhara, istny przystanek między niebem a ziemią. Sarangkot. Właśnie wschodzi słońce, a widoki na Himalaje zapierają po prostu dech w piersiach.

Mimo, że przed wyjazdem popracowałem nad kondycją oraz zdążyłem się już nieco zaaklimatyzować, naprawdę nie jest łatwo. Zwłaszcza, że pogoda nie należy do najlepszy.

W jednej z noclegowni sympatyczna pani imieniem Tara częstuje mnie przepyszną herbatą cytrynową. Specjalna mieszanka liści herbacianych z ogromną ilością cytryny i jeszcze większą ilością miodu cudownie rozgrzewa i dodaje energii.

W pozbawionym okien domu, zbudowanym z gliny jest nawet ciepło. Mimo że zwierzęta mieszkają pod tym samym dachem, nie czuję ich zapachu, choć trudno powiedzieć, że jest tutaj sterylnie czysto. Zdaje się, że w nocy pogryzły mnie pchły.

Najtrudniejszy etap to chyba pokonanie przełęczy Thorung La, chociaż zejście do wioski Muktinath też nie należy do lekkich. Ale widoki? Wow! Piękne, potężne masywy Annapurny, Dhaulagiri czy Mansalu to jednak nie to samo co moja ukochana Mount Adams w Nowej Zelandii.

annapurna
Piękny masyw Annapurny

Pokochałem Nepal

Wspaniałe doliny, wysokie przełęcze, malowniczo położone wioski i osady pasterskie, a przede wszystkim najpotężniejsze i najpiękniejsze góry na świecie. Mimo początkowych wątpliwości, pokochałem ten kraj i mieszkających tu ludzi, ich życzliwość, gościnność i niegasnący uśmiech na twarzy. Gdzie stare miesza się z nowym, a sacrum z profanum.

nepal
Życie nepalskiej kobiety nie jest łatwe

Na pamiątkę kupuję piękny, wełniany sweter. Negocjując cenę muszę napić się herbaty z mlekiem oraz wysłuchać historii Horiego – jego babka ponoć dziergała ten sweter chodząc po wełnę 20 km w jedną stronę. Będzie mi tego brakowało…

Zdjęcia:

  • https://pixabay.com/pl/nepal-kathmandu-kultura-podr%C3%B3%C5%BCy-1388600/
  • https://pixabay.com/pl/indie-kanyakumari-kobiet-sari-346618/
  • https://pixabay.com/pl/%C5%BCywno%C5%9Bci-kuchni-nepalska-asian-3482767/
  • https://pixabay.com/pl/himalaje-annapurna-g%C3%B3ra-g%C3%B3ry-%C5%9Bnieg-265638/
  • https://pixabay.com/pl/nepal-przewo%C5%BAnik-kosze-390/

Rewarewa – niezwykły miód z niezwykłych kwiatów

Nowa Zelandia to nie tylko cudowny, nieco surowy kraj, ale także piękne, czasem groźne krajobrazy znane m.in. z „Władcy pierścieni” Petera Jacksona. Tylko w takich okolicznościach przyrody mogły powstać tak unikalne miody jak manuka czy rewarewa.

nowa zelandia

Piękne, choć surowe krajobrazy Nowej Zelandii

Co to takiego rewarewa?

Rewarewa lub inaczej wiciowiec nowozelandzki Knightia excelsa, należący do rodziny Proteaceae, powszechnie występuje w Australii, Afryce Południowej oraz oczywiście w Nowej Zelandii.

Rewarewa jest wiecznie zielonym, niezwykle atrakcyjnym drzewem endemicznym osiągającym do 30 m wysokości i 1 m średnicy. Charakteryzuje się smukłą koroną oraz podłużnymi liśćmi.

Rewarewa to jednak nie tylko piękne wysokie drzewa, ale także krzewy, które sąstałym elementem krajobrazów nowozelandzkiej, dzikiej natury. W październiku i listopadzie na kwiatowych gałęziach o długości 10 cm pojawiają się gęste skupiska kwiatów wielkości 2–3,5 cm, które wyglądają jak spiralne zwoje podobne do strąków, zakończone charakterystycznymi aksamitnymi igłami. Charakteryzują się piękną, jaskrawoczerwoną barwą i wytwarzają obficie nektar, przyciągając rzesze pszczół i ptaków.

rewarewa

Rewarewa – kwiatostany z charakterystycznymi igłami

Skomplikowana struktura kwiatowa przystosowana jest do zapylania przez ptaki oraz zapobiega zapylaniu krzyżowemu. Ziarna pyłku rewarewa są dość duże i mają około 40–50 mikronów. Podobnie jak w przypadku wielu roślin zapylanych przez ptaki, budowa kwiatów sprawia też, że tylko niewielka część pyłku trafia do nektaru. W rezultacie, tak jak w przypadku miodu manuka, otrzymujemy miód o niskiej zawartości pyłku.

kwiat rewarewa

Niezwykle skomplikowana struktura kwiatów czeka na zapylenie przez ptaki

Miód rewarewa – właściwości

Miód rewarewa zawiera dużo minerałów i pierwiastków śladowych. Charakteryzuje się podobnym poziomem glukozy oraz fruktozy, co sprawia, że naturalnie, ale wolno krystalizuje. Ze względu na swoje właściwości często mylony jest ze wspomnianym miodem manuka.

Grubo skrystalizowany miód, jak właśnie rewarewa, to nie tylko cudowne odżywienie i nawilżenie skóry, ale także idealny naturalny peeling do twarzy, a nawet całego ciała. Można z niego zrobić odżywkę do włosów, maseczkę na twarz, ale także dodać do kąpieli. Niezwykły, ziołowy armat wspaniale zrelaksuje i odświeży.

Z niezwykłych kwiatów powstaje także cudowny, bursztynowy miód z odcieniem czerwieni. To naturalny środek słodzący i zdrowa alternatywa dla cukru. Posiada niezwykły, głęboki, słodki, nieco ziołowy smak, który idealnie nadaje się do napojów. Na zimowe chłodne dni herbata z odrobiną cytryny, imbiru i miodu rewarewa cudowne rozgrzeje i doda energii.

miód rewarewa
Miod rewarewa — idealny na zimowe chłody

Ziołowy, głęboki smak miodu rewarewa idealnie sprawdzi się także w naszej kuchni. To wspaniały dodatek nie tylko do napojów, deserów, ale także wytrawnych potraw. Rukola, gruszka, ser kozi i nowozelandzki miód to przecież doskonały przepis przepis na wspaniałą sałatkę!

Sałatka z rukoli z serem i gruszką:

  • rukola,
  • twardy ser kozi,
  • 2 gruszki,
  • ziarna słonecznika,
  • orzechy włoskie,
  • 2 łyżki mikstury Cardio dr Gaja
  • 2 łyżki miodu rewarewa,
  • sok z 1 cytryny.

Umyć rukolę, ułożyć na półmisku. Zetrzeć na grubych oczkach kozi ser i posypać sałatę. Gruszkę obrać, pokroić na ósemki i skropić sokiem z połowy cytryny. W międzyczasie uprażyć na suchej patelni słonecznik i pokruszone orzechy włoskie. Gruszkę oraz schłodzone ziarna dodać do rukoli.

Na koniec sos: wymieszać miksturę Cardio z sokiem z cytryny i miodem rewarewa i polać przed podaniem. Smacznego!

Zdjęcia:

https://pixabay.com/pl/krajobraz-nowa-zelandia-tle-natura-3865053/

https://foter.com/search/instant/?q=Knightia+excelsa

https://foter.com/fff/photo/5193516653/f61ab732cc/

https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-cytryna-%C5%BCywno%C5%9Bci-zdrowe-imbir-3434198/

Miód gryczany – idealny nie tylko dla i babci i dziadka

Miód gryczany zwany czasem „miodem starców” ma dość specyficzny smak i wygląd, dlatego nie sposób pomylić go z żadnym innym. Ten chyba najciemniejszy ze wszystkich miodów zalecany jest szczególnie osobom w podeszłym wieku. Dlaczego?

Charakterystyczny wygląd miodu gryczanego pozwala go w łatwy sposób odróżnić od innych. Posiada niezwykle ciemny, brunatny, czasem wręcz prawie czarny kolor mocnej herbaty.

Zaliczany jest do miodów nektarowych, a pszczelarze pozyskują go z drobnych kwiatów gryki zwyczajnej (Fagopyrum esculentum, Fagopyrum sagittatum). Ta rosnąca w klimacie umiarkowanym roślina jednoroczna z rodziny rdestowatych, wywodzi się z obszarów wschodniej i środkowej Azji, a w Polsce uprawiana jest na szeroką skalę.


Drobne kwiaty gryki zwyczajnej

Gryka ma drobne kwiaty koloru białego, różowego bądź czerwonego, a jej okres kwitnienia przypada na lipiec i sierpień. Rozpoznać można ją także po niezwykle intensywnym zapachu, który zwabia roje pszczół oraz muchówek.


Intensywny zapach przyciąga roje pszczół i muchówek

Miód gryczany zawiera duże ilości białka, żelaza i witaminy C. To niezwykłe bogactwo witamin i minerałów łatwo przyswajalnych przez człowieka. Podobny poziom fruktozy i glukozy sprawia, że po skrystalizowaniu tworzy grube i twarde kryształy. Na rynku dostępny jest jednak również miód gryczany kremowany, który nie krystalizuje.

To co jednak najbardziej wyróżnia miód gryczany spośród innych to imponująca zawartość rutyny. Regularne zażywanie miodu gryczanego może dobrze wpływać na wzrok, słuch, pamięć i koncentrację, dlatego szczególnie poleca się go osobom starszym. Na pewno przyda się jednak także niejednemu studentowi podczas trudnej sesji egzaminacyjnej.

Pikantna i wyrazista kuchnia

Miód gryczany w smaku jest ostry, słodki i lekko piekący, dlatego nie zawsze odpowiada on dzieciom. Doskonale nadaje się natomiast do wypieków, dodając aromatu i koloru piernikom czy mazurkom. Należy wtedy jednak pamiętać, by nie przesadzić z korzennymi przyprawami.

Ze względu na swoje właściwości warto włączyć miód gryczany w codzienną dietę. Jest dobrą alternatywą dla zwykłego cukru i można go dodawać do herbaty, porannego musli czy owsianki. Ze względu na znaczną zawartość kwasów znalazł również zastosowanie przy wyrobie miodów pitnych.


Miód gryczany doda niezwykłego koloru i aromatu naszym słodkim wypiekom

Lekko pikantny smak i mocny zapach miodu gryczanego doskonale sprawdzi się w przygotowywaniu marynat do mięs i wytrawnych dań. To również idealny składnik aromatycznych sosów. Proponujemy przepis na jeden z nich – sos polski, doskonały do mięs, wędlin, a nawet ryb czy fasoli.


Miód gryczany to składnik aromatycznych sosów

Składniki:

– 4 łyżki miodu gryczanego,
– 3 łyżki utartego, czerstwego piernika,
– 1 szklanka bulionu warzywnego,
– 1 łyżka migdałów,
– 2 łyżki rodzynek,
– 1 łyżka masła,
– 1 kieliszek czerwonego wytrawnego wina,
– sól do smaku.

Miód podgrzać w rondelku. Następnie dodać masło, utarty piernik i całość wymieszać. Wlać bulion i gotować na małym ogniu, cały czas mieszając. Do sosu dodać sparzone, obrane i posiekane drobno migdały oraz umyte rodzynki. Dolać kieliszek czerwonego, wytrawnego wina i przyprawić do smaku solą. Podgrzewać jeszcze przez ok. 20 minut, aż sos zgęstnieje. Gotowe!

Miód gryczany – naturalny kosmetyk

Miód gryczany można stosować jednak nie tylko w kuchni – od lat wykorzystywany jest także w kosmetyce. Dzięki właściwościom antyoksydacyjnym doskonale sprawdza się jako składnik kremów przeciwzmarszczkowych. Stosuje się go także w różnego typu maseczkach i peelingach. Regeneruje skórę, odżywia, łagodzi wszelkie zmiany i podrażnienia skórne.

Miód gryczany zawiera substancje wpływające doskonale na kondycję włosów, może wzmocnić ich strukturę, odbudować zniszczone końcówki i oczyścić skórę głowy.

W naturalnej pielęgnacji warto stosować go również do codziennego mycia twarzy. Nasza skóra stanie się gładsza, bardziej elastyczna, jędrna i rozświetlona.

Co więcej, zimą, ale także latem, często cierpimy na spękane, spierzchnięte usta. Zamiast pomadki ochronnej możemy przygotować „domową maseczkę” na usta. Po prostu smarujemy je miodem gryczanym. I gotowe!

Zdjęcia:

https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-cynamon-miska-mi%C3%B3d-pszczeli-2542952/

https://pixabay.com/pl/pola-gryka-charakter-ro%C5%9Blina-3574651/

https://foter.com/fff/photo/41988396950/b87e453f78/

https://foter.com/fff/photo/4425829263/5d0387ff0b/

https://foter.com/fff/photo/5534545425/4996562cb9/

Złoty miód tupelo

Dużo deszczu i piękna pogoda podczas kwitnienia to idealne warunki, by powstała jasno bursztynowa, miękka słodycz miodu tupelo. Powstający w zagrożonym ekosystemie Tupelo skarb, gwarantuje niezwykłe doznania smakowe i pozostawia niezapomniane wrażenia. To prawdziwa królowa wśród egzotycznych miodów.

Miód tupelo jest produkowany przez pszczoły miodne, które zbierają nektar z kwiatów białych drzew Tupelo Ogeechee (Nyssa ogeeche). Te niepozorne zielonkawe kwiaty rozwijają się później w „jagodopodobne” owoce. Najbardziej cenionym jest miód z drzew, które skupione są wzdłuż rzek w północno-zachodniej Florydzie jak Apalachicola i Ochlockonee.

 

Drzewa tupelo najbardziej lubią odmokłe rejony rzek Florydy

 

Produkcja miodu Tupelo nie jest łatwa. Kwiaty kwitną tylko od dwóch do trzech tygodni w kwietniu i w maju. Ule muszą być przenoszone w głąb gajów, aby uzyskać jak najlepszy i jak najczystszy miód, a do tych miejsc można dotrzeć jedynie łodzią.

 

tupelo

W głąb gaju można dostać się tylko łodzią

 

Pracochłonne zbiory wymagają dokładnego planu i specjalnego wyposażenia. Pszczelarze muszą bowiem ściśle nadzorować pszczoły. Przed zbiorem powinny być one pozbawione jakiegokolwiek innego pyłku czy miodu. Harmonogram prac ma tu kluczowe znaczenie, potrzeba wielu lat doświadczenia, aby wyprodukować doskonały produkt, który będzie certyfikowanym miodem tupelo.

 

pszczoła

Pszczoły przed zbiorem muszą być pozbawione jakiegokolwiek innego pyłku

Wata cukrowa czy woda różana?

Najbardziej znanym i cenionym pszczelarzem i producentem tego miodu jest George Watkins. Zbiera go obecnie z drzew nad rzeką Apalachicola. Ta dolina jest jedynym miejscem na świecie, gdzie tupelo jest produkowany komercyjnie.

Czysty miód Tupelo ma jasno bursztynową barwę, czasem z delikatnym, zielonym odcieniem. Charakteryzuje się niezwykle łagodnym nieco gruszkowym, chmielowym aromatem, a jego delikatny smak, określany jest jako maślano-kwiatowy. Niektórzy porównują go z watą cukrową inni z wodą różaną, a jeszcze inni twierdzą, że nie da się go z niczym porównać, ani w żaden sposób opisać.

 

Miód tupelo

Miód tupelo ma jasno bursztynową barwę

 

Ze względu na niezwykle wysoką zawartość fruktozy w porównaniu z sacharozą, jako jeden z niewielu miodów w ogóle nie krystalizuje. Ewentualna krystalizacja może wskazywać jedynie na jego zanieczyszczenie lub domieszkę innego miodu. Certyfikowany miód tupelo nie jest podgrzewany, przetwarzany ani filtrowany.

Miód należy przechowywać w temperaturze pokojowej. Jedyną rzeczą, która może mu zaszkodzić to wilgoć, dlatego powinien być szczelnie zamknięty. Oprócz cukrów, miód tupelo zawiera związki mineralne, witaminy z grupy B, kwas askorbinowy, węglowodany, aminokwasy oraz kwasy organiczne.

Bohater amerykańskiej kultury

Rejon wokół Apalachicola przechodzi obecnie poważny boom rozwojowy, w dużej mierze za sprawą firmy deweloperskiej St. Joe, która jest w posiadaniu wielkich obszarów wzdłuż linii brzegowej. Niestety wiele gatunków roślin i zwierząt w tym regionie jest zagrożonych.

Niepewny los czeka zatem także niezwykły miód tupelo. Być może niedługo zostanie po nim tylko piosenka Van Morrisona „Tupelo honey”.

You can take all the tea in China.
Put it in a big brown bag for me.
Sail right around the seven oceans.
Drop it straight into the deep blue se.
She’s as sweet as tupelo honey.
She’s an angel of the first degree.
She’s as sweet as tupelo honey.
Just like honey from the bee (…)


Zdjęcia:

https://foter.com/fff/photo/8981771193/464c19e18f/

https://foter.com/fff/photo/40363933910/20a1a8919c/

https://pixabay.com/pl/pszczo%C5%82a-%C5%9Bcie%C5%9Bnia%C4%87-owad-1806196/

https://pixabay.com/pl/mniszek-maj%C3%B3wka-leczenie-syrop-2304009/

delhi

Indie – świat kontrastów, ostrego jedzenia i magicznych olejków [Podróże Manuka, cz. 14]

Indie, kolebka wspaniałej cywilizacji, mieszanka religii, kraj niezwykłych cudów natury, ale i rąk człowieka. Zapachy, kolory, smaki, ale także wszechobecna bieda, tłok, hałas oraz bollywoodzki kicz. Dla jednych piękno w czystej postaci, źródło inspiracji, dla innych najgorszy koszmar. Jakie są Indie naprawdę?

Postanowiłem sprawdzić. Dlaczego właśnie teraz? Nie wiem, może zimne, szare dni, obejrzany niedawno fragment filmu „Padmaavat”, a może wreszcie niezwykle poruszająca i sugestywna Paulina Wilk?

Podróż samolotem dość długa, męcząca. Przesiadka w Moskwie. W końcu jednak jestem, wylądowałem. New Delhi, wczesny ranek, jeszcze trochę ciemno i dość przejmujący chłód, jakieś 6° C. Ale zaszczepiony przeciwko wzw, tężcowi, błonicy i nie wiem czemu tam jeszcze, ruszam na podbój Indii!

Tłoczne i nieco hałaśliwe New Delhi

Postanowiłem przenocować w Majnu Ka Tilla. Może trochę na uboczu, ale za to niedrogo i przede wszystkim spokojnie. Hotelik czysty, przyjemny, w przeciwieństwie do tego, co słyszałem o hotelach w New Delhi i przed czym mnie ostrzegano.

Obudziłem się koło dziesiątej, na zewnątrz zdecydowanie cieplej. Za radą jednej z recepcjonistek zjadłem channa bhatura, intensywne curry z ciecierzycy oraz tutejszy chlebek. Wypiłem chai, herbatę z mlekiem i przyprawami. Teraz mogę już zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest stolica Indii.

Niewiarygodne, indyjska taksówka może nie mieć świateł, może mieć problemy z hamulcami i niesprawnym zawieszeniem. Ale nie może zabraknąć klaksonu. Bez tego na tutejszej drodze jesteś nikim! Próba „pokojowego” przejazdu przez miasto zawsze skończy się bowiem tak samo – szalenie wolnym tempem i stratą czasu.

delhi

Tłoczne i hałaśliwe ulice Delhi

Tłoczne i hałaśliwe ulice Delhi

W końcu znalazłem się na Connaught Place – handlowym centrum miasta i pozostałości po czasach kolonialnych. Wyjątkowe miejsce, zarówno pod względem architektury jak atmosfery.

Drogą Rajpath docieram do India Gate, wizytówki miasta, znanej chyba na całym świecie. Bahai Lotus Temple – największa bahaistyczna świątynia w Indiach też robi wrażenie.

Magia naturalnych olejów

Indie to bez wątpienia kraj pięknych kobiet o egzotycznej urodzie. Nieskazitelna cera, długie i lśniące czarne włosy oraz niezwykle kobiecy sposób poruszania.

Jedna z Pań na tutejszym targu tłumaczy mi, że stosowanie w pielęgnacji naturalnych olejów, jak np. olej kokosowy, arganowy oraz licznych olejków eterycznych nie zmieniło się od lat, a kobiety pielęgnują swoją urodę w podobny sposób, w jaki robiły to ich matki i babki. Hinduski bardzo dbają także o depilację ciała oraz możliwie jasną skórę.

Na dzisiaj dość. Hałas, zgiełk, czuję, że zaczyna boleć mnie głowa. Postanowiłem zwiedzić okolicę mojego hostelu i coś zjeść. Wąskie uliczki, więc nie ma tuk tuków, tłumów i ciszej, przede wszystkim ciszej.


Wszechobecne tuk tiki czyli indyjskie riksze

Wokół masa tybetańskich restauracji. To może coś na ruszt? Wybieram się do jednej z tutejszych knajpek… Wybór padł na paneer burgji. Ch…., ale ostre!

W Dehli spędziłem kilka dni. Niezwykłe wrażenie robi Lal Qila – Czerwony Fort, piękny zespół obronno-pałacowy z czerwonego piaskowca, pomnik mongolskiej potęgi. I oczywiście Taj Mahal. Mnóstwo zielonych papug, piękne trawniki i krzewy, a przede mną majestatyczne mauzoleum. Warto było tu przyjechać.


Majestat Taj Mahal

Czas na posiłek!

Hindusi niewątpliwie lubią dobrze i smacznie zjeść, najlepiej kilka potraw naraz. W tym przypadku doskonale sprawdza się thali. Podstawowymi składnikami są: dal, czyli rodzaj sosu, ryż, warzywa, pikle, ser, jogurt i chleb. W zależności od miejsca pobytu, regionalnych specjalności i typu lokalu można skosztować thali wegetariańskiego, mięsnego, a nawet słodkiego.

Warto się targować. Wymaga to wprawy i uporu, ale kiedy to na każde zawołanie – 100 rupii, odpowiadam twardo – 20, udaje sporo zaoszczędzić! W Indiach trzeba popróbować street food – samosa, pakora, chow mein, jest smacznie, świeżo i tanio. Absolutną koniecznością przy daniach głównych jest ćapati lub pyszne naa. Potrawy są bardzo ostre, dlatego dobrze mieć ze sobą wodę, butelkowaną. Lepiej nie pić wody z kranu ani napojów na ulicy.


Indyjskie samosa

Lecę do Goa

Goa to miejsce relaksu i jogi. Zatem rano zajęcia z jogi, a potem plaża i morze…


Plaża Palolem i kobiety w sari

Palolem – najczystsza i najpiękniejsza plaża na południu Goa. Cudownie wyjść wcześnie rano, by zobaczyć wschód słońca, a o zachodzie obserwować wypływających na połów rybaków.

Wieczorem wody Morza Arabskiego roją się od świateł statków, kutrów majaczących w oddali na tle granatowej tafli wody – niesamowity widok!

Bombaj i koniec podróży

Wybierając się do Bombaju, ostatniego punktu podróży, zarezerwowałem nocleg w dzielnicy Fort. Znajduje się blisko wybrzeża Morza Arabskiego oraz słynnego hotelu Taj Mahal Palace i drugiej Bramy Indii.

W Fort mam okazję być świadkiem ślubu. Niecodziennego ślubu, dodajmy – ogromna ilość kolorowo ubranych ludzi, zespół muzyków grających tradycyjną muzykę indyjską, panna młoda cała w biżuterii. Ilość „błyskotek” jest ważna, ponieważ pokazuje status finansowy rodziny, tłumaczy mi jedna z obserwujących ślub kobiet.

Panna młoda ma też hennę na nogach i na rękach. Jedynie Pan młody odziany jest w bardziej standardowe ciuchy – biała koszula, mundu orazelegancki skórzany sandał.


Niezwykłe wzory z henny na rękach panny młodej

Kapłan przekazuje pannie młodej girlandę wykonaną z kwiatów, ona wiesza ją na szyi wybranka. Pan młody robi to samo. Tempo muzyki wzrasta. Pan młody wkłada złoty pierścionek na palec narzeczonej, a panna młoda odwzajemnia się tym samym… Piękne chwile!

Daleko od ideału…

Bombaj to jednak także inne, mniej zachwycające widoki. To chyba miasto największych slumsów na świecie. Mieszka tu kilkanaście milionów ludzi, a ogromna część z nich żyje w skrajnym ubóstwie. Wszędzie zalegają stosy śmieci, pomiędzy którymi przechadzają się święte krowy, biegają psy, a co jakiś czas przemknie sporych rozmiarów szczur.

Następnego dnia jadę na lotnisko, znowu anarchia i delikatnie mówiąc nonszalancja indyjskich kierowców, którzy wierzą w życie po śmierci.

Pomimo tego, pokochałem Hindusów! Za co? Za duchowość, różnorodność kulturową i religijną, a przede wszystkim za ich gościnność.

Indie to niewątpliwie kraj kontrastów, w którym bieda miesza się z bogactwem, a tradycja z nowoczesnością, kraj, który w urzekający sposób jest absurdalny pod każdym względem. Dlatego też nie wierzcie nikomu, kto będzie zachęcał was, by odwiedzić Indie lub odradzał wam wyjazd. To po prostu trzeba przeżyć samemu…

Zdjęcia:

https://pixabay.com/pl/delhi-drogi-indie-chaos-282933/

https://pixabay.com/pl/asia-riksza-asian-bangkok-samoch%C3%B3d-2179107/

https://pixabay.com/pl/samosa-fast-food-sri-lanka-indyjski-165850/

https://pixabay.com/pl/kobiety-pla%C5%BCa-woda-kobieta-morze-1664925/

https://pixabay.com/pl/henna-r%C4%99ce-mehendi-dese%C5%84-kobiet-691901/

Magia miodu szałwiowego

„Dlaczego człowiek umiera, skoro w jego ogrodzie rośnie szałwia?” To łacińskie przysłowie, które najlepiej oddaje dobroczynne właściwości tej rośliny. W starożytności przez Greków i Rzymian była uznawana za roślinę magiczną i do dzisiaj uważana jest za królową ziół.

Szałwia jest rośliną wieloletnią i pochodzi z rejonu Morza Śródziemnego, gdzie zwykle rośnie na suchych, skalistych i pagórkowatych zboczach. W Polsce kilka gatunków występuje w dzikiej formie, możemy więc spotkać ją na suchych łąkach czy też trawiastych wzgórzach. Pochodzi z rodziny jasnotowatych i występuje w liczbie ponad 900 gatunków.

 

szałwia

Kwiaty szałwii mogą mieć kolory od białego po bordowy

 

Miód szałwiowy zbierany jest przez pszczoły z nektaru pochodzącego z kwiatów balsamicznie pachnącego półkrzewu szałwii lekarskiej Salvia officinalis L. W zależności od odmiany kwiaty mogą być koloru różowego, niebieskiego lub fioletowego. W górach Sierra Nevada i na wybrzeżu Kalifornii roje pszczół są z kolei przyciągane przez białe kwiaty szałwii.

Miód szałwiowy to prawdopodobnie najpopularniejszy miód jednokwiatowy w Ameryce Północnej. Ma zazwyczaj kolor złocisty, czasem z odcieniem jasnej zieleni lub jak w przypadku szałwii purpurowej rosnącej w Teksasie – prawie czarny.

 

miód szałwiowy

Miód zbierany z purpurowej szałwii w Teksasie przybiera barwę prawie czarną

 

Pola uprawne tej rośliny w czasie kwitnienia są licznie odwiedzane przez pszczoły, zapewniając wydajność miodową wynoszącą od 200 do 350 kg, a niekiedy nawet 600 kg z 1 hektara.

 

szałwia

Pola szałwii są licznie odwiedzane przez pszczoły

 

Miód szałwiowy niczym miód manukaMiód szałwiowy jest bardzo aromatyczny i wysoko ceniony. Ma słodki, kwiatowy smak, z nutą owocową lub pikantną oraz niezwykle ciekawy i charakterystyczny zapach.

Ze względu na niską zawartość wilgoci oraz niezwykłe właściwości porównywany jest do miodu manuka. Dzięki niskiej zawartości glukozy oraz wysokiej zawartości fruktozy charakteryzuje się bardzo powolną krystalizacją. Może pozostać w stanie płynnym nawet przez kilka lat!

Skuteczność jego działania można znacznie podwyższyć przez rozpuszczanie go w naparach z liści szałwii.

 

Idealny do herbaty!

Miód szałwiowy nada niezwykłego smaku i aromatu naszej herbacie czy kawie. Doskonale komponuje się z owocami (zwłaszcza jabłkiem) czy płatkami owsianymi, dlatego będzie idealnym składnikiem koktajli i deserów. Dobrze łączy się ze wszelkimi pikantnymi daniami, a także grzybami, indykiem oraz jagnięciną.

Proponujemy jagnięcinę w miodzie z sosem gravy.

Składniki

– 2 kg jagnięcego udźca,

– łyżka oleju,

– 4 łyżki miodu szałwiowego,

– 4 łyżeczki drobno posiekanego rozmarynu,

– 1 łyżeczka startego imbiru,

– 4 łyżki wytrawnego jabłecznika,

– 150 ml bulionu z mięsa lub warzyw,

– pół łyżeczki mąki kukurydzianej,

– sól i pieprz do smaku.

 

jagnięcina

Miód szałwiowy dobrze komponuje się z jagnięciną

 

Wymieszać olej, miód, rozmaryn i imbir, by powstała gęsta pasta. Za pomocą wykałaczki nakłuć mięso w kilku miejscach. Wetrzeć pastę. Owinąć luźno udziec folią aluminiową. Włożyć go do dużej formy do pieczenia. Wlać jabłecznik na dno naczynia. Folią aluminiową przykryć naczynie, zawijając i zaciskając krawędzie. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 190 stopni C.

Piec 120–150 minut, polewając mięso powstałym podczas pieczenia sosem. Wyjąć formę z pieca, przełożyć jagnięcinę na talerz i odstawić w ciepłe miejsce na 20 minut. Po tym czasie zdjąć folię aluminiową.

Aby zrobić sos gravy, postawić formę do pieczenia na średnim ogniu, dodać bulion i gotować, aż sos zgęstnieje. Jeżeli chcemy uzyskać sos bardziej gęsty, odlać do filiżanki trochę bulionu, przestudzić i dodać mąki kukurydzianej. Wlać do sosu i gotować. Doprawić solą i pieprzem do smaku.


Zdjęcia:

https://pixabay.com/pl/makro-pszczo%C5%82a-owad-lato-zapylanie-1493084/

https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-w%C3%B3z-mi%C3%B3d-mi%C3%B3d-pszczeli-351485/

https://foter.com/fff/photo/37512718411/6e81fbefdf/

https://pixabay.com/pl/%C5%BCywno%C5%9Bci-jagni%C4%99cina-krajowych-n%C3%B3%C5%BC-1796997/

Arabia Saudyjska – kraina wody różanej, olejków arganowych i kardamonu [Podróże Manuka, cz. 13]

Pełna kontrastów Arabia Saudyjska, kraj w środku pustyni, ze stolicą pełną luksusowych budynków… poznajcie arabski eliksir młodości i jedną z najdroższych przypraw świata!

 

Żeby lepiej zapoznać się z tym tajemniczym krajem, umawiam się z Emily, moją koleżanką z Nowej Zelandii, która od dwóch lat mieszka w Rijadzie i uczy angielskiego na uczelni dla kobiet. Opowiada mi o arabskiej kulturze i przy okazji podrzuca kilka „urodowych trików”, których nauczyła się od poznanych podczas zajęć Saudyjek.

Arabki słyną z pięknych oczu w migdałowym kształcie, promiennej, oliwkowej cery i starannie wyprofilowanych brwi. W Arabii Saudyjskiej kobiety szczególnie zwracają uwagę na odpowiedni wygląd twarzy i dłoni – zazwyczaj tylko tyle pokazują światu, ponieważ z uwagi na wymogi obyczajowe noszą abaje (długie, luźne szaty) i chusty zakrywające włosy.

Wysokiej jakości abają, torebką czy butami mogą zademonstrować swój wysoki status społeczny. Do tego, rzecz jasna, nienaganny makijaż… i można ruszać na zakupy do luksusowego centrum handlowego.

 

Rijad

Stolica Arabii Saudyjskiej, Rijad, nocą – feeria świateł i luksusowe wieżowce.

 

Pachnie, nawilża, odświeża… czyli niezastąpiona woda różana!

Słodko pachnąca i znacznie łatwiejsza w uzyskaniu niż olejek – woda różana to jeden z najbardziej znanych kosmetyków Bliskiego Wschodu. Arabki wykorzystują ją od wieków do pielęgnacji skóry i włosów – woda różana ma bowiem całe mnóstwo zastosowań: łagodzi oparzenia słoneczne i trądzik, odświeża, zapobiega puszeniu się włosów, a nawet może wystąpić w roli środka do demakijażu.

Wodę różaną bardzo łatwo można przyrządzić w domu: wystarczy kilka kwiatów róży i gorąca woda! Obrywamy płatki z róż i starannie płuczemy je w chłodnej wodzie, po czym wrzucamy do garnka. Zalewamy je dwiema szklankami wrzącej wody, przykrywamy i czekamy, aż ostygnie. Potem wystarczy odcedzić namoczone płatki, a gotową wodę można przechowywać w lodówce do tygodnia. Używamy na przykład jako klasycznego toniku!

 

Emily podsuwa mi też patent na wykorzystanie wody różanej i dobrodziejstw nowoczesnej technologii, a dokładniej… zamrażarki! No tak, to luksus nie zawsze dostępny w pustynnej  oazie. Chodzi o zamrożenie wody różanej w formie małych kosteczek – w woreczku czy specjalnym pudełku. Potem bierzemy jedną różaną kostkę i przecieramy skórę na twarzy i szyi, aż kosteczka zupełnie stopnieje, i pozostawiamy do wyschnięcia.

Woda różana lekko napina skórę i zmniejsza widoczność porów, to jedno, ale w takiej zamrożonej formie sprawia, że krew krąży szybciej i mamy piękne rumieńce!”, wyjaśnia Emily, której o patencie opowiedziała znajoma Saudyjka. „Robię to raz albo dwa razy na tydzień, chyba, że upał jest nie do zniesienia, to wtedy częściej”.

 

Woda różana

Woda różana to jeden z najstarszych kosmetyków, stosowanych na Bliskim Wschodzie

 

Olej arganowy

Równie ważnym naturalnym kosmetykiem, stosowanym od stuleci przez Arabki, jest olej arganowy, wytwarzany z drzewa arganowego (arganii żelaznej) – na jeden litr olej trzeba zużyć ponad 35 kilogramów owoców! To złocisty eliksir piękności, którego z powodzeniem można użyć jako nawilżającego balsamu albo maseczki regenerującej włosy.

W suchym, wymagającym klimacie Arabii Saudyjskim ochrona skóry przed palącym słońcem to konieczność. Olej arganowy natłuszcza skórę i chroni ją, sprawdzi się też do pielęgnacji paznokci – kilka kropel wtartych w płytkę paznokcia wzmocni ją i zregeneruje. Można też moczyć dłonie w roztworze oleju z ciepłą wodą, wystarczy nawet pięć minut takiej nawilżającej kąpieli, aby osiągnąć zbawienny efekt!

„Olej arganowy jest znany też jako eliksir młodości, bo podobno działa przeciwzmarszczkowo!”, zdradza mi Emily. „Dam ci znać, jak się sprawdzi… za parę lat!”, śmieje się.

 

Olej arganowy

Olej arganowy, pozyskiwany z owoców arganii żelaznej, to drugi słynny naturalny arabski kosmetyk, zwany „eliksirem urody”, a nawet „eliksirem młodości”!

 

Kardamon, czyli jedna z najdroższych przypraw świata

Wieść niesie, że Saudyjczycy uwielbiają kardamon, importują bardzo duże jego ilości i dodają go do całego szeregu dań. Czarna kawa z kardamonem to jeden z symboli arabskiej gościnności i świetnie współgra z lokalnymi słodkościami, na przykład z  luqaimat, drobnymi pączuszkami zanurzonymi w miodzie. Jestem pewien, że mój imiennik, Miód Manuka z Nowej Zelandii, dobrze by się spisał przy tym deserze!

Kardamon ma też różne inne właściwości, oczyszczające czy wzmagające apetyt. Napar z kardamonu – garść ziaren zalana szklanką gorącej wody – z kolei dobrze rozgrzewa i przyda się w zimniejszych klimatach. Przyprawa ta jest też uważana za silny afrodyzjak… zastanawiam się, czy tak samo działają balsamy z olejkiem kardamonowym?

 

Kardamon

Kardamon, ulubiona przyprawa Saudyjczyków, dodaje wyjątkowego aromatu czarnej kawie.

 

Tak, tym razem, jeśli chodzi o przywożenie pamiątek, nie będę miał problemów… pół walizki zajmują buteleczki z olejem arganowym, a drugie pół buteleczki z wodą różaną… mam nadzieję, że nic mi się nie rozbije po drodze… i że zmieści się jeszcze mała paczuszka kardamonu!


Zdjęcia:

Rijad: https://pixabay.com/en/riyadh-saudi-arabia-city-night-2197496/

Woda różana: https://pixabay.com/en/rose-water-glass-blossom-bloom-3411891/

Olej arganowy: https://pixabay.com/en/gold-traditional-argan-oils-3141304/

Kardamon: https://pixabay.com/en/cardamom-spices-food-ingredient-390599/

 

Boże Narodzenie pachnące miodem

Miód, od wieków uznawany za napój bogów, miał nie tylko chronić przed demonami, ale także zapewniać dobrobyt i pomyślność. Dobroczynne właściwości miodu odkryli już starożytni Egipcjanie, którzy wkładali go faraonom do grobowca. Również w Polsce ma ogromne tradycje, a polska wigilia bez miodu, to po prostu nie wigilia.

Świąteczne produkty to nie tylko karp, kapusta czy mak, ale również miód. Okres zimowy to doskonały czas, by sięgnąć po niego w kuchni – nie tylko za sprawą jego cudownych właściwości, ale także ze względu na jego aromat i smak.

 

Boże Narodzenie

Boże Narodzenie pachnące miodem

Świąteczne słodkości

Pierniczki to zdecydowanie świąteczny specjał i, jak każde ciasto piernikowe, wymagają miodu. Nie może on być jednak zbyt wyrazisty i intensywny w zapachu, przyprawy korzenne są bowiem same w sobie niezwykle aromatyczne. Ponieważ ciasto poddawane będzie obróbce termicznej, najlepiej wybrać niezbyt drogi miód wielokwiatowy.

domowe pierniczki

Święta pachnące domowymi pierniczkami

 

Ciasteczka można przygotować przed samymi świętami albo upiec wcześniej i odłożyć, aby zmiękły. Najlepiej wtedy włożyć je do szczelnej puszki i dodać kawałki obranych owoców, np. jabłek. Dzięki temu nabiorą wilgoci i nie wyschną przed Wigilią.

Obecnie na rynku znajdziemy ogromną ilość posypek, lukrów, płatków i innych ozdób, które sprawią, że nasze pierniczki mogą stać się nie tylko przecudną ozdobą choinkową, ale i fantastycznym prezentem dla rodziny lub znajomych. Wspólne pieczenie świątecznych ciasteczek to także wspaniała rozrywka dla naszych pociech.

pierniczki

Pierniczki to doskonała dekoracja lub prezent

Boże Narodzenie to moment, kiedy warto sięgnąć po przepis na staropolski piernik miodowy. Dawniej nazywano go ciastem pieprznym, ponieważ przygotowany był z dodatkiem pieprzu i innych równie aromatycznych przypraw, jak imbir, cynamon, goździki czy kardamon.

Zdecydowanie nie polecamy tu intensywnych miodów, jak np. miód spadziowy. Bardzo ciężki i dominujący smak może sprawić, że piernik może być nawet gorzki, zwłaszcza że miodu będziemy potrzebowali aż ½ kg. Można go zrobić kilka dni wcześniej, ponieważ dość długo zachowuje świeżość.

Zimą warto sięgnąć po niezwykły miód manuka. Będzie on idealnym dodatkiem np. do kompotu z suszu. Ważne, by dodać go po ugotowaniu i przestudzeniu kompotu, tak by nie stracił swoich magicznych właściwości. Nie tylko wzbogaci smak kompotu, ale w zimowym okresie doda energii i witalności.

Miód manuka

Miód manuka doskonale wzbogaci kompot z suszonych owoców

Nie tylko desery kochają miód

Miód nadaje się nie tylko do deserów i ciast. Jest także doskonałym dodatkiem do serów, mięs czy ryb.

Śledzie w sosie na bazie piernika, cytryny i miodu manuka to idealne danie na świąteczny stół. Nie zapominajmy tylko o cynamonie, kardamonie i goździkach.

Zamiast oleju, warto natomiast dodać miksturę olei CARDIO. Mieszanka oleju lnianego, z wiesiołka, czarnuszki i ostropestu doda karpiowi niepowtarzalnego charakteru, którym powinni zachwycić się wszyscy goście.

Dla tych, którzy nie są zwolennikami łączenia śledzi z piernikiem, możemy przygotować wersję słodko-kwaśną śledzia. Sos powstały z mieszanki podsmażonej cebuli, przecieru pomidorowego, octu i miodu doskonale skomponuje się z nieco słonymi śledziami.

śledź z miodem

Miód dobrze komponuje się również ze śledziem

 

Miodu możemy z powodzeniem użyć także podczas przygotowywania karpia. Proponujemy przepis, dzięki któremu zaoszczędzimy sporo czasu podczas samej kolacji. Można bowiem usmażyć go wcześniej i podpiec przed samym podaniem.

Składniki:

  • 850 g oczyszczonych filetów z karpia,
  • 1 cebula,
  • 1 ząbek czosnku,
  • sól, pieprz,
  • mąka pszenna,
  • masło klarowane do smażenia,
  • 2 łyżki miodu,
  •  2 łyżki musztardy,
  • 1 łyżeczka miodu,
  • 2 łyżki oliwy.

Dzień przed przygotowaniem potrawy oczyszczone płaty karpia pokroić na porcje. Posypać solą a następnie obtoczyć w mące pszennej. Cebulę obrać i pokroić na krążki. Ułożyć płaty karpia w naczyniu przekładając je cebulą, lekko docisnąć, przykryć i odłożyć w chłodne miejsce na noc.

Następnego dnia wyjąć karpia z naczynia, usunąć cebulę i wyłożyć na rozgrzaną patelnię z masłem klarowanym. Smażyć partiami po około 34 minuty z każdej strony na złoty kolor. Obsmażone filety przełożyć do naczynia żaroodpornego.

Na wierzchu położyć obrany i cieniutko pokrojony czosnek. Polać mieszanką miodu, musztardy i oliwy.

Wstawić do piekarnika nagrzanego do 160 stopni C i piec przez około 15 minut.

Gotowe!


Zdjęcia:

https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-cynamon-miska-mi%C3%B3d-pszczeli-2542952/

https://pixabay.com/pl/wypieki-pierniki-ciastka-korzenne-2090467/

https://pixabay.com/pl/piernik-bo%C5%BCe-narodzenie-powstawania-629706/

https://pixabay.com/pl/suszone-owoce-mieszany-%C5%BCywno%C5%9Bci-700030/

https://foter.com/photo2/eat-herring-tomato-salad-whole-wheat-bread-food/

Miód elficki – droższy od złota

Na rynku dostępne są przeróżne miody, a ich właściwości zależą od wielu czynników, jak pogoda, klimat czy np. gatunek pszczół. Ale czy zapłaciliby Państwo za kilogram miodu ponad 20 000 zł? Niektórzy twierdzą, że miód elficki jest wart swojej astronomicznej ceny. Czy faktycznie tak jest?

Miód Elvish

Miód Elvish pochodzi z północno-wschodniej Turcji

Elvish czy Peri ballari, czyli miód elficki (lub miód z bajki) pochodzi z północno-wschodniej Turcji. Pozyskany został dzięki pszczołom żyjącym w jaskini głębokiej na 1 800 m w dolinie Sarıçayır.

Po raz pierwszy zauważył je w 2009 r. turecki pszczelarz Günay Gündüz, którego rodzina trudni się pszczelarstwem od trzech pokoleń. Przy pomocy zawodowych wspinaczy, wyposażonych w profesjonalny sprzęt, udało mu się zebrać 18 kilogramów dzikiego miodu.

miód elficki

Wydobycie miodu wymagało specjalistycznego sprzętu i doświadczenia

Aby zbadać jego właściwości, Gündüz wysłał próbki do niezależnego laboratorium we Francji. W Turcji istnieją co prawda laboratoria, ale ze względu na ogromną liczbę fałszerzy, poświadczają jedynie autentyczność miodu, a nie jego faktyczny skład.

Jak twierdzi pszczelarz, w badaniach wykazano, że znaleziony miód jest w stu procentach naturalny i niezwykle bogaty w składniki odżywcze. Ponieważ pszczoły żyją w jaskini, miód elficki zawiera nie tylko ogromną ilość minerałów pochodzących ze ścian jaskini, ale także  wzbogacony jest o niezwykłe walory smakowe pochodzące z nektaru tutejszych roślin.

Pierwszy kilogram miodu sprzedano na francuskiej giełdzie w 2009 r. za rekordową sumę prawie 190 tysięcy złotych. Następnie zainteresowała się nim chińska firma farmaceutyczna, która zaoferowała 120 tysięcy za słoik. Na chwilę obecną cena za jeden kilogram miodu wynosi 20 00025 000 zł. I choć wartość jego spada, nadal jest najdroższym miodem na świecie.

miód elficki osiągnął zawrotną sumę prawie 190 000 zł

Na francuskiej giełdzie w 2009 r. miód elficki osiągnął zawrotną sumę prawie 190 000 zł

W Turcji powstaje również wiele innych miodów. Niektóre z nich, jak z kasztanowca lub akacji są bardzo popularne, inne ze względu na endemiczne rośliny, mają swą specyfikę i unikalne właściwości jak np. Anzer. Z tego samego płaskowyżu, na którym znaleziono miód elfów, pszczelarze produkują bardzo cenny miód – Saricayir, który powinien teoretycznie dostarczać tego samego rodzaju nektaru.

Miód elficki

Miód elficki sprzedawany jest także w małych słoiczkach o pojemności 170 oraz 250 g

Dlaczego więc miód elficki osiągnął taką cenę, zwłaszcza że wyniki przeprowadzonych analiz owiane są tajemnicą i brak jest wiarygodnej dokumentacji?

  • Być może chodzi o niezwykły skład mineralny skał znajdujących się w jaskini.
  • Miejsce „wydobycia miodu” – znaleziono go w tajemniczej i trudno dostępnej jaskini, znajdującej się wewnątrz góry o wysokości 2 327 m w prowincji Artvin na granicy z Gruzją.
  • Istotne znaczenie ma tutaj też trudność i ryzyko związane z jego zebraniem. Konieczny był nie tylko specjalny sprzęt, ale także duża wiedza i doświadczenie wspinaczy.
  • Deszczowy, surowy i zimny klimat wysokich gór oraz specyfoczna flora, która miała wpływ na powstanie miodu, też pewnie nie są bez znaczenia.
  • Wreszcie, być może to niezwykle urokliwy obszar stromych dolin, bujnych lasów, gdzie znajduje się m.in. park narodowy Karagöl-Sahara, dzika i piękna rzeka Çoruh, majestatyczne góry Kaçka.

Wiele pytań, niewiele odpowiedzi, a z bajkowym miodem wiąże się tajemnica, którą zna tylko pszczelarz Günay Gündüz.


Zdjęcia:

https://pixabay.com/pl/wschodniej-cz%C4%99%C5%9Bci-morza-czarnego-2412519/

https://pixabay.com/pl/zjazdy-przygoda-karabinek-wspinacz-1842180/

https://pixabay.com/pl/m%C5%82otek-pieni%C4%85dze-euro-waluty-611582/

https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-s%C5%82oik-drewno-tekstura-sweet-1772792/

Malezja – wilgotny świat wody kokosowej i herbaty [Podróże Manuka, cz. 12]

Półwysep Malajski i Borneo – czas na podróż do Malezji! Wyjątkowo wilgotny klimat i najstarsze lasy deszczowe na ziemi, a do tego malownicze plantacje herbaty… jak dbać o nawodnienie w Malezji i na co dobrze działa lokalna, czarna herbata?

 

Witaj, Kuala Lumpur! Już z okna samolotu dostrzegam słynne bliźniacze wieże. Wsiadam do taksówki i jadę odwiedzić moich znajomych, Nurul i Ahmada. Nie mogę się nadziwić podczas jazdy po mieście, że co zakręt, to zupełnie inna atmosfera.

Malezja to prawdziwy tygiel kultur i religii – w tym niewiele większym od Polski kraju spotykają się trzy światy: Hindusów, Chińczyków i Malajów. A to wszystko w niezwykłych okolicznościach przyrody!

 

Lasy równikowe i bujna zieleń

Nurul i Ahmad mieszkają na obrzeżach Kuala Lumpur, ale nie potrzebują wyprawiać się daleko, by doświadczyć malezyjskiej przyrody. Prawie trzy czwarte kraju pokryte jest bujnym, gęstym lasem równikowym. W Malezji bardzo dba się o naturalne piękno, działa tutaj kilkadziesiąt rezerwatów i parków narodowych – jeden z nich powstał w dżungli, która liczy sobie ponad 130 milionów lat!

Wybieramy się na wycieczkę do dżungli: Taman Negara, jeden z najstarszych lasów deszczowych na świecie, to miejsce pełne ekstremalnych doznań: 100% wilgoci w powietrzu potrafi utrudnić oddychanie już po kilku krokach… upał i duchota w połączeniu z półmrokiem tropikalnego lasu zapewniają niezapomniane doświadczenia. Wypocę i spalę trochę kalorii, odbiję sobie to potem w pysznych malezyjskich deserach

 

Taman Negara

Wycieczka do parku Taman Negara, do prawdziwej dżungli, może być prawdziwym wyzwaniem… ale można też wybrać wersję łatwiejszą i popłynąć łódką!

 

Zwykła woda urody doda, ale ta kokosowa też!

Wracamy z dżungli, cali zmęczeni, a Nurul przypomina mi, żebym pił dużo wody, nie tylko podczas wycieczek do dżungli – w wilgotnym i parnym klimacie Półwyspu Malajskiego nawadnianie organizmu od wewnątrz i od zewnątrz to absolutna konieczność. Dosładzam sobie wodę do smaku moim imiennikiem, miodem manuka z Nowej Zelandii, od razu lepiej smakuje!

Nawilżanie skóry to zresztą ważny element codziennej pielęgnacji Malezyjek. Zaglądam na półeczkę z kosmetykami Nurul: faktycznie, kremów nawilżających cała masa… „Ale bez sporej dawki wody i tak nic nie pomaga”, śmieje się dziewczyna.

Dowiaduję się też, że obok zwykłej butelkowanej wody na urodę wspaniale działa woda kokosowa. Pita prosto z owoca kokosu nie tylko orzeźwia w gorące dni, ale także dostarcza skórze wielu minerałów.

Po drodze kupujemy na ulicznym straganie trzy kokosy i od razu wypijamy ich zawartość. Okazuje się, że woda kokosowa to naturalny kosmetyk szeroko stosowany w całej Azji Południowo-Wschodniej. Można ją wykorzystać jako tonik, nakładając odrobinę na zwykły wacik kosmetyczny, w formie mgiełki do ciała, a nawet jako środek pielęgnacji włosów.

„Raz w tygodniu płuczę włosy mieszanką wody kokosowej i cytryny”, mówi mi Nurul. Wystarczy wymieszać ćwierć szklanki wody kokosowej z łyżeczką soku z cytryny i taką miksturą przez pięć minut masować skórę głowy oraz włosy. Następnie trzeba zostawić do wchłonięcia na kilkanaście minut i spłukać.

 

Woda kokosowa

Woda kokosowa – nie mylić z mleczkiem kokosowym! – to orzeźwiający napój, idealny na parny malezyjski klimat

 

Ale herbata też być musi!

Malezja to kolejny azjatycki kraj, w którym nie sposób wyobrazić sobie codziennych posiłków bez towarzystwa aromatycznej herbaty. Turyści chętnie odwiedzają góry Cameron Highlands, gdzie znajdują się tarasowe plantacje herbaty.

Malezyjski klimat i stała temperatura w okolicy plantacji sprawiają, że liście herbaty można tu zbierać przez cały rok, właściwie co trzy-cztery tygodnie!

Większość malezyjskiej herbaty trafia na rynek lokalny. „Uwielbiam naszą czarną herbatę”, mówi Nulur. „Filiżanka pita wieczorem wspaniale odpręża po całym dniu biegania i załatwiania”. Ahmad dodaje, że zawsze popijał herbatę podczas nauki. „Poprawia koncentrację, tylko lepiej pić ją bez dodatków”, przestrzega. Aha, czyli słodzenie miodem odpada…

 

plantacja herbaty

Tarasowe wzgórza plantacji herbaty w Cameron Highlands – oaza spokoju dla turystów i źródło pysznej, czarnej herbaty

 

Woda kokosowa w butelce niestety nie smakuje tak, jak świeża, prosto z drzewa… ale przynajmniej kilka paczek herbaty mogę zabrać na pamiątkę. Ten wilgotny klimat trochę daje się we znaki, następny raz muszę odwiedzić jakąś malezyjską plażę dla równowagi po tej dżungli!


Zdjęcia:

Kokos: https://pixabay.com/en/coco-coconut-water-cocktail-drink-607349/

Plantacja: https://pixabay.com/en/malaysia-tea-plantation-travel-1536865/

Park: https://pixabay.com/en/taman-negara-national-park-nature-2391556/

Japonia – Kraj Kwitnącej Wiśni, ryżu i olejków kwiatowych [Podróże Manuka, cz. 11]

Japonia, Kraj Kwitnącej Wiśni, to jeden z najbardziej fascynujących krajów Azji. Naturalne piękno japońskiej przyrody potrafi wspaniale odstresować po ciężkim dniu pracy. Poznajcie sekrety urody Japonek: od olejków kwiatowych aż po miskę… ryżu!

Japonia… to tutaj wschodzi słońce! Moja znajoma Hibichi odbiera mnie z lotniska w Tokio i obiecuje spacer po lesie, ale japońską przygodę rozpoczynamy od orzeźwiającej zielonej herbaty i solidnej porcji sushi. Hibichi zręcznie nabiera pałeczkami swoje ulubione hosomaki z ryżem i łososiem. „Japonki wiedzą, że ryż sprawdzi się w kuchni i w łazience”, mruga do mnie, biorąc kolejny kawałek.

 

Ryż dobry na wszystko

Ryż, podstawa japońskiej diety, okazuje się mieć też zastosowania kosmetycznegejsze wykorzystywały ryżowe otręby do pielęgnacji i ciała, a nawet kąpały się i myły włosy w wodzie, w której przemywano surowy jeszcze ryż. Mówi się, że takie zabiegi mogły zapobiec powstawianiu zmarszczek!

„Woda ryżowa? Nic trudnego!”, mówi Hibichi. „Często jej używam, bo świetnie działa na cerę i włosy”. Starannie notuję przepis na domowy tonik ryżowy: pół szklanki ryżu zalewamy dwoma szklankami wody i odstawiamy na 15 minut. Odcedzamy ryż, a wody używamy jak zwykłego toniku do twarzy.

Można też przygotować maseczkę z tego przepisu: odcedzony ryż wypłukać, wymieszać z łyżką miodu i łyżką ciepłego mleka. Gotową mieszaninę nałożyć na twarz na pół godziny, potem przemyć skórę ryżową wodą. Hmm, myślę, że miód manuka, mój imiennik z Nowej Zelandii, w sam raz się nada do tej maeczki!

„Jak mamy więcej czasu, to możemy ugotować ryż w większej ilości wody, ale wtedy rezygnujemy z dodania czegokolwiek do garnka, zwłaszcza soli”, podpowiada Hibichi. Woda ryżowa sprawdzi się także w formie płukanki do włosów albo dodatku do kąpieli – w tym drugim przypadku potrzeba jej trochę więcej, około litra albo nawet dwóch. Kąpiel w wodzie ryżowej ukoi podrażnioną skórę i wspaniale ją nawilży.

 

ryż

Bez ryżu nie byłoby słynnego japońskiego sushi… ani wszechstronnej w działaniu wody ryżowej!

 

Leśna kąpiel, czy sposób na stres

A jak już o kąpielach mowa, to ostatnio wielką karierę na świecie robi shinrin-yoku, czyli, dosłownie, leśna kąpiel. Zanurzenie się w leśne ostępy, z dala od miejskiego zgiełku, doskonale relaksuje i pomaga odprężyć się wszystkich zabieganym pracownikom wielkich korporacji. Głęboka zieleń japońskich lasów przynosi poczucie błogości i wewnętrznego spokoju.

Praktyka shinrin-yoku narodziła się w latach 80-tych, a dziś w całym kraju działa już ponad 60 ośrodków, oferujących leśną kąpiel. Na szczęście, nie trzeba jechać do specjalnego ośrodka, żeby skorzystać ze ukojenia, jakie przynosi las: wystarczy uważny spacer po miejskim parku, chodzenie boso po trawie albo podziwianie przez chwilę pięknych, jesiennych drzew. Chodzi przede wszystkim o nawiązanie kontaktu z naturą.

W gęsto zabudowanej na wybrzeżu Japonii ciężko wybrać się na leśny spacer, można szukać wytchnienia w parkach albo wybrać się za miasto. Hibichi proponuje chwilę odpoczynku w słynnym tokijskim parku Ueno… uff, od razu lepiej. „W tej alejce na wiosnę kwitną setki wiśni”, pokazuje.

 

Shinrin yoku

Shinrin yoku, czyli leśna kąpiel, to sprawdzony japoński sposób na odstresowanie.

 

Wiśnia, śliwa i kamelia, czyli japońskie kwiaty

Nie bez przyczyny mówi się o Japonii jako o Kraju Kwitnącej Wiśni! Jasnoróżowe płatki ozdobnej sakury to wspaniały widok każdej wiosny, a wieczorne wiadomości rozpoczyna się od informacji, gdzie wiśnie już zdążyły zakwitnąć. Tradycyjne pikniki pod kwitnącą sakurą to okazja do wspaniałej zabawy dla dużych i małych.

Olejek z kwiatów wiśni znany jest ze swoich kojących właściwości i sprawdzi się przy pielęgnacji podrażnionej cery. Z kolei śliwa, czyli ume, pomaga zredukować przebarwienia, rozjaśnia cerę i doskonale ją oczyszcza. Kwiatowe olejki stosowane są w Japonii od bardzo wielu lat – w zamierzchłych latach eleganckie damy zanurzały na kilka godzin w odpowiednim olejku drewniany grzebień i tak „nawilżonym” rozczesywały włosy.

 

Kwiat wiśni

Kwiat wiśni, czyli po japońsku sakury, to jeden z symboli kraju.

 

Od stuleci Japonki wykorzystują także olejek z kamelii, po japońsku znanej jako tsubaki. Nakładają na przykład pięknie pachnący i bogaty w składniki olejek na włosy, dzięki czemu są mocne i lśniące.

Tsubaki przy długotrwałym stosowaniu dobrze „zamyka” łuskę włosa i głęboko nawilża. Wystarczy wymieszać kilka kropel olejku z połową szklanki ciepłej wody i taką mieszanką spryskać włosy na całej długości, a po około godzinie starannie spłukać.

„Lubię też nałożyć trochę olejku z kamelii w skórę twarzy, dobrze działa na trądzik”, mówi mi Hibichi. „Czasem też używam go do wstępnego demakijażu oczu albo wcieram w paznokcie”. Ostrożnie wącham zawartość małej buteleczki – pachnie bosko!

 

Olejek z kamelii japońskiej

Olejek z kamelii japońskiej – czyli z tsubaki – jest od setek lat wykorzystywany przed japońskie damy do pielęgnacji włosów i cery.

 

Kwiatowe olejki – są. Zapas japońskiego ryżu – jest. Walizka zapełnia się japońskimi pamiątkami, a ja wybieram się na jeszcze jeden spacer po parku… trzeba naładować baterie przed podróżą!

 


Zdjęcia:

Ryż: https://pixabay.com/en/rice-coconut-eat-shell-nutrition-2371061/

Las: https://pixabay.com/en/kyoto-japan-bamboo-bokeh-adventure-1860521/

Sakura: https://pixabay.com/en/cherry-flower-nature-spring-492570/

Kamelia: https://pixabay.com/en/camelia-camellia-japonica-3634928/

Miód eukaliptusowy

Drzewo eukaliptusowe Eucalyptus Globulus pochodzi z Australii i to właśnie ten kraj jest głównym producentem miodu eukaliptusowego. Od kilku wieków drzewo to rozprzestrzeniło się jednak także inne części świata, jak Indie, Południowa Afryka czy Europa, a miód ten zyskuje coraz większe uznanie konsumentów.

 

Kwiaty eukaliptusa

Kwiaty eukaliptusa

 

W samej Australii rośnie 700 gatunków eukaliptusa. Wlaśnie dlatego miody eukaliptusowe mogą równić się od siebie zarówno pod względem barwy, jak i smaku. Co ciekawe, wbrew temu, czego można by się spodziewać, miód eukaliptusowy nie ma ani smaku ani zapachu eukaliptusa. Dzieje się tak dlatego, że olejek eukaliptusowy znajduje się nie w kwiatach lecz w liściach tych roślin.

Miód produkowany na bazie pyłku z kwiatów eukaliptusa ma najczęściej bursztynową, czasem nieco czerwonawą barwę oraz intensywny zapach, a jednocześnie przyjemny, świeży i kwiatowy smak z odrobiną pikanterii. W porównaniu do ogólnie znanych miodów, może to stanowić duże zaskoczenie. Charakteryzuje się też umiarkowaną słodkością.

 

miód eukaliptusowy

Miód eukaliptusowy ma intensywny zapach i smak

 

Jednym z bardziej cenionych odmian, jest miód o jasnej barwie i smaku przypominającym toffi, pochodzący z drzew wandoo. Wandoo jest endemicznym, ale też rzadkim australijskim gatunkiem eukaliptusa, występującym głównie w zachodniej części kontynentu. Nazwa wywodzi się od rdzennych mieszkańców Australii – Aborygenów.

Miód eukaliptusowy ma podobne właściwości, jak liście tego drzewa. Zawiera niezbędne witaminy i minerały, w szczególności witaminę C, potas, miedź, żelaz, wapń, a także aminokwasy.

Jako bogate źródło przeciwutleniaczy, może skutecznie pomóc w walce z efektami starzenia się skóry, a także pielęgnuje włosy i wspomaga ich wzrost. Warto dodać go do kąpieli, orzeźwi i doda energii, eliminując całodzienne zmęczenie i osłabienie.

 

Miód eukaliptusowy – sposób na jesienne i zimowe chłody

Najlepszy dla naszego organizmu jest miód surowy, nieprzetworzony, wtedy bowiem zachowuje najwięcej drogocennych składników. Jest bardzo wrażliwy na wysokie temperatury, dlatego powinno się spożywać go na zimno.

Miód eukaliptusowy możemy również dodać do herbaty lub wody. Podczas okresu jesienno-zimowego warto spożywać jedną łyżeczkę miodu trzy, cztery razy dziennie.

 

Miód eukaliptusowy

Miód eukaliptusowy można dodawać do herbaty, wody, czy koktajli

 

Miód eukaliptusowy nie należy do tanich produktów. Na jego wysoką cenę mają wpływ nie tylko szczególne jego właściwości, ale także nieprzewidywalność kwitnienia eukaliptusa. Niektóre zakwitają co roku. Na kwitnienie innych trzeba czekać trzy, a czasem nawet siedem lat. Zdarza się, że pomimo dużej ilości pąków, kwiaty po prosu się nie rozwijają. Dlatego też uważajmy na podróbki.

Jeśli nie mamy pewności, co do jakości oferowanego miodu, warto zwrócić uwagę na jego konsystencję. Miód, zebrany niedawno, jest lekki, przezroczysty i płynny, ale podczas przechowywania bardzo drobno krystalizuje, przyjmując matowy, nieco szarawy odcień. Jeśli sezon zbiorów miodu już dawno minął, a jego konsystencja jest nadal płynna, powinniśmy być ostrożni. Taki produkt być może zawiera dodatki, które mogą uczynić go nie tylko bezużytecznym, ale nawet szkodliwym.

 

Czas na przepis!

Miód eukaliptusowy stanowi doskonałą alternatywę dla wysokokalorycznego cukru. Może być stosowany w koktajlach, deserach czy stanowić składnik sosów do sałatek, serów czy mięs.

Proponujemy aromatyczną sałatkę z sosem na bazie miodu eukaliptusowego. Składniki:

– garść rukoli,

– twardy ser kozi,

– kilka cienkich plastrów szynki prosciutto,

– 1 gruszka,

– 2 świeże figi,

– 1 łyżka miodu eukaliptusowego,

– 2 łyżki octu balsamicznego,

– 2 łyżki mikstury Olei D3 dr Gaja,

– kilka orzechów włoskich.

Opłukaną i osuszoną rukolę należy wyłożyć na talerzu. Ser kozi zetrzeć na grubej tarce, a szynkę pokroić w cieńsze plasterki. Gruszkę obrać i pokroić w ósemki. Wszystko ułożyć na rukoli i dodać pokrojone w ósemki figi.

Miód eukaliptusowy wraz z octem balsamicznym i miksturą Olei D3 dr Gaja dobrze wymieszać. Tak przygotowanym sosem skropić sałatkę i posypać pokruszonymi orzechami. Gotowe!


Zdjęcia:
https://pixabay.com/pl/eukaliptus-r%C3%B3%C5%BCowy-kwiat-australia-1362328/

https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-sweet-smaczny-%C5%BCywno%C5%9Bci-pyszne-823614/

https://unsplash.com/photos/y6gyenzvOGs

Mongolia – kraina stepów, mlecznej herbaty i domowego jogurtu [Podróże Manuki, cz. 10]

W Mongolii, ojczyźnie nieustraszonych jeźdźców, miejski tryb życia to tylko jedna z możliwości. Niektórzy wolą spędzać cały rok w stepie… Jak zatem sobie poradzić z wymagającą pogodą i  dlaczego nabiał jest podstawą pielęgnacji pięknej skóry?

Ląduję w piękny, wietrzny dzień w Ułan Batar i szykuję się na wyprawę terenową: moja znajoma, Gerel, obiecała zabrać mnie na wycieczkę przez szeroki, mongolski step. Nawet jedna trzecia współczesnych Mongołów prowadzi dziś nomadyczny tryb życia, więc szykuję się na dużo lokalnych specjałów i nocleg w gerze, zwanym też jurtą, czyli w namiocie pokrytym skórami!

 

Jogurt na śniadanie… i na twarz

 

Mongolscy nomadzi jedzą bardzo dużo nabiału: mleko może pochodzić od krów, kóz, koni, a nawet wielbłądów. Domowy jogurt to jeden z podstawowych produktów w codziennej diecie.

Jogurt przyrządza się i je na bieżąco, można więc go przechowywać maksymalnie dwa dni, jeśli nie mamy pod ręką lodówki. Świetnie sprawdza się też w roli maseczki – wystarczy nałożyć go na oczyszczoną twarz na kwadrans. Jogurt rozjaśnia cerę, a w bardziej sfermentowanej wersji pomaga też na trądzik!

Na szczęście, domowy jogurt można zrobić nie tylko na środku stepu: to po prostu mleko ukwaszone dzięki odpowiednim szczepom bakterii. Do podgrzanego mleka dodaje się specjalne kultury bakterii i odstawia w ciepłe miejsce na kilka-kilkanaście godzin. Gęsty, kwaskowy i pyszny – nada się i do jedzenia, i w formie mongolskiej maseczki!

 

domowy jogurt

Domowy jogurt można przyrządzić z mleka zwierzęcego, ale także z roślinnego – na przykład, z sojowego.

 

 

Nomadyczny tryb życia

 

W przeciwieństwie do większości Azjatek, Mongołki nie cenią porcelanowo białej cery – do kanonu urody należą rumiane policzki i opalenizna. Wciąż obecny w dzisiejszych czasach koczowniczy styl życia wymaga prawie nieustannego przebywania na świeżym powietrzu i intensywnej aktywności fizycznej. Prosta dieta, złożona z minimalnie przetworzonych produktów, również dobrze wpływa na cerę.

Przenoszenie się z miejsca na miejsce w ciągu roku wymaga minimalistycznego podejścia i w mongolskim gerze faktycznie nic się nie marnuje – zwłaszcza produkty pochodzenia zwierzęcego. Na przykład, z krowich kopyt robi się galaretę podobną do mortadeli, a tłuszcz spod nasady owczego ogona można wykorzystać do nawilżenia skóry. „Ja za nim nie przepadam, ale moja ciocia często go używa i ma piękną cerę!”, mówi Gerel.

Surowy mongolski klimat – upalne lata i mroźne zimy – wymaga szczególnej dbałości o nawilżenie skóry, wystawionej na promienie słoneczne, wiatr czy mróz. Dziś korzysta się także z bardziej typowych, fabrycznych kosmetyków, powstają też lokalne mongolskie firmy produkujące kremy czy peelingi, ale czasem w stepie typowy zwierzęcy tłuszcz okazuje się ostatnią deską ratunku…

 

step

W Mongolii panuje surowy klimat: zima trwa kilka miesięcy, podobnie lato, ale za to wiosną step pięknie się zieleni.

 

I raz jeszcze, nabiał – tym razem w herbacie

 

„Ale musisz spróbować!”, nalega mama Gerel, równie rumiana i opalona, co jej córka. Mongolska gościnność nie zna granic i kiedy tylko weszliśmy do namiotu, od razu zostałem poczęstowany typową herbatą z mlekiem, zwaną süütej czaj. Można ją zaparzyć w mleku albo dodać mleka już po zaparzeniu – inne dodatki to masło, owczy łój, a przede wszystkim, sól!

Słona herbata to jednak nie jest moja rzecz, wolę taką na słodko – najlepiej z miodem, choćby z moim imiennikiem, miodem manuka – ale co kraj, to obyczaj. Poinstruowany przez Gerel, przyjmuję czarkę w obie ręce i upijam kilka łyków. „Süütej czaj rozgrzewa i świetnie działa… o poranku dzień po imprezie”, mruga do mnie mama Gerel.

 

Herbata z mlekiem i solą

Herbata z mlekiem i solą, a czasem także masłem lub innym tłuszczem – to tradycyjny sposób przywitania gościa w mongolskim namiocie.

 

Na pożegnanie dostaję w prezencie od Gerel jeszcze jeden mongolski specjał: butelkę kumysu, czyli mlecznego napoju alkoholowego. Faktycznie, bez nabiału w Mongolii ani rusz! Rewanżuję się słoiczkiem miodu manuka – może akurat przyda się czasem do herbaty, dla odmiany?

 

Zdjęcia:

Mleko sojowe: https://pixabay.com/en/soy-milk-soy-soybean-soy-milk-2263942/

Namiot na stepie: https://pixabay.com/en/yurt-mongolia-steppe-altai-486866/

Herbata: https://foter.com/fff/photo/3500358293/cc92124dd9/

Hiszpańskie miody owocowe

Słoneczna Hiszpania to nie tylko ojczyzna paelli, flamenco i utalentowanych piłkarzy. To właśnie na Półwyspie Iberyjskim, pełnym cudownej przyrody, powstają wyjątkowe, owocowe miody, niektóre o bardzo egzotycznych smakach!

 

Miód z nutą cytrusowo-owocową

 

Hiszpańskie pszczoły zdecydowanie mają w czym wybierać, jeśli chodzi o kwiaty. Na przykład, w południowo-wschodniej części kraju, słynącej z rozległych sadów cytrynowych Murcji, powstaje miód cytrynowy. Zbierany jest na wiosnę, ma jasny kolor i bardzo wyraźny, cytrusowy smak – co ważne, to naturalny aromat, bez żadnych polepszaczy!

 

Obok drzewek cytrynowych, także drzewa pomarańczowe przyczyniają się do powstawania miodu. Słodki, łagodny w smaku miód pomarańczowy powstaje między innymi w rejonie Extramadura na zachodzie kraju. Sprawdza się jako dodatek do deserów, a w chłodniejszym klimacie będzie świetnie smakował z aromatyczną czarną herbatą.

 

Do rzadziej spotykanych, ale równie pysznych należy miód jabłkowy, pozyskiwany z kwiatów jabłoni. Ma jasnobrązowy kolor i wyraźnie jabłkowy aromat – wydaje się idealnym towarzyszem prawdziwej jesiennej szarlotki!

 

hiszpańskie miody

Do hiszpańskich miodów owocowych należy między innymi miód cytrynowy.

 

Kwiaty, zioła, miód… pyszności!

 

Nie tylko cytrusy, ale także inne owoce, kwiaty i zioła służą hiszpańskim pszczołom do produkcji miodu. I tak na przykład jasnożółty miód rozmarynowy, który świetnie regeneruje organizm, powstaje w różnych regionach kraju. Zazwyczaj ma głęboki, słodki smak z aromatem kamfory, choć czasem zdarzają się także nieco kwaśniejsze nuty.

 

Na rynku dostępny jest także miód eukaliptusowy – drzewo to co prawda pochodzi z Australii, ale dziś występuje powszechnie w wielu ciepłych krajach. Zbierany z niego miód ma intensywny zapach i ciekawy, lekko słony, a nawet pikantny smak. Można próbować też innych hiszpańskich miodów: jak gorzkawy miód lawendowy, albo nieco rzadszy, wyrazisty w smaku miód kolendrowy.

 

kolendra

Liście kolendry na co dzień są wykorzystywane w kuchni jako przyprawa, ale dzięki tej roślinie może powstać także pyszny miód!

 

Miód migdałowy

 

Z Hiszpanii pochodzi także miód migdałowy – podobnie jak w przypadku powyższych, nie chodzi tutaj o miód z dodatkiem sztucznego aromatu, ale naturalny produkt, który powstaje dzięki kwiatom drzewa migdałowego. Jego słodki smak, przełamany lekko gorzką nutą migdałową, zachwyci wszystkich miodowych koneserów!

 

Co prawda, pozyskanie miodu migdałowego nie jest proste i tylko doświadczeni pszczelarze potrafią wykorzystać wcześnie kwitnące drzewa migdałowe. Za to dobroczynne właściwości migdałów – uznanych za jeden ze światowych superfoods, czyli superżywności – w naturalny sposób przenikają do miodu, co sprawia, że migdałowy miód nie tylko wyjątkowo smakuje, ale także wspaniale działa na nasz organizm.

 

miód migdałowy

Miód migdałowy powstaje z kwiatów drzewa migdałowego, znanego też jako migdałowiec.

 

Bez miodu nie byłoby…turrónu!

 

Miód jest też składnikiem jednego z najbardziej znanych przysmaków hiszpańskiej kuchni, nugatu znanego jako turrón. Słodkie nugatowe batoniki to najprawdopodobniej dziedzictwo kultury arabskiej, a na Półwyspie Iberyjskim delektowano się nimi od stuleci! Szczególnie znany jest turrón z Alicante, wyjątkowo twardy, z całymi migdałami w środku, oklejony z zewnątrz opłatkiem.

 

Pierwsze przepisy na turrón pojawiły się w książkach kucharskich już w XVI wieku, a dzisiaj to jedna z najpopularniejszych pamiątek przywożonych ze słonecznej Iberii. Hiszpanie chętnie jedzą turrón zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia, kupując gotowy albo przyrządzając nugat w domu. Do zrobienia turrónu właściwie wystarczy tylko dużo miodu (na przykład akacjowego), ubite białka, cukier, ulubione bakalie… i trochę cierpliwości!

 

Turrón

Turrón, nugat z białek, miodu i cukru, to jeden z najsłynniejszych hiszpańskich deserów!

 


Zdjęcia:

https://pixabay.com/en/honey-sweet-syrup-organic-golden-2925033/

https://pixabay.com/en/vegetable-coriander-agriculture-753292/

https://pixabay.com/en/prunus-dulcis-almond-badam-macro-855259/

https://pixabay.com/en/nougat-confection-sweets-candy-1255557/

Manuka w Korei [Podróże Manuki, cz. 9]

Koreańskie kosmetyki cieszą się wielkim uznaniem na całym świecie, a Koreanki słyną z dbałości o kondycję skóry – także dzięki naturalnym metodom pielęgnacji. Jaka roślina została uznana za „pierwszorzędną” i jak należy masować twarz?

Przylatuję do Korei Południowej w ciepłe, parne popołudnie. Moja znajoma Seo-yeon, drobniutka i uśmiechnięta, obiecuje wprowadzić mnie w tajniki koreańskiej urody. „Od dziecka mama uczyła mnie, jak ważne jest codzienne dbanie o cerę”, opowiada, z wprawą lawirując po zatłoczonej uliczce w centrum Seulu. Dookoła wszędzie pełno eleganckich sklepów z kosmetykami, ale liczę też na opowieści bliższe naturze i tradycji!

 

Od drogerii do natury

 

Koreańskie drogerie wprost pękają w szwach od różnego rodzaju środków do demakijażu, kremów, olejków, esencji i innych kosmetyków. W domowym zaciszu również jednak można przygotować coś ciekawego!

Jedna z ulubionych aktorek Seo-yeon stosuje na przykład maseczki na bazie miodu: przepis na pierwszą to tylko jedno białko z jajka i łyżeczka miodu, dokładnie ze sobą wymieszane. Maseczkę nakłada się na twarz i czeka, aż zaschnie, a potem delikatnie zmywa.

Druga maseczka na bazie miodu jest bardziej płynna, to właściwie bardziej odświeżający tonik: dwie porcje wody na jedną porcję miodu. Taką miksturę nakłada się na twarz i szybko zmywa – rozjaśnia cerę i spłyca zmarszczki.

Dobrze nadaje się także do masażu twarzy, bardzo lubianej przez Koreanki techniki relaksu! Muszę sprawdzić, czy Miód Manuka, mój imiennik prosto z Nowej Zelandii, też się nada do takich maseczek.

 

maseczka z miodem

Domowe maseczki z dodatkiem miodu – dobrze wpływają na cerę!

 

Twarz w centrum zainteresowania

 

„Ile czasu zajmuje ci wieczorna pielęgnacja?”, pytam Seo-yeon. „Ojjj, długo! Ale wszystkie Koreanki spędzają dużo czasu w łazience: dokładne oczyszczenie i nawilżenie skóry musi trochę potrwać. Masuję też twarz ciepłą ściereczką, to dobrze złuszcza skórę, i bardzo często robię maseczki. Pół godziny to minimum!”, śmieje się dziewczyna.

Masaż twarzy to okazja do intensywnego nawilżenia skóry, a przede wszystkim chwila odprężenia. Można oczywiście udać się do profesjonalnego spa, ale masaż w domu przynosi równie dobre efekty.

Wystarczy nałożyć na twarz odrobinę olejku lub innego produktu nawilżającego i starannie go wcierać, masując czoło, twarz, skroń i policzki. Ruch wstępujący dłoni (od podbródka do skroni) może nawet poprawić kształt twarzy i odrobinę ją wyszczuplić. „Nacisk powinien być zdecydowany, ale nie nazbyt mocny”, podpowiada Seo-yeon.

 

masaż twarzy

Masaż twarzy – w spa lub w domu – to dla wielu Koreanek konieczny element pielęgnacji!

 

Herbatki dla urody

 

Jeśli kiedykolwiek byliście w koreańskiej restauracji i zaserwowano wam lekko orzechową w smaku herbatę, to pewnie był to napar z prażonej pszenicy. Mali Koreańczycy często piją taką pszeniczną herbatkę na wzmocnienie rozwijającego się organizmu – zwłaszcza skóry. Napar nie zawiera kofeiny, może być stosowany jako zamiennik kawy!

Równie popularnym napojem jest herbata z żeń-szenia. Ta roślina, po koreańsku znana jako ginseng, to jedno z najważniejszych ziół w tradycyjnej medycynie. W dawnych chińskich traktatach opisywano żeń-szeń jako „pierwszorzędne” ziele, które pomagało zachować pełnię sił i przedłużało życie. Niektóre legendy przedstawiały żeń-szeń także jako silny afrodyzjak!

Dzisiaj herbatka z żeń-szenia pomaga wszystkim zabieganym i zestresowanym – dodaje energii i dobrze wpływa na samopoczucie, a przy tym pomaga się skupić na ważnych zadaniach dnia codziennego. A jeśli przy tym podkręci miłosną atmosferę… ja tam nie mam nic przeciwko!

 

żeń-szeń

Charakterystyczne korzenie żeń-szenia – roślina ta wykorzystywana jest w Korei od wieków.

 

Żeń-szeń znalazł też swoje miejsce w koreańskiej kuchni jako aromatyczna przyprawa. Można go dodać nawet do najsłynniejszej koreańskiej potrawy, czyli kimchi, swego rodzaju kiszonej kapusty z różnymi dodatkami. Jak to w azjatyckiej kuchni, podczas posiłku nie może zabraknąć ryżu, który podobnie jak w Chinach czy w Japonii jest częstym elementem dań.

Koreańczycy celebrują wspólne, rodzinne posiłki – wiadomo, że kolacja z bliskimi nam ludźmi bardzo dobrze działa na nasze samopoczucie. Seo-yeon obiecuje zabrać mnie na ucztę do swojej znajomej W planach, jako danie główne bibimbap, czyli ryż z dodatkami, które akurat są pod ręką… już szykuję się na pyszne doznania kulinarne!

 

kuchnia koreańska

Zazwyczaj podczas koreańskich posiłków wszystkie dania wjeżdżają na stół jednocześnie, podane w eleganckich małych miseczkach.

 

Wygląda na to, że połowę mojej walizki zajmą zapasy żeń-szenia: suszony, w formie herbaty, kilka świeżych korzeni… Seo-yeon podzieliła się ze mną swoim zapasami, a ja podarowałem jej w prezencie słoiczek Miodu Manuka. Obiecała wypróbować go do domowych maseczek. Ja bym go też dodał do tych koreańskich herbatek, dla mnie są nieco za gorzkie…

 

Zdjęcia:

Miód: https://pixabay.com/en/honey-sweet-syrup-organic-golden-1006972/

Żeń-szeń: https://pixabay.com/en/ginseng-sansam-641890/

Kuchnia: https://pixabay.com/en/aluminous-dining-food-korean-749358/

Masaż: https://pixabay.com/en/massage-handle-face-treatment-2169102/

Miód życia z Izraela

Izrael, biblijna kraina „mlekiem i miodem płynąca”, od tysiącleci może poszczycić się osiągnięciami w dziedzinie pszczelarstwa. Od starożytnych uli aż po współczesnych miód życia – poznaj izraelskie miody!

 

Najstarsze ule na świecie

 

Pozyskiwanie miodu w Izraelu faktycznie sięga czasów bardzo odległych. Już trzy tysiące lat temu, czyli w czasach, kiedy rządzili tacy biblijni władcy, jak Dawid i Salomon, starożytni pszczelarze doskonalili swoje rzemiosło. Właśnie tutaj, w dolinie Jordanu, archeolodzy zupełnie niespodziewanie odnaleźli najstarsze ule świata.

 

Podczas wykopalisk odkryto ponad trzydzieści uli, glinianych cylindrów wykonanych z gliny i suszonej słomy. Każdy cylinder miał około 75 centymetrów długości i 30 centymetrów średnicy, z jednej strony był zamknięty stosownym wieczkiem, a z drugiej zostawiono nieduży otwór, żeby pszczoły mogły swobodnie wchodzić i wychodzić. Dzięki tym ulom, jak szacują naukowcy, można było uzyskać nawet do pół tony miodu w ciągu roku!

 

izrael

Dolina Jordanu w Izraelu – to tutaj archeolodzy odkryli ule sprzed trzech tysięcy lat

 

Miodowa kuchnia żydowska

 

„Synu, jedz miód, bo jest dobry, bo plaster miodu jest słodki dla podniebienia”, czytamy w Starym Testamencie (a dokładniej, w Księdze Przysłów 24,13). Do dzisiaj w kuchni żydowskiej można znaleźć smakołyki przyrządzone na bazie miodu. Na przykład, podczas obchodów Rosz Haszana, czyli nowego roku, do zwyczaju należy jedzenie słodkich potraw, które mają zapewnić pomyślność w ciągu najbliższych miesięcy. Według tradycji je się między innymi jabłka maczane w miodzie.

 

Miód to obowiązkowy składnik wielu żydowskich deserów – między innymi przysmaku znanego jako „makagigi”, podobnego do ciasteczek-sezamków i przyrządzanego na bazie maku i miodu. W przedwojennej Polsce, zwłaszcza na wschodzie, makagigi sprzedawano w żydowskich sklepikach – wieść niesie, że trzeba je było długo „mamleć”, zanim się dało je zjeść!

 

Współczesny przepis na makagigi na szczęście nie jest skomplikowany: szklankę miodu roztapiamy w kąpieli wodnej razem z połową szklanki cukru, przekładamy na palnik, podgrzewamy, aż ściemnieje i zdejmujemy z ognia. Mieszamy ze szklanką suchego maku i połową szklanki drobno zmielonych migdałów, a uzyskaną gęstą masę wałkujemy między dwoma kawałkami papieru do pieczenia na grubość kilku milimetrów. Kroimy na małe trójkąciki i zostawiamy na całą noc do stwardnienia.  Potem wystarczy już tylko… „mamleć”!

 

jabłka w miodzie

Jabłka maczane w miodzie to nieodłączny element obchodów żydowskiego nowego Roku.

Współczesny izraelski miód życia – połączenie tradycji i technologii

 

Dzisiaj w Izraelu, oprócz miodu tradycyjnie pozyskiwanego od pszczół w ulach, wytwarza się także miód życia, przez niektórych nazywany najdroższym miodem świata. Za litr miodu życia można zapłacić nawet 2000 złotych, choć, jak można się domyślić, w handlu dostępne są głównie małe słoiczki po 120 mililitrów…

 

Ta astronomiczna cena nie bierze się znikąd: izraelski miód życia jest wytwarzany w precyzyjnie określonych warunkach laboratoryjnych. Cały proces to pomysł Rosjanina, Alexandra Goroshita, dzięki któremu opracowano specjalną dietę dla pszczół.

 

W jej skład wchodzą różne korzenie i zioła z całego świata, jak choćby żeń-szeń, jeżówka purpurowa, borówka czarna, eleuterokok kolczasty czy czepota puszysta, znane ze swoich dobroczynnych właściwości. Pszczoły nie mają dostępu do zwykłych pól kwiatowych i dzięki specjalnym, izolowanym ulom produkują miód życia.

 

Trudno sobie wyobrazić, żeby tak drogocennym miodem słodzić herbatę – zazwyczaj stosuje się go w małych ilościach jako środek terapeutyczny (łyżeczka rano i wieczorem). Niektóre gwiazdy, jak Sienna Miller czy Kylie Minogue, szczególnie zachwycają się jego właściwościami i miały kupować słoiczki miodu życia w Harrodsie, słynnym londyńskim domu towarowym.

 

miód życia

Izraelski miód życia powstaje w warunkach laboratoryjnych dzięki specjalnej diecie dla pszczół.

 

Zdjęcia:

https://pixabay.com/en/jordan-landscape-scenic-desert-103904/

https://pixabay.com/en/new-year-the-israeli-apple-1709704/

https://pixabay.com/en/beehive-bees-insect-honey-bees-1143380/

Manuka na Hawajach [Podróże Manuki, cz. 8]

Jak słyszę „Hawaje”, od razu myślę „wakacje”… fale, relaks w cieniu palm i przepyszne owoce czynią z całego archipelagu wymarzony cel wyjazdu. A do tego wspaniałe naturalne kosmetyki! Jakim skarbom przyrody mieszkańcy Hawajów zawdzięczają piękną cerę i lśniące włosy?

Kończymy powoli nasz rejs po wyspach Oceanii, ale być w okolicy i nie dopłynąć na Hawaje? Niemożliwe! Zawijamy do portu w Honolulu i z radosnym „aloha!” wyskakujemy na brzeg. Szykuję się na surfing, leżenie na hamaku i popijanie drinków z palemką!

 

Maseczka z ananasa

 

Kona, moja znajoma, urodziła się na Maui, drugiej co do wielkości hawajskiej wyspie i tutaj nauczyła się surfować. Zdradza mi, że przy częstym kontakcie ze słoną wodą musi szczególnie dbać o nawilżenie. Starannie pielęgnuje swoje długie, wspaniałe włosy, a także cerę. Dlatego raz w tygodniu przygotowuje sobie maseczkę z ananasa, żeby jej skóra była piękna, gładka i promienna.

Wystarczy kilka plastrów świeżego ananasa, zmiksowanych z dwoma łyżeczkami mleczka kokosowego”, tłumaczy Kona. Powstałą papkę trzeba nałożyć na twarz, trzymać przez kwadrans i potem spłukać. „Czasem daję też szczyptę kurkumy dla lepszego efektu”, dodaje Kona. „A poza tym, codziennie nawilżam się olejkiem z orzechów kukui!”.

 

ananas

Słodki i soczysty ananas to jeden z symbolów Hawajów, nie bez przyczyny pizza z ananasem nazywa się „hawajska”…

 

 

Symbol statusu i kosmetyk w jednym, czyli kukui

 

Drzewo kukui (Aleurites moluccanus, czyli tung molukański), niegdyś przywiezione na Hawaje przez osadników z innych części Polinezji, to ważna roślina na hawajskich wyspach. Dawniej wodzowie nosili naszyjniki z polerowanych orzechów kukui jako symbol swojej wysokiej pozycji społecznej.

Zbawienne działanie olejku z orzechów kukui to natomiast do dziś sekret urody wielu Polinezyjek. Stosowany jak balsam, nawilża skórę i włosy, chroniąc je przed zgubnym wysuszeniem od słońca i wody. Orzechy kukui, utłuczone na pastę, mogą służyć też jako szampon czy mydło.

Kona przynosi mi w prezencie butelkę ojejku z orzechów kukui i podpowiada, że doskonale sprawdzą się w kąpieli. Wystarczy dolać do wanny pełnej ciepłej wody kilkanaście kropel olejku i można poczuć się jak na wakacjach na hawajskiej plaży. A jak jeszcze dorzuci się do wody kilka płatków kwiatów, to będzie prawdziwe hawajskie spa!

 

Kukui

„Kukui” w języku hawajskim oznacza także światło albo lampę, a skorupek z orzecha dawniej używano do wyrobu świec.

 

Hawajskie rośliny – przepyszne wspaniałe na cerę

 

Siostra Kony, która wybrała się razem z nami na surfing, opowiada o swoim ulubionym naturalnym hawajskim kosmetyku, czyli produktach z kwiatu awapuhi. Roślina ta, znana jako „hawajski imbir” (Zingiber zerumbet, czyli imbir cytwarowy), znana jest ze swoich właściwości nawilżających, ale też potrafi rozjaśniać przebarwienia.

„A na ogólne kłopoty z cerą świetnie pomoże noni!”, śmieje się Kona, niosąc całe naręcze ananasów i osobliwych, zielonych owoców. To drugie to właśnie noni, czyli polinezyjska morwa, której naturalne właściwości wykorzystuje się na Hawajach i innych wyspach od wieków. Sok z owoców noni smakuje bardzo orzeźwiająco, a stosowany jak tonik odświeża skórę, wystawioną nieustannie na promienie słoneczne.

 

noni

Owoc noni, czyli morwy, może nie wygląda bardzo zachęcająco, ale ma wiele wspaniałych właściwości!

 

Sushi surferów i cała plejada owoców

 

Opaleni, wykąpani, nasmarowani olejkami… chyba pora coś zjeść, wszak dobrze dbać o skórę na zewnątrz i od środka. Na przystawkę będzie ahi poke, czyli sałatka z surowego tuńczyka, marynowanego i posypanego sezamem. Poke, czyli po prostu ryba na surowo, jest znana jako „surferskie sushi”, pasuje to określenie jak ulał!

W ramach dania głównego planujemy kālua pork, wieprzowinę tradycyjnie obłożoną rozgrzanymi kamieniami i upieczoną w wykopanym w ziemi dole. Na deser na pewno zjemy jakieś owoce – mam taki plan, że czego nie zmieszczę, to wykorzystam jako kosmetyk. Oho, właśnie na stół wjeżdżają świeżutkie ananasy… będzie maseczka!

 

 

poke

Poke, czyli po prostu „surowa ryba”, to jedna z najbardziej znanych potraw hawajskiej kuchni. Szczególnie lubią ją surferzy, dlatego nazywana jest „surferskim sushi”!

 

Niestety, rajskie owoce najlepiej smakują na miejscu, więc na wszelki wypadek nie wypełniam bagażu ananasami… ale olejek z orzechów kukui będzie jak znalazł. Dwie, no, góra trzy butelki. Musi się przecież jeszcze zmieścić kilka rzeźbionych skorup kukui na pamiątkę i porcja soku z noni. Chyba będę musiał siąść na wieku, żeby się walizka domknęła…

 

Zdjęcia:

Ananas: https://foter.com/photo/fruits-food-pineapples/

Kukui: https://foter.com/ff/photo/37775886851/e62698b350/

Noni: https://foter.com/ff/photo/3308915743/67d0557cfe/

Poke: https://unsplash.com/photos/XBxRJWzV8RM

Miód i jego niecodzienne zastosowania

Miód od wieków znany jest ze swoich niesamowitych właściwości. Nie tylko dodaje smaku i słodyczy w kuchni, poprawia humor, dodaje energii czy wreszcie znakomicie wpływa na wygląd i kondycję naszej skóry i włosów. Można wykorzystywać go na rozmaite sposoby, a niektóre możliwości miodu naprawdę mogą zaskoczyć.

 

miód

Miód wykorzystywany jest na różne sposoby

 

Piękna skóra i włosy

 

Miód to doskonały naturalny kosmetyk, nawilżający zmęczoną i wysuszoną skórę. Miód ma bowiem silne działanie regenerujące, skutecznie wygładzając zmarszczki i uelastyczniając cerę.

Dzięki użyciu miodu możemy również wzmocnić i odżywić włosy. Warto pomyśleć o tym zwłaszcza w przypadku włosów suchych, rozdwojonych i łamliwych. To także dobre rozwiązanie dla tych, którzy chcą przyspieszyć ich wzrost lub np. je rozjaśnić.

 

Doskonała konserwacja

 

Z racji właściwości konserwujących Egipcjanie wykorzystywali miód do balsamowania mumii. Warto wykorzystać tę cechę chociażby podczas przygotowywania domowych przetworów. Miód zawiera bowiem cukry, które wykazują silne właściwości higroskopijne. Poza tym np. owoce przechowywane z dodatkiem miodu znacznie dłużej zachowają swoje właściwości.

Miód jest ponadto produktem, który się nie psuje. Może ulec jedynie zakwaszeniu, np. na skutek kontaktu z ludzką śliną lub fermentacji w związku z występującymi w nim drożdżami.

 

Swędzi i piecze?

 

Miód stanowi naturalny środek łagodzący podrażnienia skóry. Może skutecznie zmniejszyć obrzęk związany z ukąszeniami owadów i złagodzić uporczywe swędzenie. Dla lepszego rezultatu warto dodać do niego sok z cytryny.

Miód doskonale sprawdzi się także w łazience, np. po goleniu. Gdy skóra jest podrażniona i piecze, miód nawilży ją i pomoże uniknąć nieprzyjemnych dolegliwości.

 

komar

Miód – i nawet komar nie straszny

 

Poparzenie, skaleczenie?

 

Miód pomoże także w szybszym gojeniu ran, dzięki niemu możemy uniknąć nawet pęcherzy czy blizn. Na rynku dostępne są nawet opatrunki posiadające miód w swoim składzie. Najsilniejsze właściwości wykazuje tu miód gryczany i manuka.

 

Bardziej efektywne treningi

 

Woda z miodem przed lub w trakcie ciężkiego treningu to idealne rozwiązanie na poprawę efektywności naszych działań. Równomiernie uwalniana we krwi glukoza spowoduje dodatkowy wzrost energii, zapobiegając ponadto zmęczeniu mięśni. Woda z miodem to mniejsze zakwasy kolejnego dnia!

 

elektrolity

Woda z miodem to dobry pomysł podczas treningu

 

 

A gdy impreza za bardzo się udała…

 

Miód może pomóc nam również w łagodzeniu objawów… kaca. Cukier zawarty w miodzie, wspomaga bowiem metabolizm alkoholu. Po „wyczerpującej” imprezie, najlepiej dodać kilka łyżek miodu do wody i wypić ją zarówno przed snem, jak i następnego dnia.

 

miód na kaca

Miód – idealny także na „dzień po”

Naturalny środek do usuwania włosów

 

Miód w delikatny sposób może pomóc nam usunąć niechciane drobne owłosienie np. na twarzy. Wystarczy zmieszać jedną łyżkę miodu z jedną łyżką soku z cytryny, trzema łyżkami brązowego cukru i podgrzać. Następnie pozostawić mieszankę do ostygnięcia, a po wychłodzeniu – nałożyć ją na wybrane miejsca przy użyciu sztyftu i kolistymi ruchami pocierać za pomocą bawełnianej ściereczki. Miejsce, z którego usunięto meszek, warto później posmarować odrobiną olejku z drzewa herbacianego.

 

Niezbyt świeży oddech?

 

Miód, w szczególności manuka, to także doskonałe rozwiązanie dla osób z nieświeżym oddechem. Ma on bowiem właściwości hamujące rozwój płytki nazębnej. Aby wykorzystać tę niezwykłą cechę miodu manuka, należy rozpuścić jego jedną łyżeczkę w 1/4 szklance wody, dodając łyżeczkę soku z cytryny. Następnie należy płukać gardło przez trzy minuty i wypluć. Świeży oddech przez cały dzień gwarantowany!

 

miód z cytryną

Miód i cytryna – dobre połączenie na różne okazje

 

Jak widać naturalne, ogólnodostępne produkty, takie jak miód, mogą stanowić świetną alternatywę, zwłaszcza dla osób z rezerwą podchodzących do chemicznych środków i kosmetyków. Koniecznie wypróbujcie ww. pomysły i dajcie nam znać, czy przyniosły spodziewane efekty!

 

Zdjęcia:
1. https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-sweet-syrop-organiczne-z%C5%82ota-1006972/

2. https://pixabay.com/pl/mosquito-makro-owad-chrz%C4%85szcz-owad-719613/

3. https://pixabay.com/pl/legge-biegacz-run-sportowych-2821615/

4. https://pixabay.com/pl/rozpacz-sam-b%C4%99d%C4%85c-samemu-archetyp-513529

5. https://pixabay.com/pl/cytryna-owoce-cytrusowe-mi%C4%99ta-91537/

 

Manuka w Tajlandii [Podróże Manuki cz. 7]

Po rejsach oceanicznych i zwiedzaniu różnych wysp wracamy na kontynent. Cel: Bangkok, samo serce Tajlandii! Tutejsze panie słyną z nieskazitelnej cery i pięknego uśmiechu. Jak odnaleźć chwilę spokoju w tętniącym życiem mieście i z czego powstają najlepsze tajskie maseczki?

Niejeden turysta przybywa do Tajlandii w poszukiwaniu odnowy i relaksu. Można zatrzymać się w jednym z licznych spa czy centrów odnowy, ale ja liczę na doświadczenie prawdziwego tubylca: moja znajoma, Anong, obiecuje pokazać mi Bangkok swoimi oczami.

 

Tamaryndowiec, czyli strączki pełne dobroci

 

Najpierw Anong zabiera mnie na targ niedaleko swojego domu. Idziemy wśród bajecznie kolorowych straganów, a ja co chwilę przystaję, żeby dopytać, co to za roślina i czy możemy ją zjeść na kolację. Przystajemy obok stoiska, na którym sprzedają niewielkie, jasnobrązowe strączki.

Anong podpowiada, że to tamaryndowiec, albo powidlnik, który ma wiele zastosowań w tajskiej kuchni. Warto zaznaczyć, że może być też wykorzystywany jako składnik domowych kosmetyków.

Maseczka z miąższu owoców tamaryndowca wspaniale rozjaśnia skórę, pomagając zredukować wszystkie przebarwienia. „Bardzo łatwo się ją robi”, wyjaśnia mi Anong, nabierając jeszcze jedną garść strączków. „Mieszasz pół szklanki pasty z owoców tamaryndowca z odrobiną miodu i trzema łyżkami jogurtu. Nakładasz na twarz na 10 minut i potem spłukujesz”.

Taka maseczka świetnie oczyszcza cerę i dobrze wpływa na krążenie krwi. Dobrze, że mam w walizce słoiczek Miodu Manuka, mojego imiennika prosto z Nowej Zelandii, będzie jak znalazł do maseczki!

 

Tamaryndowiec

Tamaryndowiec dotarł też do kuchni europejskiej – bez niego nie mógłby powstać słynny sos worcestershire!

Trawa cytrynowa i inne przyprawy tajskiej kuchni

 

Wciągam powietrze… tak, znam ten cytrusowy zapach! Chyba nie ma bardziej znanego i charakterystycznego składnika kuchni tajskiej niż trawa cytrynowa. Anong obiecuje ugotować wieczorem curry z kurczakiem i hojnie doprawić je trawą cytrynową, już mi burczy w brzuchu na samą myśl o tej uczcie!

Wspomniana trawa działa najlepiej w formie oczyszczającego drinka. Siekamy garść trawy i razem z odrobiną świeżego imbiru i świeżych liści bazylii gotujemy przez około 10 minut. Schładzamy powstały wywar i dodajmy trochę soku z cytryny albo limonki i popijamy przez cały dzień. Nic dziwnego, że Tajki mają taką piękną cerę…

Tajskie piękności korzystają także z dobroczynnego wpływu kurkumy (pasta z kilku łyżeczek kurkumy i odrobiny wody to też świetna maseczka!), oleju kokosowego czy soli morskiej (dawniej stosowano sól jako środek wybielający zęby!). Zresztą, zbilansowana dieta to konieczny element dbania o siebie – mieszkańcy Tajlandii jedzą dużo owoców. Trudno się dziwić, przy takiej obfitości, jak na targu koło mieszkania Anong, też bym jadł prawie same owoce…

 

trawa cytrynowa

Tajska kuchnia pachnie trawą cytrynową – ale ta roślina sprawdzi się też jako składnik oczyszczającego drinka!

 

Owocowy zawrót głowy

 

Owocowe maseczki to szczególnie lubiana przez Tajki forma dbania o lśniącą skórę. Zapisałem sobie już przepis na maseczkę z tamaryndowca, ale widzę, że Anong pakuje do torby kilka owoców mango. Z nich też można zrobić coś pysznego, prawda? Nie, nie chodzi mi tylko o sałatkę owocową… Anong podpowiada, że mus z mango można wykorzystać jako maskę na całe ciało. Pachnie niebiańsko!

Mango to jeden z najpopularniejszych tajskich owoców – w całym kraju hoduje się ich ponad 200 odmian, jestem pewien, że każda z nich nadaje się na maskę. Podobnie twórczo podczas pielęgnacji skóry można wykorzystać przepyszny świeży owoc  papai albo guawy. Wystarczy zmiksować je na gładką pastę i nałożyć na twarz na kilka-kilkanaście minut.

 

mus z mango

Mus z mango, czyli dwa w jednym: można go zaserwować jako deser albo zastosować jako maskę na skórę całego ciała.

 

Coś dla ciała, coś dla ducha

 

„Przed kolacją – medytacja!”, proponuje Anong. Harmonia ciała i ducha, zdrowe odżywianie, naturalne kosmetyki i dbanie o wyciszenie umysłu – to wszystko składa się na sekret urody i dobrego samopoczucia Tajek. Stres życia codziennego może przynieść nam tylko więcej zmarszczek, więc chwila relaksu, na przykład w jednym z buddyjskich ośrodków, zapewni spokój, którego tak bardzo potrzebuje nasze ciało.

 

medytacja

Medytacja, czyli coś dla ducha: zapewnia wyciszenie, relaks i ukojenie stresu

 

Ciało można dopieścić także poprzez masaż – kto z nas nie słyszał o tajskich masażach! Połączenie akupresury, czyli uciskania konkretnych punktów ciała, wraz z technikami rozluźniającymi, od wieków sprawdza się jako wspaniały sposób na rozluźnienie napiętych mięśni. Dawniej na taką przyjemność mogli pozwolić sobie tylko członkowie rodziny królewskiej, dziś na szczęście masaż jest dużo bardziej demokratycznym środkiem relaksu.

Mój pobyt w Bangkoku powoli dobiega końca, ale na pewno zdążę jeszcze na jedną sesję medytacji przed wylotem. Miejski zgiełk potrafi znużyć i taka chwila spokoju naprawdę pomaga się zresetować. A potem koniecznie porcja świeżych owoców prosto z targu!

 

 

 

Zdjęcia:

Tamaryndowiec: https://pixabay.com/en/exotic-brown-shell-group-ripe-69403/

Mango: https://pixabay.com/en/mango-drink-fruits-diet-healthy-3380631/

Trawa cytrynowa: https://foter.com/photo2/lemongrass-4/

Medytacja: https://cdn.pixabay.com/photo/2014/10/09/05/06/girls-481261_960_720.jpg

wanilia

Miód waniliowy – niezwykły zapach i smak w jednym

Miód i wanilia to dwa skarby natury – każde z osobna ma swoje wyjątkowe właściwości, a kiedy występują razem, w postaci miodu waniliowego, zapewniają niecodzienne doznania!

 

Miód aromatyzowany wanilią stanowi połączenie dwóch wspaniałych aromatów. Nasycenie „zwykłego” miodu ziarnami wanilii daje wyjątkowy smak, który z pewnością docenią amatorzy deserów. Waniliowy miód sprawdzi się również jako dodatek do serów, na przykład smakowitego brie, albo w parze z kawą czy herbatą, zwłaszcza tą czarną typu earl grey. Na pewno polubią go także najmłodsi, zwłaszcza, kiedy polejemy płynnym waniliowym złotym miodem lody…

 

Wanilia: od Meksyku aż po Madagaskar

 

Wanilia, jedna z najdroższych przypraw, używana jest w kuchniach całego świata. Wywodzi się z tropikalnych lasów Ameryki Południowej, a pod koniec XVI wieku pojawiła się w Europie: konkwistadorzy przywieźli ją prosto z Meksyku. Poznali właściwości tej przyprawy od Azteków, którzy zwykli dodawać nasiona wanilii do czekolady. Dzisiaj głównym waniliowym producentem jest Madagaskar (to tutaj uprawia się tzw. wanilię burbońską) oraz Mauritius i Seszele (tu wytwarzana jest tzw. wanilia mauretańska).

miód waniliowy

Strączki wanilii muszą odpowiednio dojrzeć, zanim nabiorą odpowiedniego aromatu!

 

 

Tak naprawdę wanilia to roślina z rośliny storczykowatych. Jej owoc w swojej najbardziej naturalnej postaci przypomina strączek fasolki szparagowej, a ciemnieje dopiero w procesie fermentacji. Świeżo zerwane strączki wcale nie pachną, muszą dopiero zostać poddane specjalnej obróbce, żeby zacząć wydzielać tak lubiany przez wszystkich aromat… kilka miesięcy leżakowania i suszenia to podstawa do uzyskania zapachu!

 

Aromat waniliowy – w kuchni… i nie tylko!

 

Aromat waniliowy często wykorzystywany jest w produkcji olejków – nie tylko tych kuchennych – kosmetyków czy kadzideł, bardzo popularna jest też jego wersja syntetyczna. Warto wiedzieć, że przez wieki stosowano wanilię jako afrodyzjak i uważano, że pobudza zmysły zarówno pań, jak i panów. Podobnie jak na przykład czekolada i wino (aztecka czekolada z wanilią musiała zatem działać podwójnie!).

wanilia

Aromat waniliowy dobrze sprawdzi się podczas pieczenia ciast i ciasteczek.

 

 

Waniliowy miód można zrobić własnoręcznie, w domowej kuchni – wystarczy słoik miodu i kilka lasek wanilii. Rozcinamy laskę wanilii i starannie wyskrobujemy nożem wszystkie ziarenka, po czym dodajemy do miodu i dokładnie mieszamy, a potem zostawiamy na dwa-trzy dni na słońcu.

 

Dla uzyskania lepszego aromatu można miód nieco podgrzać w rondelku wraz z ziarnami, żeby wyraźniej „przesiąkł” wanilią. Można wtedy także dorzucić w trakcie podgrzewania wydrążone laski wanilii, które po ostudzeniu gotowego miodu ostrożnie wyławiamy. Trzeba tylko pamiętać, żeby miodu za mocno nie podgrzewać, gdyż wtedy może stracić wszystkie swoje naturalne właściwości – może się nagrzać maksymalnie do 36 stopni Celsjusza!

 

Zdjęcia:

https://foter.com/photo2/heilala-vanilla-bean-pods/

https://unsplash.com/photos/YnrSLOAjOEA

Manuka na wyspach Oceanii [Podróże Manuki, cz. 6]

Oceania, czyli wyspy Oceanu Spokojnego, to jeden z najbardziej idyllicznych regionów całego świata. Bogactwa przyrody, piękne krajobrazy i malownicze plaże zachęcają do odwiedzin. Jakie tradycyjne roślinne olejki stosują mieszkańcy tutejszych wysp i skąd pochodzi masaż… stopami?

 

Rejs po wyspach Oceanii to naprawdę świetny pomysł na podróż! Razem z kilkorgiem znajomych, pochodzących z tych okolic, wynajęliśmy jacht i ruszamy na podbój najpiękniejszych wysp Pacyfiku w poszukiwaniu naturalnego piękna. Nasz pierwszy przystanek – Polinezja, a dokładniej, Tahiti!

 

Tahiti, wyspa kwiatów

 

Tahiti, wyspa, którą ponad sto lat temu zachwycił się malarz Paul Gaugin, pełna jest cudownych kwiatów, które oszałamiająco pachną. „Ten ci się spodoba!”, woła do mnie Areiti, mój kolega i rodowity Tahitańczyk, po czym wiesza mi na szyi girlandę z małych, białych kwiatów. To tradycyjny sposób witania gości, a kwiaty nazywają się tiare tahiti, gardnenia tahitańska. Bez nich nie byłoby olejku monoï!

Olejek monoï albo monoi-tiare wytwarzano już dwa tysiące lat temu przez rdzennych mieszkańców wysp. Uzyskuje się go z kwiatów albo pąków gardenii, macerowanych w oleju kokosowym.

Monoï był używany jako część ceremonii religijnych i dlatego uważany jest za świętą substancję… a przy tym ma mnóstwo właściwości regeneracyjnych. Doskonale odżywia włosy: wystarczy wetrzeć odrobinę olejku w skórę głowy i gotowe!

manuka

„Monoï” znaczy dosłownie „perfumowany olejek”, a kwiaty gardenii tahitańskiej to jeden z symboli wyspy – znalazły się nawet w logo lokalnych linii lotniczych!

 

 

Polinezyjskie olejki dobre na wszystko

 

Polinezyjczycy doskonale wiedzą, że olejki wytwarzane z naturalnych składników, jak kwiaty czy owoce, nie mają sobie równych wśród kosmetyków. Na Samoa poznajemy kolejne źródło drogocennych olejków.

„Widzisz to drzewo?”, pyta mnie moja znajoma, Masina, wychylając się za burtę i machając w stronę wysokiego pnia. „To wiecznie zielone tamanu, z jego orzechów też tłoczy się olej!”.

Olej tamanu jest dość gęsty i ma specyficzny zapach, więc nie wszystkim pasuje w wersji nierozcieńczonej. „Ja dodaję kropelkę do kremu na dzień, zwłaszcza, kiedy moja cera ma gorsze dni”, wyjaśnia Masina.

„Na noc nakładam go punktowo na różne niedoskonałości, bardzo dobrze działa!”. Wącham ostrożnie buteleczkę, którą mi podsuwa, i faktycznie, woń jest nietypowa… trochę jak tradycyjny, niedzielny polski rosół!

Orzechy tamanu

Orzechy tamanu – to z nich powstaje jeden ze słynnych, polinezyjskich olejków

 

Fidżi, ojczyzna masażu stopami

 

Przenosimy się teraz w rejon Mikronezji, a dokładniej, na Fidżi! To jedno z tych miejsc, o których nie bez powodu mówi się „raj na ziemi”. Białe, piaszczyste plaże, wszechobecne palmy i ta czysta woda, zachęcająca do leniwego pluskania się.

Z Fidżi pochodzi mój znajomy, Iloilo, który teraz prowadzi całą naszą wycieczkę do spa, należącego do jego mamy. Szykujemy się na masaż na plaży, zapowiada się wyjątkowe doświadczenie!

 

To z Fidżi pochodzi tradycyjna forma masażu… stopami.

Nie, nie chodzi o chodzenie po plecach klienta, wręcz przeciwnie – jedna stopa masażysty zawsze zostaje na podłodze. Ale użycie nóg zamiast rąk przynosi tutaj wiele korzyści. Osoba masująca unika kontuzji związanych z przeciążeniem ramion, a osoba masowana ma okazję poczuć konkretny nacisk tam, gdzie trzeba.

Oczywiście, można też używać rąk, ale okazuje się, że w stopach jest równie dużo zakończeń nerwowych, co w dłoniach. Zaraz sprawdzimy, jak to działa…

Bez cienia lęku wykładam się na miękkim piaseczku i pozwalam mamie Iloilo rozpocząć masaż. Och, jak błogo… mięśnie pleców, zmęczone żeglugą, od razu się rozluźniły! Obdarowuję panią masażystkę słoikiem Miodu Manuka, mojego imiennika, który przywiozłem ze sobą z Nowej Zelandii – trzeba się dzielić dobrodziejstwami natury.

fidżi

Biały piasek plaż na Fidżi, spokojne wody Pacyfiku… to idealne miejsce na wypoczynek z dala od miejskiego gwaru!

 

Tahitański wieniec z gardenii planuję zasuszyć sobie na pamiątkę, więc chowam go ostrożnie między kartki notesu. Zapisuję przy okazji, komu przywieźć w prezencie olejek monoï i tamanu. Ile mamy czasu do odpływu? Ach, jeszcze zdążę na jedną sesję masażu. To pędzę do mamy Iloilo… bo następny przystanek podróży dopiero na Hawajach!

 

Zdjęcia:

Gardenia: https://pixabay.com/en/gardenia-floral-plant-natural-178719/

Tamanu: https://foter.com/photo/calophyllum-inophyllum-l/

Fiji: https://pixabay.com/en/beach-fiji-idyllic-sea-tranquility-892035/

Miód – płynne złoto i jego dobroczynne działanie na cerę i włosy

Miód jako niezwykle popularny składnik wielu produktów do pielęgnacji skóry i włosów, doskonale wpływa na ich kondycję i wygląd. Warto pamiętać, że miód sam w sobie może być świetnym kosmetykiem. Od wieków stosowały go najsłynniejsze piękności, władczynie, ale także nasze mamy i babcie.

Głównymi składnikiem miodu są cukry, ale zawiera on również m. in. przeciwutleniacze, sole mineralne, witaminę C, katalazę, ryboflawinę i niacynę. Dokładne proporcje składników zależne są od rodzaju kwiatu, z którego miód jest pozyskiwany. Z tego względu niektóre jego rodzaje, jak np. Manuka, przyniosą naszej cerze dodatkowe korzyści.

miód

Miody to naturalny i skuteczny kosmetyk

 

 

Miód doskonale nawilża

Miód przede wszystkim przypadnie do gustu tym z nas, którzy walczą z suchą i pozbawioną blasku skórą. Mycie twarzy miodem nie tylko cudownie nawilża, ale również zatrzymuje wilgoć w naszej skórze.

Systematyczna pielęgnacja miodem może sprawić, że po pewnym czasie najbardziej suche miejsca, usytuowane zazwyczaj na policzkach i pod oczami – po prostu znikną. Doskonale nawilży również spierzchnięte zimą usta.

Dodatkowo mycie twarzy miodem może niewiarygodnie zmiękczać skórę, a dzięki zawartej w nim witaminie C rozjaśniać i likwidować przebarwienia. Skóra staje się rozświetlona i gładka.

 

Niweluje zmarszczki i odmładza

Miód zawierając przeciwutleniacze i witaminy, pozwala również skórze skutecznie bronić się przed objawami przedwczesnego starzenia. Poza odżywieniem może ją ujędrnić i usunąć niechciane zmarszczki.

Miód potrafi mieć również właściwości zmiękczające, wygładzające i nawilżające dla naszych włosów. Polecany jest zwłaszcza dla włosów zniszczonych, suchych, rozdwojonych i łamliwych. Regularne stosowanie miodu lub dodawanie go np. do odżywki, szamponu, czy maseczki może bowiem spowodować, że włosy staną się miękkie, lśniące i piękne.

 

 

Idealne rozwiązanie dla włosów suchych i zniszczonych

Włosy wysuszone słońcem, wiatrem bądź mrozem czy zniszczone stylizacją lub farbowaniem to częsty problem, zwłaszcza u kobiet. Miód nie tylko je nawilży, ale dzięki regularnemu stosowaniu kąpieli, masek czy płukanek z jego udziałem, staną się one bardziej miękkie, wygładzone i sprężyste. Włosy matowe lub z rozdwojonymi końcówkami dzięki takiej kuracji z pewnością odzyskają swój blask i piękny wygląd.

 

miód

 

Miód kochają zwłaszcza włosy blond

Jednym ze składników miodu jest nadtlenek wodoru, związek o silnym działaniu utleniającym, wspomagający w rozjaśnianiu włosów. Najlepsze efekty oczywiście widoczne będą na naturalnym kolorze blond.

Dzięki połączeniu miodu z innymi składnikami uzyskamy także rozmaite maseczki nawilżające i oczyszczające skórę. Poniżej znajdziecie kilka prostych pomysłów, jak można wykorzystać go na własnej skórze od zaraz!

 

Peeling oczyszczający z Miodu Manuka

Należy wymieszać 1 łyżkę Miodu Manuka z 2 łyżeczkami zmielonych migdałów i 2 łyżeczkami zmielonych płatków owsianych. Następnie dodać sok ze świeżej cytryny i wymieszać dokładnie wszystkie składniki. Nakładając na oczyszczoną skórę twarzy i wcierając przygotowaną papkę, dobrze jest wykonać delikatny masaż. Po 10 minutach spłukujemy maseczkę letnią wodą.

 

Doskonale sprawdzają się sporządzone samodzielnie z użyciem miodu maseczki, peelingi itp.

 

Maska na włosy z Miodu Manuka i maślanki

2 łyżki oliwy z oliwek, 4 łyżki Miodu Manuka, 1 łyżkę jogurtu lub maślanki dokładnie wymieszać, a następnie delikatnie podgrzać. Ciepłą maseczkę nałożyć na skórę głowy na około 20 minut, przykryć folią i zawinąć ręcznikiem. Następnie umyć włosy szamponem, najlepiej z dodatkiem miodu.

 

Zdjęcia:

  1. https://pixabay.com/pl/nowy-rok-izraelski-jab%C5%82ko-granat-1709715/
  2. https://pixabay.com/pl/kobieta-d%C5%82ugie-w%C5%82osy-ludzie-kobiet-2593366/
  3. https://pixabay.com/pl/cytryna-owoce-cytrusowe-mi%C4%99ta-91537/

Indonezja – kraina różnorodności, ryżu i orzechów [Podróże Manuki, cz. 5]

Indonezja to olbrzymi kraj wyspiarski, pełen różnych grup etnicznych, kultur, religii i języków. Jej mieszkańcy doskonale potrafią wykorzystywać naturalne dobrodziejstwa: przyprawy i zioła to nieodłączna część gotowania, dbania o formę, a także kuracji upiększających! Jak poprawić samopoczucie dzięki tradycyjnemu ziołolecznictwu i co indonezyjska panna młoda stosuje przed ślubem?

Ląduję na Jawie, najbardziej zaludnionej wyspie świata, i wciągam w nozdrza parne powietrze. Przy lotniskowych bramkach czeka na mnie mój znajomy, Hasan, który mieszka w Dżakarcie. Planujemy skoczyć razem na jakieś tradycyjne jedzonko i co nieco pozwiedzać miasto.

 

Ryż i sos orzechowy, czyli kuchnia, czyli pyszności

 

Kuchnia indonezyjska odzwierciedla różnorodność mieszkańców archipelagu, ale jej dania łączy jedno: są pyszne. Sekret tkwi w wykorzystywaniu starannie dobranych świeżych ziół i przypraw. Najbardziej sztandarowe danie to nasi goreng, czyli dosłownie „ryż smażony”, do którego dodaje się wedle uznania warzywa, czasem mięso, i obowiązkową dawkę przypraw.

Wyjątkowo smakuje mi też tutejszy sos orzechowy, satay, no i oczywiście ostra pasta sambal oelek. Oj… z tą pastą to chyba przesadziłem… Hasan śmieje się pod nosem, kiedy wypijam całą butelkę wody na raz. Dla podniesienia walorów smakowych dodaję do wody łyżeczkę miodu manuka, który przywiozłem ze sobą z Nowej Zelandii – będzie smakować lepiej i dobrze wpłynie na mój żołądek, pełen indonezyjskich smakołyków.

szaszłyki z kurczaka

Szaszłyki z kurczaka w towarzystwie sosu satay, przygotowywanego na bazie orzeszków ziemnych i mleczka kokosowego.

 

Jamu, tradycyjne indonezyjskie ziołolecznictwo

 

Wychodzimy z restauracji i na ulicy mijamy starszą kobietę z koszykiem przytroczonym do pleców: dostrzegam w nim kilka tajemniczych butelek. „Ta pani zajmuje się jamu gendong, obnośną sprzedażą jamu”, wyjaśnia mi Hassan. Jamu to tradycyjne indonezyjskie ziołolecznictwo, kultywowane od ponad 1300 lat. Proszki, pigułki, kapsułki, mikstury – każdy znajdzie coś dla siebie i do dzisiaj jest to bardzo popularna forma dbania o siebie.

Najbardziej tradycyjną formą jamunapary – rozmaite zioła i przyprawy gotuje się w wodzie do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Używa się kurkumy, imbiru, lasek cynamonu, liści tamaryndowca i wielu innych naturalnych składników. Kobiety sprzedające jamu na poczekaniu mogą przygotować dla klienta coś specjalnego, na przykład napój na ochłodę albo kojący zmęczenie po całym dniu pracy.

Na podniesienie odporności sprawdzi się na przykład raw jamu: miksujemy kawałek korzenia kurkumy z sokiem z połowy cytryny oraz szklanką wody lub wody kokosowej. Można dodać łyżkę miodu dla poprawienia smaku!

jamu

Naturalne napary na bazie ziół, owoców, korzeni czy kory to podstawa tradycyjnej indonezyjskiej medycyny, czyli jamu.

 

 

Gorzkie, ale skuteczne: zioło zwane sambiloto

 

Spośród wielu ziół, używanych w tradycyjnej indonezyjskiej medycynie, można także wyróżnić sambiloto, roślinę zielną pochodzącą z Indii (znana też jako Andrographis paniculata). Podobno świetnie odstrasza komary, więc zaraz decyduję się na kupienie całej butelki naparu, nie cierpię tego bzyczenia!

Sprzedawczyni jamu wyjaśnia mi – a raczej Hasan tłumaczy mi jej wyjaśnienia – że sambiloto szybko wypłukuje się z organizmu, więc trzeba je przyjmować dwa-trzy razy dziennie i przez dłuższy czas. Upijam łyk naparu, uchhh, strasznie gorzki… ale jak to mówią, niesmaczne mikstury ponoć działają lepiej.

sambiloto

Liście sambiloto smakują gorzko, ale działają bardzo skutecznie na różne dolegliwości, a do tego odstraszają insekty!

 

 

Nie ma jak na Bali

 

Kiedy jestem w Indonezji, nie mogę sobie odmówić spędzenia choćby kilku dni na jednej z najbardziej sielankowych wysp świata – Bali. Tutaj moją przewodniczką jest Putri, długowłosa hinduska, która proponuje przejażdżkę rowerami po okolicy. Pedałujemy wytrwale nad brzegiem morza, podziwiając piękno przyrody.

Na Bali, zwanej „wyspą bogów”, bujne zielone górskie zbocza spotykają się z taflą oceanu. Małe wioski i piękne hinduskie świątynie zachwycą każdego odwiedzającego. To właśnie tutaj przybywają ludzie z całego świata, żeby odpocząć i zrelaksować się – zarówno w luksusowych kurortach, jak i w duchowych sanktuariach. Bali to „kochaj” ze słynnej książki „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert.

Bali

Bali: góry schodzące do oceanu, świątynie… jedno z najbardziej magicznych miejsc na świecie!

 

Pasta lulur – nie tylko dla panien młodych!

 

„Czekaj, tylko wstąpię do sklepu po mąkę ryżową, bo chcę zrobić lulur!” – mówi do mnie Putri, zsiadając z roweru. Lulur, jak się dowiaduję, to pasta złuszczająca, tradycyjnie przygotowana dla panien młodych przed ślubem. Dawniej przyszłej małżonce pomagała w tym przez czterdzieści dni cała wioska, dziś raczej trwa to tydzień – i oczywiście nie tylko panny młode mogą się raczyć taką kuracją. Przygotowanie lulur jest naprawdę proste, wystarczą trzy składniki:

  • pół szklanki mąki ryżowej (delikatnie złuszcza, rozjaśnia i zmiękcza skórę)
  • 2 łyżeczki sproszkowanej kurkumy
  • 2 łyżeczki sproszkowanego imbiru (daje zdrową, promienną cerę)

Starannie mieszamy suche składniki i zamykamy w słoiczku – spokojnie starczą na tydzień. Każdego dnia łączymy garść mieszkanki z odrobiną jogurtu lub mleka (kwas mlekowy również nawilży!). Nakładamy na skórę, masujemy, zostawiamy na 10 minut i spłukujemy. Powtarzamy codziennie, aż skończy się nam mieszanka.

kurkuma

Kurkuma, ważny składnik pasty lulur, może być stosowana zarówno na skórę, jak i w składzie rozmaitych nalewek i napojów.

 

Niech no zerknę do bagażu na mój zestaw indonezyjskich pamiątek… mam kurkumę i imbir, przyda się na domową kurację lulur po powrocie. Zostało mi jeszcze trochę naparu z sambiloto, ale muszę wypatrzyć panią od jamu gendong¸ żeby zrobić zapasy. I koniecznie słoiczek sambal oelek, tylko tym razem będę dodawać mniejsze ilości…

 

Zdjęcia:

Jedzenie: https://pixabay.com/en/satay-chicken-peanut-sauce-thai-food-3604856/

Bali: https://unsplash.com/photos/jXb9zYeewVU

Kurkuma: https://pixabay.com/en/turmeric-spice-curry-seasoning-2344157/

Ziołowy napar: https://unsplash.com/photos/mRaNok_Ld6s

Sambiloto: https://foter.com/ff/photo/6256831836/2dc2291565/

miody greckie

Miód grecki – beneficjent śródziemnomorskiego klimatu

Grecja może poszczycić się wielowiekową tradycją wytwarzania miodu, a do tego posiada najwięcej uli na akr w całej Europie. Bujna, wyjątkowa roślinność, korzystny klimat i mnóstwo słońca – nic dziwnego, że greckie miody są znane na całym świecie!

 

Już od czasów starożytnych Grecy wykorzystywali miód w roli substancji słodzącej podczas przygotowywania posiłków. Miód pitny był jednym z ulubionych trunków dawnych Kreteńczyków, zaś pszczoły czczono jako symbol bogini Artemidy, uwieczniono je nawet na antycznych efeskich monetach.

 

Sam Hipokrates zalecał częste przyjmowanie miodu, a Eurypides w V wieku p.n.e. rozpływał się nad smakiem sera, hojnie namoczonego w miodzie – czyli właściwie nad dawnym odpowiednikiem sernika!

 

Współczesne greckie miody są uważane za wyjątkowo pyszne z uwagi na wyjątkowe warunki klimatyczne. Składają się na nie słoneczna pogoda, różnorodność biologiczna greckiej wsi oraz wyjątkowa przyroda.

 

Bogactwo flory sprzyja miodom

 

Botanicy uważają Grecję za kraj obdarzony najbogatszą florą w całym basenie Morza Śródziemnego – występuje w niej ponad 7,5 tysiąca różnych gatunków ziół, dzikich kwiatów i drzew (w tym 850 gatunków, których nie znajdziemy w żadnym innym zakątku naszej planety).

 

Dzięki tym bogactwom natury greckie miody obfitują w aromatyczne substancje. W porównaniu z miodami pochodzącymi z innych krajów zawierają mniej wilgoci i są gęstsze. Choć miód jest produkowany w całym kraju, to niektóre regiony wyspecjalizowały się w poszczególnych jego rodzajach: na przykład, na Krecie powstaje miód tymiankowy, a w Epirze nietypowy, słodko-gorzki miód kasztanowy.

 

Rodzaje greckich miodów

 

Rodzaje greckich miodów można rozróżnić na podstawie roślin, z których korzystają pszczoły. Jeśli pszczoły karmiły się tymiankiem, to miód, który wyprodukują, będzie określany jako „tymiankowy” – choć oczywiście rzadko zdarza się, żeby dany miód powstał w 100% dzięki tylko jednej roślinie. Najczęściej jednak można wyróżnić jedno drzewo, zioło czy kwiat, z którego otrzymujemy miód.

 

Podstawowe rodzaje miodu greckiego:

  • sosnowy – prawie 65% greckiego miodu to właśnie sosnowy; ma mahoniowy odcień i nie krystalizuje się łatwo. Zawiera wiele minerałów (jak potas, magnez, fosfor czy żelazo) i najwięcej antyoksydantów ze wszystkich miodów greckich.
  • tymiankowy – ma jasny kolor i intensywny aromat, krystalizuje się po 6-18 miesiącach (zależnie od temperatury i sposobu przechowywania). Wytwarzany na wiosnę, kiedy kwitnie tymianek.
  • kwiatowy – powstaje z różnych dzikich kwiatów, jak również z kwiatów pomarańczy; delikatniejszy niż inne miody i łatwiej się krystalizuje.
  • wrzosowy – ma ciemny, lekko czerwony odcień; jest bardzo gęsty, prawie stały w konsystencji. Wytwarzany wczesną jesienią, po pierwszych deszczach, kiedy kwitną wrzosy.
  • kasztanowy (z jadalnych kasztanów) – jeden z najrzadszych greckich miodów, posiada bardzo specyficzny, lekko gorzkawy smak.
  • jodłowy – jedyny grecki miód PDO. Uważany za jeden z najrzadszych i najlepszych, prawie wcale się nie krystalizuje. Pochodzi z Vytiny, miejscowości w górach Peloponezu.

 

Miody można degustować, podobnie jak wino – najpierw należy ocenić gęstość i kolor (ciemniejszy jest właściwy dla miodów leśnych, jaśniejszy dla miodów kwiatowych), a potem smak i posmak. Doświadczeni degustatorzy potrafią wskazać nie tylko roślinę, z której powstał miód, ale także region jego pochodzenia!

Każdy z rodzajów miodów wspaniale komponuje się na przykład z gęstym, greckim jogurtem – a gdy dodamy do tego jeszcze garść owoców albo bakalii, otrzymamy pyszny i przyjazny dla organizmu deser.

filipiny

Filipiny – świat uśmiechu, papai i kokosa [Podróże Manuki, cz. 4]

Pora na kraj wyspiarski – filipiński archipelag to jeden z najpopularniejszych celów podróży turystów z całego świata! Zresztą, nie bez powodu: piaszczyste plaże, przejrzysta woda i gościnni gospodarze robią swoje. Dlaczego Filipińczycy są uważani za wyjątkowo szczęśliwych ludzi i który tutejszy owoc to prawdziwy superfood?

Jeszcze przed przyjazdem zadzwoniłem do mojej dawnej znajomej. Maria, długowłosa piękność, odbiera mnie z lotniska i zawozi do swojej rodzinnej wioski na obrzeżach największej wyspy archipelagu, Luzon, obiecując błogi relaks w cieniu palm.

 

Dobre samopoczucie zawsze i wszędzie

Ponad siedem tysięcy wysp, długie kilometry plaż, różnorodność fauny i flory… Filipiński archipelag, oblewany przez wody Oceanu Spokojnego, może się wydawać rajem na ziemi. Ten raj niestety często jest narażony na klęski żywiołowe, jak potężne tajfuny. Jednak mimo wyzwań rzucanych przez matkę naturę Filipińczycy są uważani za jeden z najszczęśliwszych i najbardziej beztroskich narodów na świecie.

Nie rozpamiętują przeszłości, potrafią cieszyć się swoim towarzystwem, a do tego czerpią radość z prostych rzeczy. Opiekują się sobą nawzajem, bardzo dbają o relacje rodzinne… i potrafią bez wielkich ceremoniałów i funduszy zorganizować wspaniałą fiestę. Gościnni i życzliwi dla przybyszy, także dla turystów.

filipiny

Palmy, biały piaseczek i spokojne wody Pacyfiku – to wszystko czyni filipińskie plaże prawdziwym rajem na ziemi.

 

Przyjeżdżamy do rodzinnej wioski Marii – wszędzie dookoła małe drewniane chaty z paleniskiem na zewnątrz i bezpiecznym schronieniem przed deszczem pod dachem. Może nie wygląda to imponująco, ale mieszkańcom wystarcza aż nadto.

Wokół pełno ludzi, słychać rozmowy i śmiech, przed każdym domostwem stoi ławeczka, która aż prosi się o krótki odpoczynek i rozmowę z gospodarzem. Bardzo mi tu dobrze. Wszyscy mnie witają ciepło i machają do Marii, która prowadzi mnie do domu swojej babci. Przedstawiam się całej rodzinie i czuję lekko pikantny zapach, płynący z kociołka… Oho, chyba coś będziemy jeść!

filipińczycy

Filipińczycy są uważani za jeden z najszczęśliwszych narodów na ziemi – potrafią się cieszyć drobiazgami i doceniać to, co mają dookoła.

 

Nie ma jak adobo, czyli filipińskie przysmaki

Babcia Marii, cała w uśmiechach, częstuje mnie adobo – chyba najbardziej rozpowszechnionym filipińskim daniem. „Adobo” to właściwie nazwa sposobu gotowania, chodzi o przygotowanie czegoś w marynacie z octu, soli, pieprzu, czosnku, sosu sojowego i przypraw. Chyba najbardziej lubię kurczaka adobo podanego z ryżem… dawniej chodziło po prostu o zakonserwowanie mięsa przed zepsuciem, a dziś to ważny element tradycji.

Pysznej tradycji, dodajmy! Filipińczycy mają też szczęście, jeśli chodzi o warzywa i owoce – dzięki korzystnemu klimatowi rośnie tu mnóstwo pysznych i zdrowych smakołyków. Do najzdrowszych należy między innymi talong, czyli bakłażan, a także awokado, słodki ziemniak… i, oczywiście, kokos!

adobo

Niegdyś sposób konserwowania mięsa, dziś – ulubione danie Filipińczyków, czyli adobo.

 

Kokos, superfood rodem z Filipin

„A może kokosa na deser?”, mówi do mnie młodszy brat Marii, wyciągając w moją stronę charakterystyczną, włochatą kulę. Przemysł kokosowy stanowi ważną część filipińskiej gospodarki. Nic dziwnego, palm tutaj pod dostatkiem, a ten owoc to prawdziwe superfood: nie sposób wyliczyć wszystkich jego dobrodziejstw dla organizmu.

Każda część kokosa ma swoje zastosowanie. Woda kokosowa przyda się sportowcom podczas wysiłku, zaś olej kokosowy sprawdzi się w kuchni oraz jako naturalny kosmetyk. Nawilża, pomaga w problemach skórnych, zastąpi płyn do demakijażu, a wymieszany z proszkiem do pieczenia zadziała jako  pasta do zębów. A świeży kokos na deser smakuje po prostu wyśmienicie!

Chcę się zrewanżować moim gospodarzom i wyciągam z plecaka słoik Miodu Manuka – mojego imiennika – który przywiozłem ze sobą jako prezent prosto z Nowej Zelandii. Krzew manuka ma mnóstwo zastosowań, na przykład Maorysi stosowali jego liście do łagodzenia gorączki, a sam miód z nektaru kwiatów manuka posiada wiele naturalnych walorów.

kokos

Palma pierwszeństwa dla tego, kto wymieni wszystkie zbawienne właściwości kokosa!

 

Naturalne rozjaśnianie skóry

Filipinki, tak jak wiele innych dam w Azji, chciałyby mieć piękną, jasną cerę… natura na szczęście śpieszy im z pomocą! Maria podsuwa mi pod nos dojrzałą, soczystą papaję, która nie tylko bosko pachnie i smakuje, ale może pomóc w rozjaśnieniu przebarwień i miejsc, które na naszej skórze z natury są ciemniejsze, jak choćby łokcie czy kolana.

Mus z papai działa jak najlepsza maseczka, wystarczy nałożyć na 10 minut i gotowe!”, śmieje się Maria, przekrawając owoc na pół. To prawda, enzymy i kwasy zawarte w papai zmniejszają pigmentację i wygładzają skórę. Co więcej, przygotowanie musu to łatwizna: wystarczy wydłubać miąższ i lekko go „rozciapać”, można też go zmiksować, żeby był gładszy.

Na włosy z kolei znakomicie działa płukanka z kory pnącza znanego jako gugo: ten naturalny szampon przyspiesza wzrost włosów i pielęgnuje skórę głowy. Przygotowuje się go podobnie jak herbatę, zaparzając kawałki kory w gorącej wodzie przez kilka-kilkanaście minut.

papaja

Równikowy, ciepły i wilgotny klimat Filipin sprzyja różnorodności pysznych owoców – część z nich, jak papaja, sprawdzi się jako przysmak i jako… kosmetyk!

 

Żal opuszczać Filipiny i wyjeżdżać z miejsca, gdzie wszyscy wydają się pogodni i optymistycznie patrzą w przyszłość… takie nastawienie chciałbym wywieźć ze sobą z archipelagu! A do tego kilka słojów z olejem kokosowym i przepis na kurczaka adobo, sekretna receptura babci Marii. Pochwalę się znajomym w domu, a co!

 

Zdjęcia:

Plaża: https://pixabay.com/en/white-sandy-beach-philippines-928100/

Dzieci tańczące: https://unsplash.com/photos/0kUCCQm1VE4

Adobo kurczak: https://pixabay.com/en/adobo-chicken-pork-exotic-food-2098032/

Kokos: https://pixabay.com/en/food-coconut-fruit-healthy-3062139/

Papaja: https://pixabay.com/en/papaya-tropical-fruit-pawpaw-ripe-771145/

Kokosowy filmik: https://www.youtube.com/watch?v=-lPSvacnIcs

miód

Najbardziej niezwykłe miody świata – elficki, Manuka, miód życia i inne

Od wieków wiadomo, że miód może mieć niezwykłe właściwości – nie tylko odżywcze i smakowe. W zależności od regionu oraz rosnących w nim roślin, miody potrafią służyć lokalnej ludności w rozmaitych celach, przyjmując nazwy, których nie powstydziłby się niejeden bajkopisarz. Któż z Was nie chciałby bowiem spróbować miodu elfickiego czy miodu życia?

miody świata

Miody mogą mieć zbawienne działanie na organizm człowieka

 

Najdroższy miód na świecie

 

Zacznijmy od miodu elfickiego (Elvish). Jego cena waha się od ok. 20 do 25 000 zł za kilogram! Wpływ na cenę ma nie tylko sposób jego pozyskiwania, ale również niezwykłe bogactwo minerałów.

Powstaje dzięki pszczołom żyjącym w jaskini głębokiej na 1800 m. w dolinie Sarıçayır we wschodniej Turcji. Do wydobycia miodu pszczelarze wykorzystują nie tylko specjalny sprzęt, ale muszą posiadać też dużą wiedzą i doświadczenie. Pszczoły wylatujące z jaskini zostały zauważone w 2009 roku. Pszczelarze znaleźli na ścianach ok. 18 kg plastrów miodu, których wiek oszacowano na ok. 7 lat.

Dzięki nektarowi z rosnących tam roślin oraz minerałom pochodzącym ze ścian jest bogaty nie tylko w wiele składników odżywczych, ale posiada także wyjątkowe właściwości smakowe.

Ponieważ cena jest niezwykle wysoka, miód sprzedaje się w małych słoiczkach o objętości 170 oraz 250 gramów.

 

Miód, który pokochała Kylie Minogue

 

Kolejnym niezwykle cenionym miodem jest tzw. „miód życia” (LifeMel) z Izraela. Opracował go rosyjski lekarz Alexandr Goroshit, szukając przez prawie 30 lat, idealnej mieszanki ziół.

pszczoły

Pszczoły produkujące miód LifeMel poddawane są specjalnej diecie

 

Na wartość miodu wpływa skomplikowany proces produkcji, w czasie którego pszczoły poddawane są specjalnej diecie, bogatej m.in. w pyłki jeżówki czy żeń-szenia oraz wyciągi z korzeni, kory i łodyg roślin o nietypowych walorach odżywczych i smakowych. To m.in.: Echinacea purpurea, Ficus carica, Trifolium pratense, Uncaria tomentosa, Urtica dioica, Calendula officinalis, Melissa officinalis oraz Morus alba.

Cena miodu waha się w granicach 1500–1700 zł za kilogram.

A może baszkirski miód leśny?

 

Kolejnym niezwykłym miodem jest miód z Baszkirii położonej między Wołgą a Uralem – Forest honey czyli miód leśny. Zawiera większą ilość przeciwutleniaczy i składników mineralnych niż znane nam miody, przejawiając zarazem wyższą wartość odżywczą.Zbiory tego miodu nie są łatwe, a pszczelarze muszą wykazać się niezwykłą wiedzą, doświadczeniem oraz umiejętnościami, by wspiąć się wysoko (najczęściej na sosnę) do znajdującej się tam barci. Baszkirscy pszczelarze wybierają miód raz w roku, i to tylko jeśli pogoda przez cały ten rok była idealna. Miód leśny jest ceniony przez szefów kuchni ze względu na to, jak niezwykle łączy się z niektórymi produktami, zwłaszcza mięsem i serami.

 

A w Australii – miód eukaliptusowy

 

Miód eukaliptusowy powstaje na bazie pyłku z kwiatów eukaliptusa pochodzącego m.in. z Włoch czy z Australii.  Ma niezwykle intensywny zapach, pikantny smak  i ciemno bursztynową barwę. Warto również zauważyć, że jest niezwykle wrażliwy na wysokie temperatury, dlatego najlepiej spożywać go na zimno.

miód eukaliptusowy

Miód eukaliptusowy ma niezwykle intensywny zapach i ciemno bursztynową barwę

 

A na koniec… słynny Miód Manuka

 

Ten gatunek miodu powstaje z nektaru krzewów Manuka, które rosną w Nowej Zelandii oraz w południowo-wschodniej Australii. Ich właściwości były znane jeszcze na długo przed powstaniem pierwszego słoika miodu – liście i pędy krzewu pomagały m. in. przy czerwonce, biegunce czy dolegliwościach przewodu  moczowego.

krzew manuka

Nowozelandzkie krzewy manuka

Źródłem niezwykłych właściwości miodu Manuka jest składnik o nazwie methylglyoxal, który został odkryty w 2006 r. przez niemieckiego naukowca Thomasa Henle. W europejskich miodach stężenie MG/MGO utrzymuje się na poziomie do 10 mg/kg. Tymczasem w miodach Manuka jest to między 30 a 550 mg/kg .

 

Manuka w kuchni

 

Miód Manuka ma intensywny i wyrazisty smak, dlatego idealnie pasuje zarówno do posiłków na ostro, jak i na słodko. To świetny dodatek do wielu dań czy do zwykłej herbaty. Wyśmienicie komponuje się także ze słodkimi śniadaniami czy deserami.

sorbet z miodem Manuka

Sorbet truskawkowy, doskonały deser nie tylko na upalne dni

A oto przepis na pyszny sorbet truskawkowy

  • 1,5 kg truskawek
  • 2 duże dojrzałe banany
  • 3 łyżki miodu Manuka

Umyte, pozbawione szypułek truskawki wrzucić do blendera, dolać nieco wody, aby miksowanie było łatwiejsze. Następnie dodać obrane i pokrojone banany i miód Manuka. Zmiksować wszystko na gładką masę i przelać do ceramicznego naczynia, tak by masa miała
ok. 4–5 cm wysokości. Wstawić do zamrażarki na kilka godzin. Przed podaniem zamrożoną owocową masę zmiksować ponownie w malakserze.

Smacznego!

 

Zdjęcia:
Miody: https://pixabay.com/pl/mi%C3%B3d-s%C5%82oik-miodu-szk%C5%82o-rynku-507147/

Pszczoły: https://pixabay.com/pl/pszczo%C5%82a-ul-mi%C3%B3d-owad-pszczo%C5%82y-831843/

Miód eukaliptusowy: https://pixabay.com/pl/nowy-rok-izraelski-jab%C5%82ko-granat-1709715/

Krzew manuka: https://pixabay.com/pl/pink-pearl-Manuka-drzewo-herbaciane-2694013/

Sorbet: https://foter.com/ff/photo/5933087507/14cb3cdbc5/

orzechy makadamia

Australia – kraj eukaliptusa, słońca i orzechów [Podróże Manuki, cz. 3]

Ahoj, przygodo na antypodach! Oj, dawno mnie nie było w okolicy. Słoneczna Australia, ojczyzna koali, kangurów i eukaliptusa, dziś stanowi kolorowy tygiel ludzi i kultur. Tutejsza przyroda i pogoda stanowią niekiedy wyzwanie, ale damy radę. Jakie sporty najbardziej lubią Australijczycy i która rdzenna roślina okazała się panaceum na wszystkie bolączki?

G’day, mate! – wita mnie z promiennym uśmiechem moja australijska przewodniczka, Sheila. Wysoka i bajecznie opalona, obiecała mnie zawieźć na plażę i nauczyć surfowania. W planach też degustacja kuchni australijskiej, czuję, że będzie się działo!

Australia, kraina słońca

„Masz coś na głowę? Bez czapki nigdzie nie idziesz!”, ostrzega mnie Sheila, patrząc krytycznie na moją odsłoniętą twarz. Australia to kraj pełen słońca… i niekiedy to bardzo palące, niebezpieczne słońce. W żadnym kraju nie występuje tak wysoki wskaźnik zachorowań na raka skóry, dlatego dba się o ochronę przeciwsłoneczną od najmłodszych lat i to przez cały rok, nie tylko w porze letniej.

„Jak chodziłam do szkoły, to nie wolno było nam wyjść na plac zabaw w przerwie obiadowej bez nakrycia głowy, a na plaży nosiłam koszulkę”, wspomina Sheila, teraz uzbrojona w olbrzymi słomkowy kapelusz. Wygrzebuję z walizki czapkę z daszkiem, olbrzymie okulary i krem z filtrem. Zdecydowanie lepiej zapobiegać.

australia

Okulary, coś na głowę, ochrona dla skóry – w Australii ze słońcem nie ma żartów…

 

A teraz – na plażę i do wody!

Docieramy na plażę, jest tłum ludzi! Ponad 85% Australijczyków mieszka nie dalej niż 50 km od wybrzeża, więc sporty wodne są tu szalenie popularne. Piękne plaże i wysokie fale zachęcają do surfowania, to chyba najbardziej rozpowszechniona rozrywka dla spragnionych adrenaliny.

Mija chyba z pół godziny, zanim uda mi się choćby wleźć na deskę i na niej utrzymać, choć tymczasem Sheila i jej znajomi zdążyli już zaliczyć niejeden szalony ślizg na fali. Och nie… idzie kolejna… udało się, hurra! Mknę wraz z pędzącą wodą, to jest naprawdę wspaniałe uczucie! Żebym tylko wpadał co chwila do wody… Sheila, to ja pójdę na chwilę na ręczniczek, dobrze? Tak, tak, mam czapkę!

surfing

Australijczycy uwielbiają sporty wodne, a wielkie fale stwarzają wymarzone warunki do surfingu!

 

Eukaliptus dobry na wszystko

Uff, trochę mi dogrzało na tej plaży… może sobie tu przysiądę pod tym drzewem na chwilę, żeby odpocząć w cieniu. Co to za…? Ach, oczywiście, eukaliptus! Chyba nie istnieje bardziej australijska roślina niż ta, a wszyscy mieszkańcy wyspy doskonale wiedzą, jak wykorzystać jej dobrodziejstwa.

Koale bardzo lubią chrupać świeże liście prosto z gałązki, a Aborygeni od wieków wykorzystują pnie drzew eukaliptusa, tworząc słynne tradycyjne instrumenty dęte, czyli didgeridoo.

koala

Nie tylko koale dobrze znają pożyteczne właściwości eukaliptusa – ludzie już od lat wykorzystują tę roślinę na wiele sposobów.

 

Połączenie tradycyjnej wiedzy i nowoczesnych technik kosmetycznych dało całą gamę kosmetyków z eukaliptusa. Starannie destylowany olejek z liści eukaliptusa to panaceum na wszystkie bolączki – na przykład, wymieszany z oliwą przyda się przy masażu.

„Jak wracam zmęczona wieczorem do domu, to lubię sobie zrobić eukaliptusową kąpiel”, mówi Sheila. „Kilka kropel olejku… i czuję się jak nowo narodzona, zero stresu!”. Zapach olejku działa odprężająco na ludzi, a przy tym odstrasza komary, pchły i innych niepożądanych gości. Przyda mi się to na następnej wyprawie na Mazury…

 

olejek eukaliptusowy

Olejek z eukaliptusa ma wiele zastosowań – jego zapach odpręża ludzi i przy okazji… odstrasza insekty.

 

Pora coś zjeść – larwy, kangur czy orzechy?

Zgłodniałem trochę po tych wszystkich wycieczkach i Sheila obiecuje mi zaserwować kilka lokalnych przysmaków. Australijska kuchnia to prawdziwy miszmasz potraw, przywożonych przez rozmaitych migrantów, ale znajdziemy tu też kilka rdzennych przysmaków.

Larwy ciem, czyli  „witchetty grubs”, może i mają mnóstwo białka, ale nie jestem w stanie ich spróbować, ani na surowo, ani podpiekanych. Już prędzej stek z kangura – nie jest to codzienna potrawa, częściej specjał dla turystów, ale na pewno rdzennie australijski.

Chyba najbardziej bezpieczne będą orzechy makadamia, które pochodzą ze wschodniej Australii i można je też dostać w Polsce. Sprawdzą się jako przekąska i dodatek do różnych dań, zwłaszcza ciast i ciasteczek.

orzechy makadamia

Pochodzące z Australii orzechy makadamia są nie tylko bardzo smaczne, ale także wyjątkowo zdrowe.

 

Powoli trzeba się żegnać z Australią – zabieram się za pakowanie walizki i z żalem chowam okulary i czapkę. Zapakowałem też zapas olejku z eukaliptusa i kilka paczek orzechów makadamia – bardzo mi zasmakowały. Ech, będzie mi brakować australijskich plaż i tej radości surfowania…

 

Zdjęcia:

Plażowe akcesoria: https://pixabay.com/en/summer-summer-flat-lay-flat-lay-3490611/

Surfing: https://pixabay.com/en/australia-sea-ocean-waves-surfing-2499016/

Miś koala na eukaliptusie: https://pixabay.com/en/koala-bear-koala-bear-wild-74908/

Olejek eukaliptusowy: https://pixabay.com/en/essential-oil-essential-oils-1544439/

Orzechy makadamia: https://pixabay.com/en/macadamia-nuts-nut-protein-snack-1098170/

Chiny – ziołowa kraina Pięciu Przemian [Podróże Manuki, cz. 2]

Promienna cera i dobre samopoczucie zaczynają się na talerzu! Chinki dobrze wiedzą, że najlepszym salonem piękności jest nasza własna kuchnia. Lśniące włosy, gładka skóra, mocne paznokcie – to wszystko można osiągnąć dzięki zbilansowanej i pysznej diecie. Co i jak jeść, żeby czuć się dobrze w swoim ciele i pięknie wyglądać?

Zawsze jak przyjeżdżam do Szanghaju, odwiedzam moją ulubioną restaurację, prowadzoną przez rodzinę Lao. Wiem, że dzięki nim nie tylko najem się chińskich specjałów, ale też nauczę się czegoś nowego o chińskiej kulturze!

 

Kolorowy talerz

Pani Lao, elegancka dama uczesana w kok ozdobiony kwiatową spinką, zawsze wygląda bardzo wytwornie, a przy tym świetnie gotuje. „Pamiętaj, na talerzu musi być kolorowo”, przestrzega, niosąc mi pierwsze danie.

Dodaje, że zielone owoce i warzywa dobrze działają na układ nerwowy, białe oddziałują na naszą odporność, żółte i pomarańczowe działają na wzrok, a czerwone na układ hormonalny. Kompozycja z sezonowych warzyw na przystawkę wygląda pięknie, a jak smakuje! Mniam!

Odpowiedni dobór kolorowych warzyw to ważny element planowania zdrowych chińskich posiłków.

 

Kuchnia Pięciu Przemian

Chwilę później syn pani Lao serwuje mi talerz parujących pierożków dim sum, przysiada się do mnie i wyjaśnia, że w kuchni chińskiej bardzo dba się także o dopasowanie do pór roku.

Słynna kuchnia Pięciu Przemian zwraca uwagę na powiązanie człowieka ze zmianami środowiska, które go otacza. Na przykład, w zimie lepiej jeść potrawy rozgrzewające, jak kasze i zupy doprawione imbirem czy cynamonem (zresztą nas organizm sam nam podpowiada, co jest lepsze w danym momencie – kto w upale chciałby zjeść talerz parującego rosołu?). Trzeba też znać cechy poszczególnych produktów. Wyróżnia się pięć rodzajów składników, opowiadających pięciu chińskich żywiołom:

  • gorące (jak ostre przyprawy lub alkohol),
  • ciepłe (przyprawy łagodne, ale też por czy cebula),
  • neutralne (zboża, rośliny strączkowe),
  • nawilżające (wszystko, co soczyste, czyli na przykład warzywa jak sałata czy ogórki)
  • zimne (to, co kwaśne, ale też zimna woda).

 

Gorące produkty pomagają ogrzać organizm, ciepłe wspomagają aktywność, zaś zimne chronią przed gorącem. Składniki nawilżające działają korzystnie na wszystkie płyny w ciele, a neutralne zapewniają odpowiedni bilans pracy całego ciała. „Równowaga w życiu i w jedzeniu jest absolutnie konieczna”, poucza mnie syn pani Lao i dla podkreślenia tej mądrości wsuwa równo sześć pierożków – żeby było parzyście.

Dim sum to tylko jeden rodzaj chińskich pierożków. W kuchni Państwa Środka znajdziemy całe mnóstwo pierogów i klusek w różnych kształtach!

 

Sprawdzam temperatury panujące w Polsce i już wiem, że w najbliższym czasie przydadzą mi się raczej gorące i ciepłe składniki. Do wilgotnej, jesiennej aury znakomicie będzie pasować rozgrzewająca zupa z dyni, cebuli i marchewki z dodatkiem imbiru.

 

Bez ziół nie da rady

Gdzieś w połowie deseru (smażone sezamowe kuleczki, palce lizać) do restauracji wchodzi roześmiana córka pani Lao z całym naręczem świeżych ziół i kwiatów – przydadzą się nie tylko jako przyprawy, ale także jako naturalne wsparcie dla skóry. Zgodnie z tradycyjnymi chińskimi wierzeniami, skóra stanowi pierwszą barierę ochrony dla naszych organów wewnętrznych – jeśli mamy z nimi jakiś kłopot, od razu widać to na skórze.

 

Panna Lao mówi mi, że lubi wieczorem stosować olejek różany na twarz, a do tego codziennie pije napar z mniszka lekarskiego, który świetnie działa na problematyczną cerę.

Taki napar można przyrządzić zarówno ze świeżej, jak i suszonej rośliny. Wystarczy na gotującą się wodę (około 250 ml) wrzucić 2 łyżki pokrojonych korzeni mniszka i gotować pod przykryciem przez dwie minuty. Następnie trzeba zdjąć napar z ognia, dodać dwie łyżki posiekanych liści mniszka i zaparzać przez trzy kwadranse. „Jedna filiżanka rano i jedna wieczorem”, radzi panna Lao.

 

 

Mniszek lekarski, popularnie zwany dmuchawcem, to jedno z wielu dobroczynnych ziół, które można wykorzystywać jako przyprawy albo naturalne kosmetyki

 

A do picia – herbata!

Na zakończenie tej chińskiej uczty senior rodu, pan Lao, hojnie nalewa zielonej herbaty z żeliwnego zaparzacza. „Jedzenie jedzeniem, ale napić też się trzeba”, obwieszcza stanowczo. Rozmaite herbaty i ich zbawienne działanie to przecież wizytówka kuchni Dalekiego Wschodu.

Herbata jaśminowa czy lawendowa niezwykle odpręża, a bogata w witaminę C herbata pu-er zbawiennie działa na nasz organizm. Już nie mówiąc o tym, że sam rytuał zaparzania herbaty i spokojne sączenie złocistego napoju z gustownej czarki niesłychanie odpręża! Spróbujcie nalać zielonej herbaty do delikatnej filiżanki zamiast do tradycyjnego kubka, na pewno będzie smakować inaczej!

Zielona, czerwona, czarna… trudno wyobrazić sobie chińską kulturę bez picia herbaty!

Żegnam się z rodziną państwa Lao, nakarmiony i zadowolony, ale także jakiś… ładniejszy niż wcześniej? Chyba tak! Obiecuję sobie przed powrotem do domu kupić cały zapas herbat i książkę kucharską ze wskazówkami co do gotowania według Pięciu Przemian. Najlepiej w tłumaczeniu, bo niezbyt dobrze (czytaj: wcale) czytam chińskie ideogramy…

 

Zdjęcia:

Surowe warzywa: https://pixabay.com/en/india-travel-asia-food-vegetables-1129957/

Pierożki dim sum: https://pixabay.com/en/dimsum-chinese-cuisine-chinese-food-2097947/

Mniszek: https://pixabay.com/en/dandelion-taraxum-tee-2232626/

Herbata: https://pixabay.com/en/chinese-tea-drink-beverage-leaf-2651717/

podróż manuka

Rozpoczynamy podróże Manuki! [Podróże Manuki, cz. 1]

Prezentując Miód Manuka jako jeden z najciekawszych i najbardziej naturalnych sposobów dbania o siebie, pomyśleliśmy, że warto byłoby przybliżyć Wam również inne metody opieki nad swoim ciałem. Wysłaliśmy więc specjalnego bohatera, Manukę, w podróż, której celem będzie przedstawianie Wam zupełnie nowego świata naturalnych kosmetyków, ziół, mikstur i potraw. Zainteresowani? Wyruszamy!

 

Naturalne tajemnice Azji i Afryki

Uwierzcie nam na słowo, przed nami niezwykle ciekawa i inspirująca podróż. Wspólnie z Manuką odwiedzimy m. in. Chiny, gdzie poznamy tajemnice kolorowych warzyw czy mniszka lekarskiego. A także Japonię, w której odkryjemy olejek kameliowy czy Filipiny, znane z ryżowych potraw i kosmetyków.

kuchnia chińska

Chiny są niewątpliwie kopalnią wiedzy o naturalnych metodach dbania o siebie

Wybierzemy się również na wycieczkę po Afryce, gdzie naturalne preparaty i żywność stanowią często jedyną możliwość dla biednych mieszkańców kontynentu. Możemy więc przypuszczać, że tamtejsza ludność każdego dnia wykazuje się niezwykłą kreatywnością przy tworzeniu receptur i potraw. Ciekawe, czy my, Europejczycy jesteśmy w ogóle sobie w stanie wyobrazić niektóre z nich?

 

Wycieczka do obu Ameryk

Podczas naszej wycieczki odwiedzimy również obie Ameryki, zaglądając m. in. do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Przekonamy się, czy na pozór uzależnieni do technologii mieszkańcy obu krajów, potrafią zaproponować dla swojego ciała coś więcej niż produkty ze sklepowych półek.

kuchnia amerykańska

Czy nowocześni Amerykanie są w stanie „wrócić do natury”? Sprawdzimy!

Przyjrzymy się także Ameryce Południowej i zbadamy zwyczaje Brazylijczyków, Boliwijczyków czy ludności spod Andów. Sprawdzimy, czy ich metody dbania o siebie są nam równie odległe, jak ich położenie na mapie 🙂

 

Nie zapominamy o Europie

W swojej wycieczce, Manuka zawita również do Europy. Któż bowiem powiedział, że Włosi, Francuzi czy Hiszpanie nie mogą zaciekawić nas naturalnymi metodami pielęgnacji organizmu? Nie zapomnimy także o Polsce, gdzie wyruszymy w podróż razem z Wami – pytając o niekonwencjonalne sposoby dbania o siebie, które sami stosujecie.

kuchnia polska

Nie możemy się również doczekać, aż sami pochwalicie się niecodziennymi metodami pielęgnacji swojego organizmu!

Mamy wielką nadzieję, że wspólnie z nami będziecie śledzić podróże Manuki oraz, przede wszystkim, znajdziecie wśród znalezionych przez niego zwyczajów i metod coś, co będziecie mogli wykorzystać sami! W pierwszy etap podróży wyruszamy już w tym tygodniu, śledźcie bacznie naszą stronę i facebookowy profil: https://www.facebook.com/miodymanuka/

 

Zdjęcia:

Chiny: https://pixabay.com/pl/rolnictwa-asia-bali-kambod%C5%BCa-chiny-1793403/

Ameryka: https://pixabay.com/pl/route-66-usa-wakacje-podr%C3%B3%C5%BC-nevada-1642007/

Polska: https://pixabay.com/pl/polska-park-narodowy-g%C3%B3ry-krajobraz-1678557/

Jakość handlowa wybranych miodów manuka dostępnych na polskim rynku została przeanalizowana i omówiona w publikacji „Omówienie wyników analiz miodów manuka sprowadzanych na polski rynek”. Badanie przeprowadzono w Instytucie Inżynierii Rolniczej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, pod przewodnictwem dr hab. inż. Dety Łuczyckiej, prof. nadzwyczajnej. Porównano próbki 9 różnych producentów – łącznie 45 próbek miodu manuka, pod względem wyznaczników określających ich jakość handlową, czyli zawartość: HMF i liczba diastazowa.

Główne wnioski z badania to, że: w klasach miodów o wyższej deklaracji MGO (powyżej 500 mg/kg) jakość handlowa produktów spada (wartości HMF są zbyt wysokie, a liczba diastazowa jest zbyt niska). Za prawidłowe, pod względem wartości methylglyoxalu oraz jakości handlowej można uznać miody manuka z oznaczeniem typu MGO w przedziale od 0 do 499 mg methylglyoxalu na kg miodu.

Omówienie wyników analiz miodów manuka sprowadzanych na polski rynek

Autorzy m.in:
dr hab. inż. Deta Łuczycka, prof. nadzw. Instytut Inżynierii Rolniczej,
Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu;

 

Styczeń 2016

Poniższych tekst zawiera obszerne skróty z publikacji. Pełna wersja publikacji dostępna jest na serwerze uczelni: www.academia.edu

 

Problem fałszowania produktów spożywczych jest dość powszechny – Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych prowadzi stałe kontrole w tym zakresie jednak, pomimo wykrywania wielu zafałszowań (dla niektórych produktów ponad 30% kontrolowanych próbek nie spełnia wymogów) skala zjawiska nie wydaje się maleć.

 

Miód manuka nie podlega urzędowej kontroli jakości w naszym kraju [Wilczyńska 2013]. Należy pokreślić, że miód manuka zaliczany jest do miodów surowych tzn. zachowujących maksymalną ilość swoich, pierwotnych składników. Producent deklaruje, że temperatura w ciągu całego procesu przetwarzania miodu utrzymywana jest na poziomie nie przekraczającym poziomu temperatury panującej w ulu, czyli 37 – 40 °C.

 

Charakterystyczną cechą miodów manuka jest duża zawartość związku o nazwie methylygloxal. W miodzie manuka występuje on naturalnie, obok drugiego charakterystycznego składnika -dihydroksyacetonu (DHA). DHA jest obecny w nektarze zebranym z kwiatów manuka. W trakcie dojrzewania miodu w odpowiednich warunkach – DHA przekształca się w methylglyoxal, którego poziom jest badany i określany w miodzie manuka oznaczeniem MGO.

 

Na podstawie Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 3 października 2003 r., w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie jakości handlowej miodu (Dz.U. 2003 nr. 181 poz. 1773) wraz z dalszymi zmianami, można stwierdzić czy oferowane miody spełniają wymogi jakościowe. Istotnymi cechami, które pozwalają wnioskować o jakości miodu są:

  • HMF (5-hydroksymethylfurfural)
    jest to substancja powstającą w miodzie na skutek rozkładu węglowodanów w obecności kwasów, szczególnie przy działaniu wysokiej temperatury. Powodem
    nienaturalnie podwyższonej zawartości HMF w miodzie jest jego przegrzanie i/lub przechowywanie w niewłaściwych warunkach. W Polsce dopuszczalny w
    miodzie poziom HMF wynosi nie więcej niż 40 ppm (mg/kg).
  • Liczba diastazowa
    parametr określający aktywność enzymów zawartychw miodzie. Jest to liczba wyrażana w jednostce cm3 1% roztworu skrobi zhydrolizowanego w czasie 1 godziny, przez enzymy obecne w 1 g miodu w temperaturze 40±0,2 °C. Zbyt niska liczba diastazowa może oznaczać, że miód był podgrzewany w temperaturze powyżej 40°C (np. w celu zwiększenia klarowności miodu), co mogło spowodować inaktywację enzymów. Może ona również świadczyć o zafałszowaniu miodu poprzez dodanie sacharozy. Liczba diastazowa w miodzie według skali Schade nie powinna wynosić mniej niż 8.

Cel pracy, materiał i metody badawcze

Celem pracy było porównanie wyznaczników określających jakość miodu manuka importowanego i dystrybuowanego na polskim rynku. Za kryterium oceny przyjęto wskaźniki: HMF, liczba diastazowa. Ponadto podjęto próbę weryfikacji oznaczeń MGO stosowanych na opakowaniach miodów manuka. Szczególną uwagę zwrócono na miody o wysokich ilościach methylygloxalu, deklarowanych przez producentów, czy odpowiadają one ich rzeczywistym ilościom w danej partii miodu.

 

Przebadano 45 próbek miodu manuka pochodzących od różnych dostawców, oferowanych do sprzedaży w Polsce w latach 2014 – 2015. Próbki miodów zostały zakupione u dystrybutorów i importerów w Polsce. Dobór próbek został skonstruowany w taki sposób, aby uwzględnić udział rynkowy producentów (według badania GFK Polonia dotyczącego miodów manuka – badanie zlecone przez firmę Propharma sp. z o.o.) oraz ich obecność w sklepach stacjonarnych i internetowych. W badaniu uwzględniono 9 producentów.

 

W celu sprawdzenia jakości handlowej wykonano badania dwóch czynników uwzględnionych w Rozporządzeniu MRiRW dla miodów zawartość: HMF (5-hydroksymethylfurfural) i liczby diastazowej (wg skali Schade).

 

Badania próbek przeprowadzono według uznanych metod badawczych, przeprowadzonych w akredytowanych laboratoriach w Polsce (Laboratorium Badania Jakości Produktów Pszczelich w Zakładzie Pszczelarstwa Instytutu Ogrodnictwa w Puławach) i w Niemczech (Quality Services International GmbH w Bremen). Badania ilości methylglyoxalu wykonano metodą wysokosprawnej chromatografii cieczowej HPLC ( ang. High-Performance Liquid Chromatography).
Badania zawartości HMF wykonywano za pomocą chromatografii cieczowej, z detekcją spektrofotometryczną (HPLC-UV) według Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 14.01.2009 r. (Dz.U. Nr 17, poz. 94) pkt IV (A) lub za pomocą metody fotometrycznej. Wyznaczenie liczby diastazowej przeprowadzano za pomocą metody Phadebas (według Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dn. 14.01.2009 r. (Dz.U. Nr 17, poz. 94) pkt. IX (A)) lub za pomocą metody fotometrycznej. Badania przeprowadzono w latach 2014 – 2015.

 

W prezentacji wyników ukryto nazwy producentów oraz ich oznaczenia handlowe . W celu oceny czy wszystkie oferowane miody maja zbliżoną jakość badane próbki podzielono na cztery klasy, w zależności od deklaracji ilości MGO:

  1. poniżej 299;
  2. pomiędzy 299 a 499;
  3. pomiędzy 500 a 749;
  4. powyżej 749.

Wyniki badania

Jako pierwsze przeprowadzano badania poziomu HMF – uzyskane wyniki przedstawiono na rysunku 1. Większość badanych próbek miodów wykazywała wartości HMF na poziomie powyżej średnich wartości charakterystycznych dla miodów polskich, czyli powyżej 10.

Dla 5 próbek zanotowano wartości przekraczające dopuszczalną ilość – 40 mg/kg. Należy zwrócić uwagę na fakt, że sytuacja ta nie miała miejsca w przypadku miodów o oznaczeniu MGO poniżej 500 mg/kg miodu, a pojawiła się w grupie miodów o wysokiej zawartości methylglyoxalu, a więc o najwyższej deklarowanej wartości prozdrowotnej.

Dla miodów manuka z oznaczeniem MGO powyżej 750, aż 57% miało zbyt dużą wartość HMF a więc nie powinny zostać dopuszczone do sprzedaży.

 

rys1

Rys. 1 Zmierzone wartości HMF dla analizowanych próbek miodów manuka (próbki uporządkowane wg deklarowanej wartości MGO).

 

Kolejnym analizowanym parametrem charakteryzującym jakość miodu była liczba diastazowa. Uzyskane wyniki przedstawiono na rysunku 2. Liczba diastazowa nie powinna być niższa niż 8 (czerwona linia). Spośród badanych miodów, aż 10 (ponad 22%) nie powinno być dopuszczone do sprzedaży.

Podobnie jak w omówionym wcześniej przypadku, zdecydowanie gorzej wypadły miody o wysokiej zawartości MGO – dla próbek miodów o MGO > 500 prawie 50%, dla MGO>750, aż 71% nie spełnia wymogu określonego w Rozporządzeniu – liczba diastazowa jest niższa od 8, co oznacza, że miody te nie powinny się znaleźć w sprzedaży.

rys2

Rys. 2 Zmierzone wartości liczby diastazowej dla analizowanych próbek miodów manuka (próbki uporządkowane wg deklarowanej wartości MGO).

Podsumowanie

 

W klasach miodów o wyższej deklaracji MGO (powyżej 500 mg/kg) jakość handlowa produktów spada (wartości HMF są zbyt wysokie, a liczba diastazowa jest zbyt niska).

Za prawidłowe, pod względem wartości methylglyoxalu oraz jakości handlowej można uznać miody manuka z oznaczeniem typu MGO w przedziale od 0 do 499 mg methylglyoxalu na kg miodu.

Piśmiennictwo

Bang L. M., Buntting C., Molan P. The effect of dilution on the rate of hydrogen peroxide production in honey and its implications for wound healing.
Journal of Alternative and Complementary Medicine. 2003;9(2):267–273. doi: 10.1089/10755530360623383

Efem S. Clinical observations on the wound healing properties of honey. British Journal of Surgery. 1988;75(7):679–681. doi: 10.1002/bjs.1800750718.]

Gethin G., Cowman S. Case series of use of Manuka honey in leg ulceration. International Wound Journal. 2005;2(1):10–15. doi:
10.1111/j.1742-4801.2005.00078.x.]

Islam A., Khalil I., Islam N., Moniruzzaman M., Mottalib A., Sulaiman S. A., Gan S. H. Physicochemical and antioxidant properties of Bangladeshi honeys
stored for more than one year. BMC Complementary and Alternative Medicine. 2012;12, article 177 doi: 10.1186/1472-6882-12-177

Jull A. B., Rodgers A., Walker N. Honey as a topical treatment for wounds. Cochrane Database of Systematic Reviews. 2008;(4) doi: 10.1002/14651858.CD005083

Khalil M. I., Moniruzzaman M., Boukraâ L., Benhanifia M., Islam M. A., Islam M. N., Sulaiman S. A., Gan S. H. Physicochemical and antioxidant properties of
algerian honey. Molecules. 2012;17(9):11199–11215. doi: 10.3390/molecules170911199.

Khalil M. I., Alam N., Moniruzzaman M., Sulaiman S. A., Gan S. H. Phenolic acid composition and antioxidant properties of malaysian honeys. Journal of Food
Science. 2011;76(6):C921–C928. doi: 10.1111/j.1750-3841.2011.02282.x

Lempka A.(red.), 1975: Towaroznawstwo produktów spożywczych. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne

Al-Mamary M., Al-Meeri A., Al-Habori M. Antioxidant activities and total phenolics of different types of honey. Nutrition Research. 2002;22(9):1041–1047.
doi: 10.1016/S0271-5317(02)00406-2.

Maeda Y., Loughrey A., Earle J. A. P., Millar B. C., Rao J. R., Kearns A., McConville O., Goldsmith C. E., Rooney P. J., Dooley J. S. G., Lowery C. J.,
Snelling W. J., McMahon A., McDowell D., Moore J. E. Antibacterial activity of honey against community-associated methicillin-resistant Staphylococcus
aureus (CA-MRSA) Complementary Therapies in Clinical Practice. 2008;14(2):77–82. doi: 10.1016/j.ctcp.2007.11.004Wound Journal. 2005;2(1):10–15. doi:
10.1111/j.1742-4801.2005.00078.x.]

Molan P. C. The evidence supporting the use of honey as a wound dressing. The International Journal of Lower Extremity Wounds. 2006;5(1):40–54. doi:
10.1177/1534734605286014

Subrahmanyam M., Sahapure A., Nagane N., Bhagwat V., Ganu J. Effects of topical application of honey on burn wound healing. Annals of Burns and fire
Disasters. 2001;14:143–145.] [White R., Molan P. A Summary of Published Clinical Research on Honey in Wound Management. Aberdeen, UK: Wounds; 2005.

Mavric E., Wittmann S., Barth G., Henle T., Identification and quantification of methylglyoxal as the dominant antibacterial constituent of Manuka
(Leptospermum scoparium) honeys from New Zealand. Mol. Nutr. Food Res. 2008, 1 52, 000 – 000 DOI 10.1002/mnfr.200700282

Stephens JM, et al. 2010 Phenolic compounds and methyloglyoxal in some New Zealand manuka and manuka honeys. Food Chem, 120: 78-86.

Wilczyńska A, 2013 Skład chemiczny i właściwości antyoksydacyjne miodu manuka Probl.Hig.Epidemiol. 94(4):873-875

Opinie

Szanowni Państwo,

 

Szanujemy rzetelność informacji, prawo Polskie oraz wymogi dotyczące promocji miodu manuka ustalone przez prawo Nowej Zelandii. W związku z tym zaprzestaliśmy umieszczania opinii Klientów na naszych stronach internetowych choć większość z nich jest dla nas bardzo korzystna.

 

Wymiana opinii na temat produktów manuka jest wciąż możliwa na blogach, forach i innych serwisach internetowych. Zachęcamy do ich umieszczania.
Jeśli poszukują Państwo opinii o miodzie manuka zapraszamy do zapoznania się z umieszczonymi przez naszych klientów na niezależnym forum opinii OPINEO.

 

 

Z pozdrowieniami,
Zespół Propharma

Metody określania jakości Miodu Manuka

Od kiedy zaobserwowano, że spożywanie miodu manuka stało się popularne, przeprowadzono wiele badań w celu ustalenia metody określania jakości tych miodów oraz rozpoznania substancji dla nich charakterystycznych.

Już w latach 60-tych XX w. było wiadomo, że miód posiada potencjał utleniający (PA, ang. Peroxide Activity), związany z obecnym w nim nadtlenkiem wodoru (znanym powszechnie jako woda utleniona). Powstający w miodzie nadtlenek wodoru jest szybko rozkładany i nie zapewnia stabilnych i długotrwałych właściwości antybakteryjnych, stąd nie podjęto się wykorzystywania potencjału PA do opisywania poszczególnych rodzajów miodu. Obecnie do najczęściej wykorzystywanych metod certyfikacji pochodzenia i jakości miodu manuka zalicza się mierzenie zawartości methylglyoxalu (najczęściej znanej jako MGO).

Pochodzenie miodu manuka – Nowa Zelandia

Miód manuka powstaje z nektaru krzewu manuka (łac. Leptospermum scoparium) porastającego tereny Nowej Zelandii – jeden z najczystszych obszarów świata.

 

Przybycie Maorysów około XIII w. n.e. oraz kolonizacja przez europejskich osadników (XIX w.) przyczyniły się do napływu nowych roślin na wyspy wchodzące w skład Nowej Zelandii. Nie wpłynęło to jednak na czystość gatunku Leptospermum scoparium.

 

Krzew manuka rośnie również w innych rejonach świata (np. w Australii), ale występujące tam inne rośliny miododajne, takie jak kanuka (Kunzea Ericoides), zielona herbata (Camellia sinensis) czy tantoon (Leptospermum poligalifolium) sprawiają, że pozyskanie miodu jednorodnego jest bardzo trudne.

 

Czy wiedziałeś, że…

Gatunki pszczół oryginalnie zamieszkujące tereny Nowej Zelandii nie wytwarzały miodu. Jego produkcja stała się możliwa dopiero dzięki europejskim gatunkom owadów przywiezionych przez pierwszych osadników.

 

Ze względu na swój charakterystyczny smak, miód manuka początkowo nie cieszył się zainteresowaniem. Zwrócono na niego uwagę dopiero w latach 30-tych XX wieku, gdy zauważono, że bydło zjadające niechciany przez ludzi miód nie choruje.

Krzew manuka

Manuka (Leptospermum scoparium) jest gatunkiem krzewów lub niewielkich drzew, typowych dla szaty roślinnej wschodnich wybrzeży wysp Nowej Zelandii i południowo-wschodniej Australii. Nazwa rośliny pochodząca z języka Maori (mānuka) używana jest w głównie w Nowej Zelandii. Natomiast w Australii zwyczajowo stosuje się nazwę drzewo herbaciane (ang. tea tree), powstałą za sprawą kapitana Cook’a pijającego napar z jego liści.

 

Wiecznie zielony krzew manuka mierzy zazwyczaj od 2 do 5 metrów, ale zdarzają się też okazy 15-metrowego drzewa. Choć morfologicznie rośliny mogą różnić się między sobą, posiadają szereg cech wspólnych dla gatunku:

 

  • liście – niewielkie (o długości 7-20 mm i szerokości 2-6 mm) są szorstkie i spiczaście zakończone;
  • kwiaty – białe z delikatnymi różowymi przebarwieniami mają pięć płatków i osiągają średnicę 8-15 mm (sporadycznie do 25 mm);
  • kora – ma brązowe odcienie i łatwo się łuszczy.

 

Krzew manuka jest odporny na trudne warunki glebowe i klimatyczne. Może rosnąć zarówno na zboczach gór, w dolinach, na terenach podmokłych i zagrożonych suszą. Manuka zakwita raz do roku, w okresie pory letniej, między listopadem a styczniem, na około 4 tygodnie.

 

Manuka a kanuka – podobieństwo gatunków

 

Manuka jest często mylona z drzewem kanuka (łac. Kunzea ericoides). Rośliny łatwo jednak rozróżnić po listowiu i kwiatach. Liście kanuka są gładkie, a kwiaty trzykrotnie drobniejsze. Ponadto kanuka jest drzewem osiągającym wysokość do 30 metrów, a pień i gałęzie charakteryzują się długimi, przypominającymi skórę pasami kory.

 

1-Czym-jest-miod-manuka_C

 

 

Warto wiedzieć

 

O wyjątkowych właściwościach krzewu manuka wiedziano na długo przed wyprodukowaniem pierwszej baryłki miodu. Pierwsi mieszkańcy Nowej Zelandii – Maorysi, mieli w zwyczaju żuć młode pędy krzewu manuka i pić napój z jego nasion, by leczyć czerwonkę i biegunki. Liście parzone w wodzie pomagały łagodzić dolegliwości przewodu moczowego i gorączkę, natomiast wywar z kory stosowano do łagodzenia zaparć i kolek, uśmierzania obrzęków oczu i skutków oparzeń. Stosowano go także jako środek uspokajający i pomagający w zasypianiu.

 

1-Czym-jest-miod-manuka_c2

 

Miód manuka ma ciemnobrązową barwę, gęstą, gładką konsystencję oraz charakterystyczny, lekko ziemisty smak przypominający miód wrzosowy.

Zalecenia Ministerstwa Rolnictwa Nowej Zelandii w sprawie znakowania opakowań oryginalnego miodu manuka

Rząd Nowej Zelandii w publikacji Interim Labelling Guide for Manuka Honey z 31 lipca 2014 r. określa zalecenia dla producentów na temat znakowania środka spożywczego, który może być nazywany miodem manuka.

 

Miodem manuka może być nazywany zarówno miód jednokwiatowy (tzn. pochodzący w całości lub głównie z Leptospermum Scoparium) lub miód wielokwiatowy, który powstaje na terenach, gdzie obok krzewów manuka rosną także inne rośliny.

 

Obowiązkowymi warunkami, które muszą być spełnione przez producentów, aby mogli stosować nazwę ‘miód manuka’ są:

  • pozyskiwanie na terenach Nowej Zelandii z obszarów porośniętych krzewami manuka w czasie ich kwitnienia;
  • pochodzenie z nektaru Leptospermum Scoparium.

 

Ponadto miód manuka powinien spełniać poniższe parametry fizykochemiczne i organoleptyczne:

 

  • kolor – powyżej 62mm pfund;
  • przewodność właściwa – 347-867 μS/cm;
  • smak – swoisty; mineralny, lekko gorzki;
  • aromat – swoisty i intensywny; ziemisty, wrzosowy;
  • obecność pyłków z krzewu manuka;
  • obecność dihydroacetonu (DHA) i methylglyoxalu (MGO).

 

Dihydroksyaceton (DHA) to związek chemiczny występujący w nektarze kwiatów manuka, który w wyniku przemian biochemicznych przekształca się w methylglyoxal. Do przekształcenia DHA w MGO dochodzi głównie podczas procesu dojrzewania miodu, jednak proces rozpoczyna się już w organizmie pszczoły i podczas transportu nektaru do ula.

Wymagania stawiane miodom przed dopuszczeniem do obrotu rynkowego w Unii Europejskiej (UE)

Każdy miód jest substancją o bardzo bogatym składzie chemicznym. Aby mógł być wprowadzony do obrotu rynkowego na terenie Unii Europejskiej, producenci (zarówno z państw członkowskich UE, jak i krajów trzecich chcący sprzedawać miody na rynkach wspólnotowych) muszą być pewni, że spełnia wymagania jakości handlowej opisane w Dyrektywie Rady Unii Europejskiej 2001/110/WE z dnia 20 grudnia 2001 r. z późniejszymi zmianami. Dodatkowo miody sprzedawane na terenie Polski muszą być zgodne z wymogami Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie jakości handlowej miodu z 3 października 2003r.

 

Szczegółowe wymagania fizykochemiczne miodu (wg Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 3 października 2003 r.):

 

  • zawartość wody – nie więcej niż 20%, z tym że nie więcej niż:
    • 23% – w miodzie wrzosowym i w miodzie piekarniczym;
    • 25% – w miodzie piekarniczym wrzosowym.
  • zawartość fruktozy, glukozy (suma obydwu) – nie mniej niż:
    • 60 g/100 g – w miodzie nektarowym,
    • 45 g/100 g – w miodzie spadziowym i spadziowo-nektarowym.
  • zawartość sacharozy – nie więcej niż 5 g/100 g, z tym że nie więcej niż:
    • 10 g / 100 g – w miodzie pochodzącym z: grochodrzewu (Robienia pseudoacacia), lucerny (Medicago sativa), Menzies Banksia (Banksja menziesii), suchodrzewu francuskiego (Hedysarum), kauczukowca czerwonego (Eucalyptus camadulensis), rzemienicy (Eucryphia lucida, Eucryphia milliganii), Citrus spp.;
    • 15 g / 100 g – w miodzie pochodzącym z: lawendy (Lavendula spp.), ogórecznika (Borago officinalis).
  • zawartość substancji nierozpuszczalnych w wodzie – nie więcej niż
    • 0,1 g/100 g, z tym że nie więcej niż 0,5 g/100 g w miodzie wytłoczonym.

 

Substancjami nierozpuszczalnymi w wodzie są fragmenty plastrów i pszczół.

 

  • przewodność właściwa – nie więcej niż 0,8 mS/cm, z wyjątkiem miodów i ich mieszanek wymienionych poniżej, z tym że nie mniej niż: 0,8 mS/cm – w miodzie spadziowym, miodzie kasztanowym i ich mieszankach z innymi odmianami miodu. Nie określa się przewodności właściwej dla miodu pochodzącego z drzewa truskawkowego (Arbutus unedo), wrzośca (Erica), eukaliptusa, lipy (Tilia spp.), wrzosu pospolitego (Calluna vulgaris), leptospermum, drzewa herbacianego (Melaleuca spp.).

 

W skład miodu wchodzi wiele związków mineralnych, przy czym w miodach nektarowych jest ich stosunkowo niewiele, a w miodach spadziowych nawet kilkakrotnie razy więcej. W roztworze wodnym miodu wyższa zawartość związków mineralnych zwiększa przewodność elektryczną mierzoną w Siemiensach /S/. Badanie przewodności elektrycznej roztworu miodu pozwala na rozróżnienie miodów nektarowych od spadziowych. Rozporządzenie ustala wartość graniczną tego parametru na 0,8 mS/cm. Przewodność właściwa miodów nektarowych otrzymuje wielkości poniżej, a spadziowe powyżej tej wartości. Dodatkowo wartości poniżej 0,1 mS/cm mogą oznaczać zafałszowanie miodu.

 

  • zawartość wolnych kwasów nie więcej niż 50 myal/kg, z tym że nie więcej niż 80 myal/kg – w miodzie piekarniczym (przemysłowym).

 

Wolne kwasy tworzą bukiet smakowy miodów i decydują o jego kwaśnym odczynie.

 

  • liczba diastazowa – nie mniej niż 8, z wyjątkiem miodu piekarniczego (przemysłowego), z tym że: nie mniej niż 3 – w miodzie z naturalnie niską aktywnością enzymów oraz zawartością HMF nie więcej niż 15 mg/kg.

 

Liczba diastazowa odzwierciedla aktywność enzymatyczną miodu, tzn. określa zawartość aktywnych enzymów pochodzących głównie z organizmów pszczół (amylazy i innych). W świeżym miodzie liczba diastazowa może osiągać bardzo duże wartości. Z upływem czasu zawartość enzymów w miodzie maleje. Zbyt niska liczba diastazowa może także świadczyć o zastosowaniu w czasie przetwarzania niszczącej aktywność enzymów zbyt wysokiej temperatury.

 

  • zawartość HMF (5-hydroksymethylfurfuralu) – nie więcej niż 40 mg/kg, z wyjątkiem miodu piekarniczego (przemysłowego), z tym że nie więcej niż: 80 mg/kg w miodzie pochodzącym z regionów o klimacie tropikalnym oraz w mieszankach takich miodów.

 

5-hydroksymethylfurfural (HMF) jest substancją powstającą w miodzie na skutek rozkładu glukozy w obecności kwasów pod wpływem podwyższonej temperatury. W świeżym miodzie HMF nie występuje wcale lub jest go nieistotnie mało. Powodem nienaturalnie podwyższonej zawartości HMF w miodzie jest jego przegrzanie i zbyt długie przechowywanie. Dodatkowo, zafałszowanie miodu syropem skrobiowym powoduje znaczne przekroczenie normy na zawartość HMF. 5-hydroksymethylfurfural jest substancją toksyczną dla zwierząt i ludzi.

Skala MGO

Profesor Thomas Henle jest autorytetem w dziedzinie badania żywności w Unii Europejskiej. Wraz ze swoimi współpracownikami z Politechniki w Dreźnie (Niemcy) odkrył, że czynnikiem wyraźnie charakterystycznym dla miodu manuka jest methylglyoxal (MGO). Związek ten występuje w miodzie manuka w niespotykanych nigdzie indziej wysokich ilościach. Henle opisał wyniki swoich badań w artykule Identification and quantification of methylglyoxal as the dominant antibacterial constituent of Manuka (Leptospermum scoparium) honeys opublikowanym w Molecular Nutrition & Food Research Journal w styczniu 2008r.

 

2-METODY-MGO-UMF_e

 

Methylglyoxal (znany także jako acetylformaldehyd) to dwukarbonylowy związek chemiczny. Jego niewielkie ilości powstają na drodze glikolizy w organizmie człowieka oraz w innych tkankach roślinnych i zwierzęcych. Ilościową zawartość methylglyoxalu w produktach spożywczych ilustruje tabela 1. Zawartość methylglyoxalu mierzy się za pomocą wysokosprawnej chromatografii cieczowej - HPLC (ang. high-performance liquid chromatography) w akredytowanych do tego celu laboratoriach.

 

PRODUKT SPOŻYWCZY ZAWARTOŚĆ MGO
Miód manuka 38-829 mg/kg
Inne rodzaje miodów 0-135 mg/kg
Sos sojowy 8,7 mg/l
Chleb 0,79 mg/kg
Napoje alkoholowe 0-26 1,5 mg/l
Czarna kawa parzona 7 mg/l
Oliwa z oliwek 0,61 mg/l
Napoje bezalkoholowe słodzone syropem fruktozowym 23,5-267 mg/l
Ser cheddar 10,89 mg/kg
Ser mozzarella 4.06 mg/kg
Piwo 0,072 mg/l
Wino 0,65 – 2,88mg/l
Tabela 1. Zawartość methylglyoxalu w wybranych produktach spożywczych.

Źródło: Committee on toxicity of chemicals in food, consumer products and the environment http://cot.food.gov.uk/sites/default/files/cot/cotstatementmg200904.pdf

 

2-METODY-MGO-UMF_d

 

Profesor T. Henle we współpracy z jednym z producentów miodu manuka – firmą Manuka Health New Zealand Ltd. stał się twórcą i pionierem w określeniu jakości miodu manuka wyrażanych w ilościowej zawartości methylglyoxalu. Zastosowanie skali MGO stało się początkiem nowych standardów. Wartości liczbowe przy symbolu MGO informują konsumenta o koncentracji methylglyoxalu w konkretnym opakowaniu w przeliczeniu na kilogram miodu (np. MGO™ 400+ oznacza, że zawartość methylglyoxalu w tym konkretnym miodzie manuka wynosi minimum 400 mg/kg).

 

Pomiar zawartości methylgloxalu w losowych próbkach Miodu Manuka MGO® wykazał znacznie wyższą koncentrację tego związku w porównaniu z deklarowaną na etykiecie minimalną ilością. I tak faktyczne zawartości methylgloxalu dla Miodów Manuka MGO® 400+ i 550+ wyniosły odpowiednio 620 i 750 mg/kg. Należy jednak mieć na uwadze, że znaczne podwyższenie stężenia methylgloxalu nie jest regułą.

 

Certyfikacja miodu manuka skalą MGO spełnia wymogi stawiane testom chemicznym przeznaczonym do oznaczania jakości żywności. Metoda została poddana do publicznej wiadomości, jest powtarzalna i możliwa do wykonania w dowolnym akredytowanym w tym celu laboratorium zajmującym się badaniem żywności. Skala błędu wynosi zaledwie 2%, co daje gwarancję faktycznej zawartości składnika w produktach oznaczonych symbolem MGO.

Racjonalna ilość methylglyoxalu w miodach manuka MGO

Ilość methylglyoxalu zawarta w miodach oznaczonych jako ‘manuka’ może wynosić nawet do 2000 mg/kg.

 

Warto jednak zwrócić uwagę na dwie zasadnicze sprawy związane z ilością methylglyoxalu a jakością miodów:

 

  • Wysokie stężenie methylgloxalu jest możliwe do uzyskania jednak często jest ono związane z niedopuszczalnym przegrzaniem miodu, a to w efekcie prowadzi to utraty właściwości produktu. Przegrzanie miodu prowadzi do utraty jego cennych właściwości i powstania dużych ilości 5-hydroksymethylfurfuralu (HMF). Stężenie HMF powyżej 40mg/kg miodu nie jest dopuszczone normą dla miodów – jego wyższe stężenie nie jest dopuszczalne w miodach a wysokie jest charakterystyczne dla miodów sztucznych lub może świadczyć o zafałszowaniu składu miodu.

 

  • Jednocześnie liczba diastazowa miodów, która opisuje ich aktywność biologiczną, w miodach o wysokim stężeniu MGO może wyraźnie spadać ze względu neutralizującą dla aktywności enzymów funkcję methylgloxalu. W miodach liczba ta powinna wynosić min 8.

 

 

Jeśli masz wątpliwości, czy dany słoik miodu manuka zawiera deklarowaną na etykiecie ilość methylgloxalu, możesz poprosić o certyfikat potwierdzający badanie jego zawartości. W takim przypadku warto zapytać się o aktualne badanie methylglyoxalu dla poszczególnej partii produktu. Kontaktując się z dystrybutorem, podaj numer partii oznaczony na etykiecie. Ponadto wybieraj stężenia methylglyoxalu z bezpiecznego zakresu do ok. 550 mg/kg. Wyższa zawartość methylglyoxalu w produkcie rynkowym może być związana z nie spełnieniem wymogów handlowych stawianych miodom jako produktowi przeznaczonemu do spożycia. (zostało to potwierdzone niezależnymi badaniami miodów o zawartości methylogloxalu powyżej 550+ i wyższych wykonanych dla kilku producentów miodów manuka w tym własnych)